sobota, 31 maja 2014

rozdział 23

Oczami Justina.

Leżeliśmy już tak od dłuższego czasu. Nagle patrzę, a tu Lily śpi. Przyznam zdziwiło mnie to, ale miło się leżało na jej brzuchu. Jeszcze w dodatku trzymała rękę na moich włosach. Wstałem po ciuchu. Zdjąłem jej buty z nóg i wygodnie przesunąłem ją na środek łóżka. Zacmokała ustami i przytuliła się do poduszki. Zaśmiałem się. Przykryłem ją kocem. Wziąłem kilka pudeł i wszystkie na raz otworzyłem. Zacząłem wykładać z nich różne książki, albumy, pamiątki, figurki i inne jej pierdoły. Poukładałem wszystko na szafkach. Po skończonej pracy wyszedłem po cichu z jej pokoju. Akurat wtedy zobaczył mnie Fredo.

- Stary idziemy dzisiaj na tą imprezę? - spytał

- Nie. Idź sam z Ashley. - powiedziałem

- Dlaczego? - ponownie zapytał

- Bo zostaje z Lily w domu, chcemy spędzić ze sobą trochę czasu - rzekłem wkurzony.

- Ooo będzie się działo. Stary trzeba było tak od razu mówić. - odparł.

- Niczego nie będzie. - powiedziałem stanowczo - Ona nie jest łatwa, a po za tym jest tylko moją przyjaciółką.- dodałem i wyminąłem go ale te zaczął iść za mną.

- Słyszałem wszytko co powiedziałeś Lily wtedy w kuchni.  - powiedział wchodząc ze mną do windy

- Spoko - wymamrotałem

- Okey - odparł pisząc sms's

- A u ciebie jak ta sprawy sercowe? - spytałem

- Dobrze. Sam się zdziwiłem, że tak szybko mi do łóżka wskoczyła. - rzekł z dziwną miną. - Myślałem, że ty pierwszy zaliczysz Lexi.

- Niczego nie będę zarywać - powiedziałem sucho i zacisnąłem pięści.

- Spoko spoko. Tylko się nie denerwuj.

- Ja się nie denerwuję - wymamrotałem wychodząc z windy.

- Dobra stary, chodź coś zjemy i idziemy się przejść. - powiedział klepiąc mnie po plecach.

- Niech ci będzie - powiedziałem wchodząc do kuchni.

- A tak apropo, nie mieliśmy iść dzisiaj z Seleną na spacer? - spytał wyciągając garnek.

- Była mała zmiana planów. Musiałem pomóc lily układać ciuchy. - machnąłem ręką.

- Robimy spaghetti ? - spytał

- Tak - odpowiedziałem. Wyciągnęliśmy potrzebne składniki i zaczęliśmy bawić się w kucharzy. Po pół godzinie obiad był zrobiony. Zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść.

- Może Ashley namówi Lily by poszła tez na imprezę, to by się wzięło parę osób jeszcze i by się zrobiło tak, że one by weszły pierwsze kilka minut przed nami, a potem my i byśmy się spiknęli. Nie chce iść sam z Ashley.

- No nie wiem. Lily na pewno się nie zgodzi. Z resztą śpi, a ja nie chce żeby tam ktoś wchodził i budził ją. Niech odpocznie. Jak się obudzi to może Ashley z nią pogadać, ale żeby na nią nie naciskała. - powiedziałem a wtedy do kuchni weszła Ashley, świeża, ładna i w ogóle.

- Ooooo obiad! - krzyknęła podekscytowana. Nałożyła sobie na talerz więcej jedzenia niż ja i usiadła obok Fredo. Stykali się ranieniami aż mi się niedobrze zrobiło.
 
- Będziesz mogła namówić jakoś Lily żeby poszła z nami na imprezę? - spytał Fredo, a ja przewróciłem oczami - Bo inaczej Justin nie pójdzie, a ja nie chce sam iść.
 
- Mogę popróbować. - powiedziała przełykając obiad.
 
- Co popróbować? - z myśli wyrwał mnie słodki głosik. Spojrzałem w stronę drzwi i zobaczyłem Lily przecierającą oczy. Stała taka delikatna jak porcelanowa lalka, w pogniecionych ciuchach i rozwalonym koku. Bałem się, że coś jej się stanie. W końcu jest moją przyjaciółką, więc musze ja chronić.
 
- Idziesz z nami na imprezę? - spytała Ashley
 
- Nie. - odpowiedziała bez zastanowienia
 
- Dlaczego? - spytała ponownie lily
 
- Bo na dzisiejszy wieczór mam inne plany. - mruknęła niezadowolona. Wzięłą talerz i zaczeła sobie nakładać sphagetti po czym usiadła obok mnie
 
- Weź nam tego nie rób. Jeżeli ty nie pójdziesz to Jb też nie idziesz. A chce żeby poszedł. To nasza druga noc po powrocie. Wczoraj nigdzie nie byliśmy. Proszę cię Lily. - błagał Fredo.
 
- Jeżeli ona nie chce to jej nie ... - zacząłem
 
- Niech wam będzie.- machnęła ręką i zabrała się za jedzenie.
 
 
 
Z perspektywy Lexi .

Gdy się obudziłam nic mi się już nie chciało. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pomieszczeniu drapiąc się po karku. Wstałam, założyłam na siebie buty i wyszłam z pokoju. Weszłam do windy, a po chwili była już na dole. W tym momencie zobaczyłam scootera.
 
- Siema scoot ! - krzyknęłam do niego zaspana.
 
- Ooo cześć. A co ty dopiero wstałaś? - spytał zdziwiony.
 
- Nie no co ty. Sprzątaliśmy w moim pokoju i tak jakoś wyszło, że położyliśmy się potem i ja zasnęła
a gdy się obudziłam tego pacana nie było. - wymamrotałam - A ty co robisz? - spytałam po chwili
 
- A no zaraz jadę do Studia. Muszę załatwić parę spraw i jutro już Jb będzie nagrywać nowe piosenki. - powiedział
 
- Ale fajnie. - rzekłam podekscytowana.
 
- Ale pojedziesz ze mną pierwsza. Potem Justin z Seleną przyjedzie. - mruknął.
 
- To lepiej nie. - wymusiłam uśmiech na twarzy. - Potem sobie jeszcze ktoś coś pomyśli i będzie afera. - powiedziała.
 
- No jak chcesz. - powiedział - A ty co dzisiaj będziesz robiła? - spytał zaciekawiony
 
- Będę z Jussem oglądała filmy. - odparłam
 
- Ej, a Justin nie miał dzisiaj iść na jakąś imprezę? - spytał
 
- Miał. Ale woli zostać ze mną niż patrzeć jak Alfredo obściskuje się z Lily. - stwierdziłam
 
- Wiesz, że oni w nocy ze sobą....
 
- Tak wiem . - zaśmiałam się, a on razem ze mną. - Dobra idę bo jestem głodna.
 
- No idź śpiochu - powiedział i poszedł w inną stronę. Zaczęłam iść w stronę kuchni. Nagle usłyszałam jakieś głosy i gdy weszłam do kuchni zauważyła całą boską trójkę.
 
- Mogę popróbować. - odezwała się ashley.
 
- Co popróbować? - spytałam.
 
- Idziesz z nami na imprezę? - spytała Ashley
 
- Nie. - odpowiedziałam bez zastanowienia
 
- Dlaczego? - spytała ponownie.
 
- Bo na dzisiejszy wieczór mam inne plany. - mruknęłam niezadowolona. Wzięłam talerz i zaczęłam sobie nakładać sphagetti po czym usiadłam obok Justina.
 
- Weź nam tego nie rób. Jeżeli ty nie pójdziesz to Jb też nie idziesz. A chce żeby poszedł. To nasza druga noc po powrocie. Wczoraj nigdzie nie byliśmy. Proszę cię Lily - błagał Fredo.
 
- Jeżeli ona nie chce to jej nie ... - zaczął Juju ale mu przerwałam
 
- Niech wam będzie.- machnęła ręką i zabrała się za jedzenie
 
- Jest! - krzyknął Fredo - Idziemy na imprezę. - dodał po chwili.
 
- Weź się nie wydzieraj - powiedział wkurzony bieber.
 
- Spoko, spoko już jestem cicho. - rzekł podnosząc ręce w goście, że się poddaje. - Idę się szykować.
 
- Tak będzie najlepiej - szepnęłam do siebie tak, że tylko Justin to usłyszał i zaśmiał się. Po kilku minutach Ashley też już nie było. Wolałam się nie odzywać do niej, chociaż tak jak ona wiedziałam, że czeka nas poważna rozmowa. Siedziałam tam mieszając widelcem w talerzu, obok siedział Justin który popijał Herbatkę.
 
- Dzięki za posprzątanie do końca pokoju - powiedziałam z uśmiechem na twarzy patrząc się na niego.
 
- Nie ma za co. Przynajmniej mogłem pooglądać twoje zdjęcia z dzieciństwa - rzekł - wyglądałaś bardzo uroczo - szepnął mi do uszka, a mnie przeszedł miły dreszczyk
 
- Nie podlizuj się. - walnęłam go w ramię.
 
- Przecież ja nic nie robię. Grzeczny jestem. Pomogłem ci posprzątać. A ty mnie bijesz. - odparł z miną szczeniaczka
 
- Przepraszam. Wystarczy? - spytałam
 
- Nie chce. Buziaczka. O tutaj - wskazał na policzek. Przewróciłam oczami i przybliżyłam usta do jego policzka. Gdy już prawie go cmoknęłam on odwrócił głowę i w tej chwili pocałowałam go w te jego miękkie usta.
 
- Porąbaniec - syknęła odsuwając się od niego.
 
- I tak wiem, że mnie kochasz  - uśmiechnął się łobuzersko Bebs. Nastała między nami cisza. Ja jadłam nadal obiad a on udawał, że pije herbatę lecz ja wiedziałam, że on coś do mnie jeszcze ma. - A tak w ogóle - zaczął - Jak nie chcesz iść na tą  imprezę to nie musisz. Nikt nie będzie cię zmuszał.
 
- Szczerze, to nie chce mi się iść. Wolę posiedzieć w domu tutaj. Z tobą. A nie zabawiać się z jakimiś typami. - powiedziałam poważnie
 
- W takim razie mam plan - powiedział justin - dokończ to i idziemy do mnie do pokoju. - dodał. Zrobiłam to co kazał. Czyli szybko dokończyłam swój obiad i odstawiłam do zmywarki.
 
- No więc jaki jest twój genialny plany? - spytałam.
 
- Zajebisty, ale musimy być cicho. - szepnął. Złapał mnie za rękę tak mocno, że nie mogłam się wyrwać. Szliśmy po woli jak jacyś tajni agenci. Dziwnie się czułam. Weszliśmy do widny.
 
- Co ty żeś wymyślił? - syknęłam zła
 
- Zobaczysz - oświadczył
 
- Gówno zobaczę - powiedziałam wkurzona jeszcze bardziej.
 
- Oj nie złość się księżniczko. - szepnął.
 
- Zamknij się - warknęłam. Przez dalszą jazdę windą justin już się nie odzywał. Gdy dojechaliśmy na sam szczyt. Wyszliśmy z windy i od razu skierowaliśmy się do o dziwo Justina pokoju, w którym jeszcze nie była. Gdy weszłam jego pokój był całkiem inny niż mój. Miał okrągłe łóżko, ale ono stało przy ścianie. Pokoju był jasno filetowy.
 
- No i co będziemy w nim robić? - spytałam poddenerwowana
 
- Ukrywać się. - rzekł
 
- Przed kim?
 
- Przed Alfredo i ashley. Skoro ani ty ani ja nie chcemy iść na tą głupią imprezę to się schowamy u mnie w pokoju i za jakiś czas napisze Fredo esmesa że my już pojechaliśmy na imprezę i się świetnie bawimy. Wtedy oni też pojadą i będziemy mieli dom dla siebie. Bo z czego wiem twoja mama gdzieś poszła z moją mamą, mojego rodzeństwa nie ma bo jest z tatą. Kenny na pewno pojedzie z Fredo, scoota też chyba nie ma. Z resztą on to ma pełne ręce roboty. - powiedział. - Więc będziemy sami - dodał
 
- Spoko plan, ale możesz puścić już moją rękę. Bo mam całą spoconą. - wymamrotałam podnosząc i
pokazując mu nasze splecione dłonie.
 
- A no tak, sory - puścił moją dłoń, a ja wytarłam ją o spodnie. Podeszłam do drzwi. - Gdzie idziesz? - spytał
 
- Do drzwi, by je zamknąć. Sory ale nie mam zamiaru być zdemaskowana. W każdej chwili Fredo lub ashley mogą tu wejść i po naszym, a raczej twoim zacnym planie. - powiedziałam przekręcając klucz w drzwiach.
 
- Też racja - odparł siadając na łóżku. Nie wiem co mnie napadło, ale usiadłam na łóżku tuż za Juistinem i przytuliłam się do niego od tyłu.
 
- Bieber - szepnęłam po krótkiej chwili.
 
- Hymmm - spytał zamyślony
 
- Kocham cię pulpecie. - powiedziałam i cmoknełam jego plecy tuląc się jeszcze bardziej.

1 komentarz: