- Hej, hej wstawaj. No ej ile ja mam cię budzić. Dziewczyno rusz dupę. - ktoś mną potrząsał. Podskoczyłam jako oparzona i stanęłam jak ninja do walki. I wtedy zobaczyła ashley jej oczy były szeroko otwarte.
- Yyyy no ten. To gdzie jesteśmy? - spytałam ogarniajać się.
- Aktualnie na lotnisku. - rzekła
- No dobra - powiedziałam niepewnie
- Ty na prawdę śpisz jak niedźwiedź. - wymamrotała .
- Miła jesteś - syknęłam - która godzina? - spytałam ziewając
- Prawie 5 - powiedziałam
- A gdzie jesteśmy ? - zapytałam ponownie
- W los Angeles. A teraz rusz tą dupę bo inni już dawno polecieli do domu. A ja cię musiałam budzić pół godziny.
- Oj już nie przesadzaj - powiedziałam wychodząc z samolotu
- Nie przesadzam. Oj szkoda, że tego nie widziałaś. Idzie sobie selena za rękę z Justinem. I nagle on nadepnął jej na nogę. Ta zaczęła się na niego wydzierać.
- Już pierwszego dnia skandal - zaśmiałam się
- Się nie dziwę to dziwaczka - dodała Lily i obie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem. - Chodź już bo inni już pojechali.- jak powiedziała tak zrobiłyśmy i już po chwili stałyśmy przed lotniskiem. Wszytko było takie inne. To miejsce, takie magiczne... Pełno ludzi, przechadzających się na obszarze lotniska... Stanęłyśmy jak wryte ponieważ. Po pierwsze na lotnisku nikt szczególnie nie zwracał na nas uwagi, nikt nas nie wołał. Nikomu nie robiono zdjęć. A po drugie nikogo znajomego mi tu nie było. Spojrzałyśmy po sobie z ashley.
- Ashley to gdzie są ci wszyscy? - spytałam
- Stali tu i czekali. - powiedziała przerażona.
- Co my teraz zrobimy? - ponownie zapytałam ją wkurzona oraz przestraszona. My same w wielkim mieście. Nie wiedziałyśmy gdzie iść, co zrobić. Po prostu jeden wielki koszmar. I to wszystko dzięki mnie oczywiście. Bo gdyby kenny mnie obudził to byśmy wszyscy bezpiecznie dotarli do domu, ale nie, on zawsze musi wszystkich wkurzać. Westchnęła ciężko i usiadłam na krawężniku. Oparłam głowę o rękę i zaczęła tupać nogą.
- Zaraz zadzwonię do Fredo. - powiedziała i odeszła na chwilkę od mnie. Siedziałam tak i siedziała. Miałam już dość tego dnia. Byłam głodna, zmęczona, czułam się brudna.
- Zaraz przyjedzie Fredo. - wyrwała mnie z moich myśli Lily.
- To dobrze. - odparłam wstając z krawężnika po czym otrzepałam sobie pupę. - Jaka była jego reakcja kiedy mu powiedziałaś, że jesteśmy na lotnisku? - spytałam
- Zaczął się śmiać i coś tam bełkotał. A na koniec powiedział, że będzie za 15 minut. - przewróciła oczami.
- A justin nie przyjedzie z nim? - spytałam z nadzieją, że powie tak, lecz przeliczyła się.
- Nie. Z resztą nic nie wspominał o JB. - powiedziała - Nie bój się będziecie mogli nacieszyć się sobą w domu. - dodała i poklepała mnie po plecach uśmiechając się zadziornie.
- Co masz na myśli? - spytała sfrustrowana
- Nie gadaj, że nie wiesz. Oboje zaraz się na siebie rzucicie. - rzekła .
- Nie sądzę - powiedziałam przewracając oczami.
- Tylko weźcie jak możecie nie wymieniajcie się śliną przy mnie bo to obrzydliwe. - odparła.
- Może przestać? - wykrzyczała oburzona. - Już nic nas nie łączy, nic oprócz relacji kolega koleżanka. Rozumiesz to? - zapytałam - wczoraj kiedy już wszyscy wychodzili z tego autobusu doszliśmy do wniosku, że lepiej jeżeli będziemy przyjaciółmi. Chce żeby tak zostało.
- Ale jak to? - spytała mrugając oczami.
- No tak to. Jeny. To normalne. Po prostu nie wytrzymałam napięcia i tak po prostu zapytałam się go czy zostaniemy przyjaciółmi. Powiedział, że tak chociaż ja liczyła, że powie Nie i mnie pocałuje, ale przeliczyłam się. Ma mnie gdzieś. Selena miała racje, byłam, jestem i będę dla niego zwykłą gówniarą. W ogóle co ja sobie myślałam, że między nam coś będzie. Boże święty to jest chore i pojebane. - rzekłam unosząc głowę ku górze bo wiedziałam, że nadchodzi fala łez. Moje oczy zaszkliły się przez co było wszystko zamazane, lecz nie chciałam popłakać się obok mojej przyjaciółki. Chciałam być silna i pokazać, że mi nie zależy. Tak na prawdę walczyłam z dwoma światami. Rozum mówił, że mam o nim zapomnieć, że przyje jeszcze na mnie czas, że kiedyś na pewno znajdę kogoś kto będzie opiekuńczy i zostanie ze mną ze względu na wszystko, jednak serce mówiło, co innego. Że mam walczyć do samego końca. Nie poddawać się, bo drugi taki opiekuńczy chłopak i jednocześnie szalony może nie pojawić się w moim życiu. Zawsze wybierałam serce, cokolwiek się działo, zawsze słuchałam głosu serca, lecz teraz muszę posłuchać mojego rozumu. Każdy by mi pewnie powiedział, że źle robię. Że powinnam walczyć o niego. Lecz ja nie potrafię. On jest inny i ja jestem inna. Po prostu jesteśmy z innych bajek. Nie umiem pogodzić się z tym, że może już nigdy nie posmakuje smaku jego ust. Wiem o tym doskonale i chce się z tym pogodzić. Chciałbym mieć taką wróżkę, która przewiduje mi przyszłość , która i doradza i mówi co mam wybrać, co będzie dla mnie lepsze. Lecz to nie jest tak łatwo. W tym życiu by przetrwać trzeba grać. Z tym się pogodziłam. Nie jestem pewna czy dam radę walczyć o niego, o nas. Poddać się czy nie? Tak bardzo bym chciała. Lecz jest już za późno. Teraz wszystko ulegnie zmianie. Boję się spojrzeć mu w twarz i powiedzieć " Tak przyjacielu wszystko jest w porządku". Bo to wszystko jest takie sztuczne. Czemu ludzie muszą kłamać, ukrywać swoje uczucia? Przecież jeżeli się kogoś kocha to robi się dla tej osoby praktycznie wszystko. Tak tak wiem, ja także źle robię ale przecież ludzie już tacy są i to się ni zmieni. Jeżeli jesteś nieśmiała i nie umiesz powiedzieć czegoś wprost nigdy niczego nie osiągniesz........- Boże kiedy on będzie? - spytałam po chwili
- Już jestem - odezwał się głos za nami i obie od razu się odwróciłyśmy.
- No w końcu myślałyśmy, że się nigdy nie doczekamy - powiedziała Ashley i przytuliła się do Fredo.
- Tak tak, gołąbeczki, będziecie mieli dużo czasu w domu, żeby się poprzytulać. - rzekłam i wytknęłam do niej język. Kilka minut później siedziałam już w samochodzie słuchając jak dwójka zakochanych flirtuje ze sobą. Założyłam słuchawki na uszy i włączyłam piosenkę, która leciała i leciała przez całą drogę. Nawet nie zauważyłam kiedy samochód zatrzymał się przed wielkim domem. Domem? To nie był dom, to była Willa, albo raczej Hotel tak wielki, że pomieściłby ze 1000 osób. Wysiadłam z auta i stanęłam jak słup soli. Totalnie nie wiedziała w którą stronę iść, serio. Nawet drzwi wejściowych nie widziałam.
- Chodź - powiedział Kenny. Spojrzałam na niego. Skąd on się tu wziął? Spytałam siebie samą. Przecież była tu sama a nagle on stoi obok. Odgarnęłam swe niezręczne dziwne myśli i ruszyłam za nim.
- Gdzie są wszystkie moje walizki? - spytałam idąc za nim
- W twoim pokoju. - odpowiedział stanowczo.
- AHAAA - przeciągnęłam literkę A i zmarszczyłam brwi. Gdy przeszliśmy przez gęsty lecz nie duży park łączący staw zobaczyłam drzwi i gdy do nich doszliśmy kenny otworzył mi drzwi. Weszłam do środka i rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowała. Wszystkie meble były takie nowoczesne, a zarazem drogie.
- Idziesz na samą górę. Czyli na 4 piętro, skręcasz w prawo, trzecie drzwi . Tam wchodzisz, tam jest twój pokoju. Justin sam ten pokoju wybrał i kazał wszystkim robotnikom go zrobić dla ciebie. Ponieważ chciał i nadal chce mieć blisko ciebie pokoju. A teraz pójdę. Bo jak widzisz, ty możesz sobie odpoczywać, ale niektórzy muszą tu pracować. - powiedział i odszedł. Stałam w miejscu jeszcze dobre kilka minut. Aż w końcu się ruszyłam. Weszłam po woli po schodach na pierwsze piętro. Następnie na drugie, na trzecie piętro trochę się namęczyła, aż w końcu doszłam na wymarzone piętro 4 ostanie. Tych schodów jest więcej niż gdziekolwiek indziej. Dobrze że mają windę. Windę? Coo? Spojrzałam na windę i przymrużyłam oczy. Kenny nie żyjesz. Powiedziałam do siebie w myślach. Skręciłam w prawo, przeszłam kilka kroków. Nie no dobra nie kilka a kilka set chyba aż w końcu doszłam pod moje ukochane drzwi, które miały kolor zgniłej zieleni. Na drzwiach widniała tabliczka z napisem " pokój księżniczki Lily " JUSTIN . Pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. Otworzyłam pokoju i to co zobaczyłam zwaliło mnie z nóg. Mój pokoju był prawie taki sam lecz trochę większy niż kuchnia oraz salon w moim starym domu. Pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się na okrągłe łóżko, które było na środku łóżka.Już nigdy nie chciałam go opuszczać. Byłam zbyt zmęczona, ale teraz czekały mnie wakacje. A po wakacjach, nie wiem sama co zrobię. Wszyscy jesteśmy w kropce. Ta na prawdę to chciałbym iść do szkoły i ją skończyć. Usiadłam na łóżku i zobaczyłam, że przy ścianie leżą kartony oraz walizki. Wstałam niechętnie z łóżku i podeszłam do nich. Ukucnęłam i zobaczyła jakaś karteczkę na której pisało " Moi ludzie byli u twojego taty, zabrali wszystko co należało do ciebie". Otworzyłam jeden karton. Na wierzchu leżał album. Wzięłam go w ręce i otworzyłam. Na pierwszym zdjęciu byłam ja moja mama oraz tata, na następnych wszyscy razem, moja rodzina, pierwsze zdjęcia z ashley, z moimi koleżankami i kolegami z klasy. Nawet się nie zorientowałam, a łzy same zaczęły spływać po moich policzkach. Przejrzałam kolejne dwa albumy. I nagle mój brzuch zaczął się wywijać. Odłożyłam wszystko na karton i postanowiłam, że po małej obiado-kolacji. Wyszłam więc z pokoju, ty razem zjechała na parter windą. Nie będę czołgać się po schodach. Gdy stałam już na parterze wszędzie było tak cicho. Nie wiedziałam gdzie są wszyscy. Zaczęłam chodzić po domu i wchodzić do każdego pomieszczenia. Otwierałam każde drzwi, które widziałam lecz nigdzie nie było nikogo. W końcu po chyba 15 minutach znalazłam kuchnie. Spojrzałam na wielki wiszący zegar i wtedy zobaczyłam, że jest godzina 16.50. Strasznie zgubiłam poczucie czasu. Może dla tego że prawie pół godziny po tym gdy wszyscy wyszli już z samolotu ja dopiero się obudziłam, może dlatego, że przez prawie godzinę siedziałam z ashley i czekałam aż przyjedzie, może dlatego, że jechaliśmy ponad pół godziny, no mnie trochę mnie no i na końcu dlatego, że stałam jak słup soli w wielkim domu i leżałam przez kilka minut. Czas leci nieubłaganie. Podeszłam do wielkiej lodówki i otworzyłam ją. Przez znów kilkanaście minut zastanawiałam się co by wziąć, aż w końcu postawiłam na kanapki z szynką, pomidorem, szczypiorkiem, serem. Wyjęłam wszystkie potrzebne składniki, chlebek oraz masełko i zrobiłam sobie kanapki.Ładnie wszystko ułożyłam na talerzu i posprzątałam po sobie. Wzięłam talerz w ręce oraz jedną kanapkę w drugą i zaczęłam jeść. Gdy przechodziłam obok salonu usłyszałam jakieś śmiechy.. Podeszłam bliżej okna i zobaczyłam wszystkich. Totalnie. Siedzieli sobie przy ognisku z piwskami i śmiali. Wszyscy. Justin, Scoot, Moja mama, Lily, Fredo, Jazzy, gitarzysta justina oraz parę innych osób. Bieber siedział do mnie tyłem więc mnie nie wiedział, ale na moje nieszczęście Lily mnie zobaczyła i zaczęła do mnie machać, a wtedy wszyscy mnie zobaczyli. Spojrzałam na Bieber'a który ukazał te swoje białe ząbki. Przewróciłam oczami. Otworzyłam szklane drzwi od balkonu i wyszłam. Podeszłam do nich i po prostu stałam jedząc kanapkę. Nie chciałam usiąść ponieważ wiedziałam, że Justin tylko tak będzie grał by dobrać mi się do jedzenia. Gdy zobaczyłam, że poklepuje miejsce obok siebie.Zrobiłam dziwną minę, zmarszczyłam brwi i usiadłam sobie koło Fredo. Wyszczerzyłam swoje także białe ząbki do Justina i zaczęła konsumować kolejną kanapkę.
- Lily? - spytała lily
- Tak? - zapytałam
- Idziemy jutro na zakupy? - spytała
- Chciałabym, ale muszę się rozpakować, posprzątać. Do tego trochę odpocząć. Mam dosyć tego szumu. Chce po prostu położyć się w łóżku i spać przez najbliższy tydzień - odpowiedziała
- A ja razem z tobą - rzekł Justin szczerząc do wszystkich swe kły
- Chyba na podłodze - powiedziała Lily
- Nie, to by było już za wiele, będziesz spał pod moim drzwiami - powiedziałam a wszyscy zaczęli się śmiać, oprócz Justina, który siedział z naburmuszoną miną.
- To nie było ani trochę zabawne. - wymamrotał i napił się piwa.
- Było było.- rzekłam i wstała z miejsca - Chce ktoś zapytałam? - zapytałam, a wtedy 3 ręce poleciały w górę, czyli Justina, Fredo oraz Kenniego. - Okey, Kenny, tobie nie dam ponieważ nie obudziłeś mnie gdy wylądowaliśmy....
- TAK, PONIEWAŻ NIE DAŁO SIĘ CIEBIE DOBUDZIĆ. ŚPISZ JAK NIEDŹWIEDŹ! - burknął
- Tym bardziej teraz nie dostaniesz. Nie będę owijała w bawełnę, dam je Fredo. - rzekłam i podałam mu talerz z kanapkami, który chętnie wziął.
- Fredo podzielisz się? - spytał błagalnie Justin
- Nie. Byłeś niegrzeczny - powiedział fredo przeżuwając w buzi kanapkę. Wywróciłam oczami i zaczęłam iść w stronę domu.
- Gdzie idziesz? - spytał Justin
- A co chcesz iść ze mną.? - spytałam uwodzicielsko przegryzając dolną wargę i zatrzepotałam rzęsami.
- Ooooczywiście - rzekł i zaczął wstawać.
- Po moim trupie. - powiedziała i weszłam do domu zanim zdążył zrobić kroczek.Przeszła przez salon, oraz kilka korytarzy i w końcu natrafiłam na windę. Wcisnęłam przycisk i po chwili winda była otwarta, weszłam do niej i wjechałam na samą górę. Gdy winda się otworzyła, wyszłam z niej i poszybowałam do swojego pokoju. Jako, że byłam już dzisiaj zmęczona i była godzina prawie 17.30 postanowiłam, że jutro zrobię porządki oraz ogarnę od góry do dołu cały dom. Otworzyłam pierwszą lepszą walizkę pod ścianą i wzięłam piżamy, oraz kosmetyki. Weszłam do łazienki i nie zastanawiając się napuściłam gorącą wodę do wanny i wsypałam kapsułki które bardzo ładnie pachniały oraz tworzyła się z nich piana. Rozebrałam się do naga i weszłam do wanny od razu się położyłam. Zamknęłam oczy i zaczęłam się relaksować. Po niespełna 15 minutach umyłam swoje ciało i wyszłam z wanny. Od razu owinęłam się ręcznikiem i wyciągnęłam korek z wanny. Stanęłam przed wielkim lustrem. Od razu wytarłam się ubrała przyszykowaną piżamę. Następnie wysuszyłam włosy oraz spięłam go w szybkiego koka. Obmyłam twarz zimną wodą i dopiero wtedy zauważyłam drugie drzwi. Podeszłam do nich i pociągnęłam za klamkę ale nie dało się otworzyć drzwi. Zrezygnowana wyszłam z łazienki i pojawiłam się w swoim pokoju. Zaczęłam chodzić po pokoju i patrzeć na wszystko. Moją uwagę przykuły kolejne drzwi. Tym razem one były otworzone. To co zobaczyłam mnie zaszokowało. To była wielka garderoba. Bardzo mi się spodobała ponieważ zamiast półek mogłam ciuchy mieć na wieszakach i to mnie cieszyło. Wyszłam z garderoby. I skierowałam się na balkon. Otworzyłam go i wyszłam. Znów usłyszałam te śmiechy. Podeszłam do barierki i spojrzałam w dół.
- Do spania dziecioczki! - krzyknęłam z góry, a wszyscy rozejrzeli się do okoła. Zaśmiałam się. - Dobranoc! - krzyknęłam ponownie, no i wtedy jak na złość scoot spojrzał w górę, a po chwili reszta.
- Nie przyjedziesz się pożegnać.? - spytała mnie mama
- Nie, jestem zmęczona.. - rzekłam - Dobranoc - uśmiechnęłam się do wszystkich i przesłałam im buziaczki.
- Sexy wyglądasz w tej piżamce.! - krzyknął bieber.
- Tylko się nie podnieć - wytknęłam do niego język
- Za późno kochanie - zaśmiał się - Lepiej się mnie bój w nocy mała. - dodał
- Mała to twoja pała - wyszczerzyłam kły
- Lily kto cię takich słów nauczył? Nie wolno tak mówić - powiedziała moja mama groźnie.
- Justin mnie tego nauczył. Powiedział, że można tak mówić. - powiedziałam z miną słodkiego psiaczka. Nie było mowy by mi nie uwierzyła.
- Justin. Co ty jej nagadałeś? - zwróciłam się moja mama do Justina z groźną miną.
- Przecież ja nic jej nie mówiłem. Ona kłamie.
- Tak, tak. Jasne. Dobra nara bo chce spać. - powiedziałam i weszła do swojego pokoju. Od razu zrobiło mi się cieplej. Weszłam sobie pod kołderkę i przykryłam się nią. Wzięłam telefon, odblokowałam go i weszłam na TT. Napisałam twetta " Zaczynam nowy rozdział w swoim życiu, bez ciebie, bez nas. Mam nadzieje, że swobie poradzę" dodałam go i już po chwili kilkaset ludzi podawali ten twett dalej oraz lajkowali.. Wyłączyłam telefon, odłożyłam go na półkę nocną. Ułożyłam się wygodnie i już po chwili moje oczy były zamknięte, a ja zaczęłam marzyć oraz śnić.
- Yyyy no ten. To gdzie jesteśmy? - spytałam ogarniajać się.
- Aktualnie na lotnisku. - rzekła
- No dobra - powiedziałam niepewnie
- Ty na prawdę śpisz jak niedźwiedź. - wymamrotała .
- Miła jesteś - syknęłam - która godzina? - spytałam ziewając
- Prawie 5 - powiedziałam
- A gdzie jesteśmy ? - zapytałam ponownie
- W los Angeles. A teraz rusz tą dupę bo inni już dawno polecieli do domu. A ja cię musiałam budzić pół godziny.
- Oj już nie przesadzaj - powiedziałam wychodząc z samolotu
- Nie przesadzam. Oj szkoda, że tego nie widziałaś. Idzie sobie selena za rękę z Justinem. I nagle on nadepnął jej na nogę. Ta zaczęła się na niego wydzierać.
- Już pierwszego dnia skandal - zaśmiałam się
- Się nie dziwę to dziwaczka - dodała Lily i obie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem. - Chodź już bo inni już pojechali.- jak powiedziała tak zrobiłyśmy i już po chwili stałyśmy przed lotniskiem. Wszytko było takie inne. To miejsce, takie magiczne... Pełno ludzi, przechadzających się na obszarze lotniska... Stanęłyśmy jak wryte ponieważ. Po pierwsze na lotnisku nikt szczególnie nie zwracał na nas uwagi, nikt nas nie wołał. Nikomu nie robiono zdjęć. A po drugie nikogo znajomego mi tu nie było. Spojrzałyśmy po sobie z ashley.
- Ashley to gdzie są ci wszyscy? - spytałam
- Stali tu i czekali. - powiedziała przerażona.
- Co my teraz zrobimy? - ponownie zapytałam ją wkurzona oraz przestraszona. My same w wielkim mieście. Nie wiedziałyśmy gdzie iść, co zrobić. Po prostu jeden wielki koszmar. I to wszystko dzięki mnie oczywiście. Bo gdyby kenny mnie obudził to byśmy wszyscy bezpiecznie dotarli do domu, ale nie, on zawsze musi wszystkich wkurzać. Westchnęła ciężko i usiadłam na krawężniku. Oparłam głowę o rękę i zaczęła tupać nogą.
- Zaraz zadzwonię do Fredo. - powiedziała i odeszła na chwilkę od mnie. Siedziałam tak i siedziała. Miałam już dość tego dnia. Byłam głodna, zmęczona, czułam się brudna.
- Zaraz przyjedzie Fredo. - wyrwała mnie z moich myśli Lily.
- To dobrze. - odparłam wstając z krawężnika po czym otrzepałam sobie pupę. - Jaka była jego reakcja kiedy mu powiedziałaś, że jesteśmy na lotnisku? - spytałam
- Zaczął się śmiać i coś tam bełkotał. A na koniec powiedział, że będzie za 15 minut. - przewróciła oczami.
- A justin nie przyjedzie z nim? - spytałam z nadzieją, że powie tak, lecz przeliczyła się.
- Nie. Z resztą nic nie wspominał o JB. - powiedziała - Nie bój się będziecie mogli nacieszyć się sobą w domu. - dodała i poklepała mnie po plecach uśmiechając się zadziornie.
- Co masz na myśli? - spytała sfrustrowana
- Nie gadaj, że nie wiesz. Oboje zaraz się na siebie rzucicie. - rzekła .
- Nie sądzę - powiedziałam przewracając oczami.
- Tylko weźcie jak możecie nie wymieniajcie się śliną przy mnie bo to obrzydliwe. - odparła.
- Może przestać? - wykrzyczała oburzona. - Już nic nas nie łączy, nic oprócz relacji kolega koleżanka. Rozumiesz to? - zapytałam - wczoraj kiedy już wszyscy wychodzili z tego autobusu doszliśmy do wniosku, że lepiej jeżeli będziemy przyjaciółmi. Chce żeby tak zostało.
- Ale jak to? - spytała mrugając oczami.
- No tak to. Jeny. To normalne. Po prostu nie wytrzymałam napięcia i tak po prostu zapytałam się go czy zostaniemy przyjaciółmi. Powiedział, że tak chociaż ja liczyła, że powie Nie i mnie pocałuje, ale przeliczyłam się. Ma mnie gdzieś. Selena miała racje, byłam, jestem i będę dla niego zwykłą gówniarą. W ogóle co ja sobie myślałam, że między nam coś będzie. Boże święty to jest chore i pojebane. - rzekłam unosząc głowę ku górze bo wiedziałam, że nadchodzi fala łez. Moje oczy zaszkliły się przez co było wszystko zamazane, lecz nie chciałam popłakać się obok mojej przyjaciółki. Chciałam być silna i pokazać, że mi nie zależy. Tak na prawdę walczyłam z dwoma światami. Rozum mówił, że mam o nim zapomnieć, że przyje jeszcze na mnie czas, że kiedyś na pewno znajdę kogoś kto będzie opiekuńczy i zostanie ze mną ze względu na wszystko, jednak serce mówiło, co innego. Że mam walczyć do samego końca. Nie poddawać się, bo drugi taki opiekuńczy chłopak i jednocześnie szalony może nie pojawić się w moim życiu. Zawsze wybierałam serce, cokolwiek się działo, zawsze słuchałam głosu serca, lecz teraz muszę posłuchać mojego rozumu. Każdy by mi pewnie powiedział, że źle robię. Że powinnam walczyć o niego. Lecz ja nie potrafię. On jest inny i ja jestem inna. Po prostu jesteśmy z innych bajek. Nie umiem pogodzić się z tym, że może już nigdy nie posmakuje smaku jego ust. Wiem o tym doskonale i chce się z tym pogodzić. Chciałbym mieć taką wróżkę, która przewiduje mi przyszłość , która i doradza i mówi co mam wybrać, co będzie dla mnie lepsze. Lecz to nie jest tak łatwo. W tym życiu by przetrwać trzeba grać. Z tym się pogodziłam. Nie jestem pewna czy dam radę walczyć o niego, o nas. Poddać się czy nie? Tak bardzo bym chciała. Lecz jest już za późno. Teraz wszystko ulegnie zmianie. Boję się spojrzeć mu w twarz i powiedzieć " Tak przyjacielu wszystko jest w porządku". Bo to wszystko jest takie sztuczne. Czemu ludzie muszą kłamać, ukrywać swoje uczucia? Przecież jeżeli się kogoś kocha to robi się dla tej osoby praktycznie wszystko. Tak tak wiem, ja także źle robię ale przecież ludzie już tacy są i to się ni zmieni. Jeżeli jesteś nieśmiała i nie umiesz powiedzieć czegoś wprost nigdy niczego nie osiągniesz........- Boże kiedy on będzie? - spytałam po chwili
- Już jestem - odezwał się głos za nami i obie od razu się odwróciłyśmy.
- No w końcu myślałyśmy, że się nigdy nie doczekamy - powiedziała Ashley i przytuliła się do Fredo.
- Tak tak, gołąbeczki, będziecie mieli dużo czasu w domu, żeby się poprzytulać. - rzekłam i wytknęłam do niej język. Kilka minut później siedziałam już w samochodzie słuchając jak dwójka zakochanych flirtuje ze sobą. Założyłam słuchawki na uszy i włączyłam piosenkę, która leciała i leciała przez całą drogę. Nawet nie zauważyłam kiedy samochód zatrzymał się przed wielkim domem. Domem? To nie był dom, to była Willa, albo raczej Hotel tak wielki, że pomieściłby ze 1000 osób. Wysiadłam z auta i stanęłam jak słup soli. Totalnie nie wiedziała w którą stronę iść, serio. Nawet drzwi wejściowych nie widziałam.
- Chodź - powiedział Kenny. Spojrzałam na niego. Skąd on się tu wziął? Spytałam siebie samą. Przecież była tu sama a nagle on stoi obok. Odgarnęłam swe niezręczne dziwne myśli i ruszyłam za nim.
- Gdzie są wszystkie moje walizki? - spytałam idąc za nim
- W twoim pokoju. - odpowiedział stanowczo.
- AHAAA - przeciągnęłam literkę A i zmarszczyłam brwi. Gdy przeszliśmy przez gęsty lecz nie duży park łączący staw zobaczyłam drzwi i gdy do nich doszliśmy kenny otworzył mi drzwi. Weszłam do środka i rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowała. Wszystkie meble były takie nowoczesne, a zarazem drogie.
- Idziesz na samą górę. Czyli na 4 piętro, skręcasz w prawo, trzecie drzwi . Tam wchodzisz, tam jest twój pokoju. Justin sam ten pokoju wybrał i kazał wszystkim robotnikom go zrobić dla ciebie. Ponieważ chciał i nadal chce mieć blisko ciebie pokoju. A teraz pójdę. Bo jak widzisz, ty możesz sobie odpoczywać, ale niektórzy muszą tu pracować. - powiedział i odszedł. Stałam w miejscu jeszcze dobre kilka minut. Aż w końcu się ruszyłam. Weszłam po woli po schodach na pierwsze piętro. Następnie na drugie, na trzecie piętro trochę się namęczyła, aż w końcu doszłam na wymarzone piętro 4 ostanie. Tych schodów jest więcej niż gdziekolwiek indziej. Dobrze że mają windę. Windę? Coo? Spojrzałam na windę i przymrużyłam oczy. Kenny nie żyjesz. Powiedziałam do siebie w myślach. Skręciłam w prawo, przeszłam kilka kroków. Nie no dobra nie kilka a kilka set chyba aż w końcu doszłam pod moje ukochane drzwi, które miały kolor zgniłej zieleni. Na drzwiach widniała tabliczka z napisem " pokój księżniczki Lily " JUSTIN . Pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. Otworzyłam pokoju i to co zobaczyłam zwaliło mnie z nóg. Mój pokoju był prawie taki sam lecz trochę większy niż kuchnia oraz salon w moim starym domu. Pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się na okrągłe łóżko, które było na środku łóżka.Już nigdy nie chciałam go opuszczać. Byłam zbyt zmęczona, ale teraz czekały mnie wakacje. A po wakacjach, nie wiem sama co zrobię. Wszyscy jesteśmy w kropce. Ta na prawdę to chciałbym iść do szkoły i ją skończyć. Usiadłam na łóżku i zobaczyłam, że przy ścianie leżą kartony oraz walizki. Wstałam niechętnie z łóżku i podeszłam do nich. Ukucnęłam i zobaczyła jakaś karteczkę na której pisało " Moi ludzie byli u twojego taty, zabrali wszystko co należało do ciebie". Otworzyłam jeden karton. Na wierzchu leżał album. Wzięłam go w ręce i otworzyłam. Na pierwszym zdjęciu byłam ja moja mama oraz tata, na następnych wszyscy razem, moja rodzina, pierwsze zdjęcia z ashley, z moimi koleżankami i kolegami z klasy. Nawet się nie zorientowałam, a łzy same zaczęły spływać po moich policzkach. Przejrzałam kolejne dwa albumy. I nagle mój brzuch zaczął się wywijać. Odłożyłam wszystko na karton i postanowiłam, że po małej obiado-kolacji. Wyszłam więc z pokoju, ty razem zjechała na parter windą. Nie będę czołgać się po schodach. Gdy stałam już na parterze wszędzie było tak cicho. Nie wiedziałam gdzie są wszyscy. Zaczęłam chodzić po domu i wchodzić do każdego pomieszczenia. Otwierałam każde drzwi, które widziałam lecz nigdzie nie było nikogo. W końcu po chyba 15 minutach znalazłam kuchnie. Spojrzałam na wielki wiszący zegar i wtedy zobaczyłam, że jest godzina 16.50. Strasznie zgubiłam poczucie czasu. Może dla tego że prawie pół godziny po tym gdy wszyscy wyszli już z samolotu ja dopiero się obudziłam, może dlatego, że przez prawie godzinę siedziałam z ashley i czekałam aż przyjedzie, może dlatego, że jechaliśmy ponad pół godziny, no mnie trochę mnie no i na końcu dlatego, że stałam jak słup soli w wielkim domu i leżałam przez kilka minut. Czas leci nieubłaganie. Podeszłam do wielkiej lodówki i otworzyłam ją. Przez znów kilkanaście minut zastanawiałam się co by wziąć, aż w końcu postawiłam na kanapki z szynką, pomidorem, szczypiorkiem, serem. Wyjęłam wszystkie potrzebne składniki, chlebek oraz masełko i zrobiłam sobie kanapki.Ładnie wszystko ułożyłam na talerzu i posprzątałam po sobie. Wzięłam talerz w ręce oraz jedną kanapkę w drugą i zaczęłam jeść. Gdy przechodziłam obok salonu usłyszałam jakieś śmiechy.. Podeszłam bliżej okna i zobaczyłam wszystkich. Totalnie. Siedzieli sobie przy ognisku z piwskami i śmiali. Wszyscy. Justin, Scoot, Moja mama, Lily, Fredo, Jazzy, gitarzysta justina oraz parę innych osób. Bieber siedział do mnie tyłem więc mnie nie wiedział, ale na moje nieszczęście Lily mnie zobaczyła i zaczęła do mnie machać, a wtedy wszyscy mnie zobaczyli. Spojrzałam na Bieber'a który ukazał te swoje białe ząbki. Przewróciłam oczami. Otworzyłam szklane drzwi od balkonu i wyszłam. Podeszłam do nich i po prostu stałam jedząc kanapkę. Nie chciałam usiąść ponieważ wiedziałam, że Justin tylko tak będzie grał by dobrać mi się do jedzenia. Gdy zobaczyłam, że poklepuje miejsce obok siebie.Zrobiłam dziwną minę, zmarszczyłam brwi i usiadłam sobie koło Fredo. Wyszczerzyłam swoje także białe ząbki do Justina i zaczęła konsumować kolejną kanapkę.
- Lily? - spytała lily
- Tak? - zapytałam
- Idziemy jutro na zakupy? - spytała
- Chciałabym, ale muszę się rozpakować, posprzątać. Do tego trochę odpocząć. Mam dosyć tego szumu. Chce po prostu położyć się w łóżku i spać przez najbliższy tydzień - odpowiedziała
- A ja razem z tobą - rzekł Justin szczerząc do wszystkich swe kły
- Chyba na podłodze - powiedziała Lily
- Nie, to by było już za wiele, będziesz spał pod moim drzwiami - powiedziałam a wszyscy zaczęli się śmiać, oprócz Justina, który siedział z naburmuszoną miną.
- To nie było ani trochę zabawne. - wymamrotał i napił się piwa.
- Było było.- rzekłam i wstała z miejsca - Chce ktoś zapytałam? - zapytałam, a wtedy 3 ręce poleciały w górę, czyli Justina, Fredo oraz Kenniego. - Okey, Kenny, tobie nie dam ponieważ nie obudziłeś mnie gdy wylądowaliśmy....
- TAK, PONIEWAŻ NIE DAŁO SIĘ CIEBIE DOBUDZIĆ. ŚPISZ JAK NIEDŹWIEDŹ! - burknął
- Tym bardziej teraz nie dostaniesz. Nie będę owijała w bawełnę, dam je Fredo. - rzekłam i podałam mu talerz z kanapkami, który chętnie wziął.
- Fredo podzielisz się? - spytał błagalnie Justin
- Nie. Byłeś niegrzeczny - powiedział fredo przeżuwając w buzi kanapkę. Wywróciłam oczami i zaczęłam iść w stronę domu.
- Gdzie idziesz? - spytał Justin
- A co chcesz iść ze mną.? - spytałam uwodzicielsko przegryzając dolną wargę i zatrzepotałam rzęsami.
- Ooooczywiście - rzekł i zaczął wstawać.
- Po moim trupie. - powiedziała i weszłam do domu zanim zdążył zrobić kroczek.Przeszła przez salon, oraz kilka korytarzy i w końcu natrafiłam na windę. Wcisnęłam przycisk i po chwili winda była otwarta, weszłam do niej i wjechałam na samą górę. Gdy winda się otworzyła, wyszłam z niej i poszybowałam do swojego pokoju. Jako, że byłam już dzisiaj zmęczona i była godzina prawie 17.30 postanowiłam, że jutro zrobię porządki oraz ogarnę od góry do dołu cały dom. Otworzyłam pierwszą lepszą walizkę pod ścianą i wzięłam piżamy, oraz kosmetyki. Weszłam do łazienki i nie zastanawiając się napuściłam gorącą wodę do wanny i wsypałam kapsułki które bardzo ładnie pachniały oraz tworzyła się z nich piana. Rozebrałam się do naga i weszłam do wanny od razu się położyłam. Zamknęłam oczy i zaczęłam się relaksować. Po niespełna 15 minutach umyłam swoje ciało i wyszłam z wanny. Od razu owinęłam się ręcznikiem i wyciągnęłam korek z wanny. Stanęłam przed wielkim lustrem. Od razu wytarłam się ubrała przyszykowaną piżamę. Następnie wysuszyłam włosy oraz spięłam go w szybkiego koka. Obmyłam twarz zimną wodą i dopiero wtedy zauważyłam drugie drzwi. Podeszłam do nich i pociągnęłam za klamkę ale nie dało się otworzyć drzwi. Zrezygnowana wyszłam z łazienki i pojawiłam się w swoim pokoju. Zaczęłam chodzić po pokoju i patrzeć na wszystko. Moją uwagę przykuły kolejne drzwi. Tym razem one były otworzone. To co zobaczyłam mnie zaszokowało. To była wielka garderoba. Bardzo mi się spodobała ponieważ zamiast półek mogłam ciuchy mieć na wieszakach i to mnie cieszyło. Wyszłam z garderoby. I skierowałam się na balkon. Otworzyłam go i wyszłam. Znów usłyszałam te śmiechy. Podeszłam do barierki i spojrzałam w dół.
- Do spania dziecioczki! - krzyknęłam z góry, a wszyscy rozejrzeli się do okoła. Zaśmiałam się. - Dobranoc! - krzyknęłam ponownie, no i wtedy jak na złość scoot spojrzał w górę, a po chwili reszta.
- Nie przyjedziesz się pożegnać.? - spytała mnie mama
- Nie, jestem zmęczona.. - rzekłam - Dobranoc - uśmiechnęłam się do wszystkich i przesłałam im buziaczki.
- Sexy wyglądasz w tej piżamce.! - krzyknął bieber.
- Tylko się nie podnieć - wytknęłam do niego język
- Za późno kochanie - zaśmiał się - Lepiej się mnie bój w nocy mała. - dodał
- Mała to twoja pała - wyszczerzyłam kły
- Lily kto cię takich słów nauczył? Nie wolno tak mówić - powiedziała moja mama groźnie.
- Justin mnie tego nauczył. Powiedział, że można tak mówić. - powiedziałam z miną słodkiego psiaczka. Nie było mowy by mi nie uwierzyła.
- Justin. Co ty jej nagadałeś? - zwróciłam się moja mama do Justina z groźną miną.
- Przecież ja nic jej nie mówiłem. Ona kłamie.
- Tak, tak. Jasne. Dobra nara bo chce spać. - powiedziałam i weszła do swojego pokoju. Od razu zrobiło mi się cieplej. Weszłam sobie pod kołderkę i przykryłam się nią. Wzięłam telefon, odblokowałam go i weszłam na TT. Napisałam twetta " Zaczynam nowy rozdział w swoim życiu, bez ciebie, bez nas. Mam nadzieje, że swobie poradzę" dodałam go i już po chwili kilkaset ludzi podawali ten twett dalej oraz lajkowali.. Wyłączyłam telefon, odłożyłam go na półkę nocną. Ułożyłam się wygodnie i już po chwili moje oczy były zamknięte, a ja zaczęłam marzyć oraz śnić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz