sobota, 31 maja 2014

Rozdział 28

Dostrzegłam, że to Ariana Grande.Nie mogłam uwieżyć, że ją widzę.Zawsze chciałam ją spotkać. Obie wstałyśmy.

- Ja, ja, ja jaa Przepraszam - jąkałam się. - Nic ci się nie stało?

- Nie, jest dobrze. - powiedziała otrzepując się.

- Przepraszam, na prawdę, nie zauważyłam cię.

- Na prawdę nic się nie stało. - uśmiechnęła się do mnie.

- Lily jestem - wyciągnęłam w jej kierunku rękę.

- Ariana, ale to już pewnie wiesz. - zaśmiała się i uścisnęła moją rękę. - Wiesz, powiem ci szczerzę, że gdzieś już cię chyba widziałam. Dokładnie nie wiem to gdzie, ale wiem, że wiedziałam. Nie mogę sobie przypomnieć tylko gdzie. - rzekła.

- Może ci się z kimś pomyliłam. Albo coś. - zaśmiałam się.

- Jestem pewna, że cię gdzieś widziałam. - przez chwilę wpatrywała się w niebo - Już wiem. Ty jesteś
ta od Bebsa.

- Od Bebsa? - spytałam.

- No jesteś jego przyjaciółką , koleżanką, nie wiem jak cię tam nazwać. Wiem, że was razem widziałam. Zgadłam?

- No niestety tak.

- Czemu niestety? - spytała.

- To skomplikowane. - rzekłam.

- Masz ochotę na lody, po drodze mi wszystko powiesz. - uśmiechnęła się.

- Czemu nie. - odparłam i ruszyłyśmy w stronę butki z lodami.

- No to opowiadaj co się tam w twoim życiu dzieje. I żeby nie było, to zostanie tylko między nami. - Powiedziała.

- Nie wiem od czego mam zacząć.

- Może od początku.

- Może powiem w ten sposób. Moje życie teraz wywróciło się do góry nogami. Moja przyjaciółka zmieniła się. Jeszcze parę tygodni temu nikt nie mógł jej tknąć, a teraz ona sama chłopak wskakuje do łóżek. Do tego Justin. To znaczy teraz jest między nami dobrze, ponieważ jesteśmy przyjaciółmi więc on aż takim dużym kłopotem nie jest, za to bardziej boje się o moja przyjaciółkę. - powiedziałam.

- Co do twojej przyjaciółki to powiem iż to dziwna sytuacja. Ale nie wiń jej za nic bo to pewnie wszystko wina chłopaków. To oni nią manipulują. Zapewniają jej wszystko, a tak na prawdę gdy tylko się z nią prześpią to z nią skończą. Ona to prędzej czy później zobaczy. - uśmiechnęła się do mnie. Po kilku sekundach byłyśmy już koło budki z lodami.

- Ja poproszę waniliowe- rzekła Ariana - a dla ciebie? - spytała

- Toffi poproszę. - dodałam,. Po chwili dostałyśmy swoje zamówienie. Ariana zapłaciła i poszłyśmy dalej. Zaczęłam konsumować swojego loda.

- A co do Justina to ci powiem, że z niego jest świetny przyjaciel. Tylko selena jest nachalna i on się przez to często denerwuje. Widać, że ona za wszelką cenę chce zatrzymać Justina przy sobie. Ale wiesz co? Nie daj jej wygrać. Twoje szczęście powinno być dla ciebie najważniejsze. A skoro ty  jesteś szczęśliwa będąc jego przyjaciółką to powinnaś go ochraniać przed złymi dziewczynami.

- A co jeżeli on znów się w nie zakocha? - spytałam

- To będzie miała pewność, że on nie jest prawdziwym przyjaciele.. - odpowiedziała - W ogóle która to już godzina? - spytała. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz.

- Za 20 minut będzie 14.

- O Jejku to już ta godzina. Będę musiała cię przeprosić, ale muszę już iść. - powiedziała.

- No dobrze skoro musisz. To leć. - westchnęłam.

- Dam ci moją wizytówkę, jak będziesz chciała pogadać to zadzwoń. - podała mi swoją wizytówkę, pocałowała w policzek i poszła. Chwilę jeszcze tak spacerowałam, aż doszłam do Galerii Handlowej. Wchodziłam do każdego sklepu po kolei i z każdego sklepu wychodziłam z jedną rzeczą. Po zakupach wyszłam z centrum. Nie miałam sił iść. Usiadłam na pobliskiej ławce stawiając torby obok siebie by nikt mi ich nie ukradł i wybrałam numer do Justina, po czterech sygnałach odebrał

Rozmowa telefoniczna.
- Hej co robisz? - spytałam jako pierwsza.
- Cześć skarbie, siedzę w studiu z chłopakami i nagrywamy nową piosenkę, a ty co robisz? Nie miałabyś ochoty wpaść? - spytał.
- No mogę, ale mógłbyś po mnie przyjechać pod centrum handlowe, obkupiłam się tak, że to masakra. - zaśmiałam się do telefonu
- Przepraszam cię skarbie, ale teraz aktualnie ja nie mogę. - odpowiedział smutno
- No trudno, będę musiała sobie dać radę sam. - westchnęłam.
- Nie, ani mi się rusz z tamtą. Zaraz wyśle po ciebie Fedo. - rzekł.
- No dobrze, to ja czekam. Pa. - powiedziałam
- Pa słoneczko - pożegnał się i rozłączył. Schowałam telefon do spodni. Usiadłam na ławce i czekałam na Fredo. Zdziwiło mnie to, że Justin odzywa się w taki miły sposób do mnie. Na fredo nie czekałam zbyt długo bo już po 10 minutach pojawił się koło centrum Wysiadł z auta i zaczął się rozglądać.. Od razu wstałam podeszłam do niego.

- Za tobą głupku - krzyknęłam do niego, a on od radu się obrócił i stanął jak słup soli.

- Co ty całe centrum Handlowe obkupiłaś? - spytał.

- No w połowie - zaśmiałam się. - Fredo wziął do moje wszystkie torby i łożył je do bagażnika. Usiadłam sobie na miejscu pasażera, a po chwili Fredo usiadł na miejsce kierowcy. Odpalił samochód i ruszyliśmy. Po 10 minutach byliśmy już pod studiem. Wysiadłam z auta i szłam w stronę drzwi lecz gdy chciałam wejść zatrzymał mnie ochroniarz.

- A panienka dokąd? - spytał.

- Jak śmiesz pytać jeszcze. To przecież dziewczyna Justina Biebera. Oj Justin nie będzie zadowolony jak mu powiem, że nie chciałeś jej wpuścić. - powiedział fredo podchodząc do nas.

- Nie wiedziałem. Przepraszam panienko. - ochroniarz otworzył mi drzwi.

- Ale ja ... - nie zdążyłam powiedzieć, bo fredo wepchnął mnie do środka. Przeliśmy przez wąski korytarz, weszliśmy do windy, po chwili jednak wyszliśmy. Kolenie znów przeszliśmy przez korytarz i weszliśmy do pomieszczenia pełnego ludzi. Było tu parę osób które znam, parę osób których nie znam i jedna osoba znienawidzona przez mnie osoba. Selena. Skrzywiłam się od razu gdy zobaczyłam jak ta stoi nad nim i masuje jego plecy. Nikt oczywiście nie widział nas bo każdy patrzał się na ekran i słuchał piosenki Justina. Po chwili fredo chrząknął, a wszyscy razem z Justinem i Seleną na nas spojrzeli. Spojrzałam w jego oczy, uśmiechnął się do mnie, jednak jak wymusiłam uśmiech na twarzy widzą, że selena nadal trzyma rękę na jego plecach. Chyba to wyczuł ponieważ spojrzał się groźnie na selene, jednak ta tylko się do niego uśmiechnęła.
"On jest twój. Nie pozwól by jakaś dziewczyna popsuła twoją przyjaźń." - powiedziałam sobie w myślach. Otrzęsłam się z myśli i podeszłam bliżej niego. Reszta ludzi wróciła do swojej pracy.

- Ślicznie wyglądasz. - szepnął mi do ucha.

- Dziękuję - powiedziałam uśmiechając się.

- Dostanę buzi na Dzień Dobry? Bo jeszcze się chyba nie witaliśmy. - uśmiechnął się zadziornie oblizując usta na co zaśmiałam się. Na jego życzenie pocałowałam go w policzek.

- Dzień dobry - przywitałam się i usiadłam na kanapie która stała pod ścianą. Po chwili znalazł się na niej także Justin.

- A ty nie powinieneś tam przy nich stać i nimi zarządzać? - spytałam.

- Poradzą sobie, ja muszę się zająć tobą. - uśmiechnął się cwaniacko szczerząc ząbki.

- O której kończysz? - spytałam go bawiąc się jego palcami u rąk.

- Za pół godziny. - odpowiedział.

- Nie zgadniesz kogo dzisiaj poznałam. - wyszczerzyłam się,

- No kogo? - spytał'

- Ariane, szłam sobie dzisiaj parkiem i na nią wpadłam, a potem gadałyśmy i dała mi swoją wizytówkę. Powiedziała, że jak będę chciała to mogę do niej zadzwonić i pogadać z nią. - mówiłam, a Justin bawił się moim włosami.

- To się cieszę, że ci się dzień udał. A co później robiłaś, bo przecież byłaś w centrum handlowym.

- Ty wiesz, że ona obkupiła prawie pół centrum handlowego? - powiedział Fredo siadając obok nas.

- To prawda? - spojrzał na mnie. Przegryzłam słodko dolną wargę.

- No chciałam sobie coś kupić. To kupiłam - uśmiechnęłam się słodko.

- Potem sobie obejrzę. - uśmiechnął się do mnie. Przytuliłam się do niego. Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się bo poczułam ręce Justina na mojej talli. Siedzieliśmy tak wtuleni przez 15 minut aż w końcu wszyscy skończyli swoją pracę.

- Dobra koniec na dzisiaj powiedział jakiś koleś. Możemy rozejść się do domów. - klasnął. w ręce.

- Skoro możemy już iść to chodźmy. - Powiedział bebs wstając razem ze mną. Wzięłam swoją torebkę i razem z justinem wyszłam z pomieszczenia. Lekko złapał mnie za rękę, a ja splotłam nasze palce. Wszyliśmy ze studnia i wsiedliśmy do samochodu. Justin odpalił samochód i ruszyliśmy. Przez pierwsze kilka minut panowała cisza, ale nie była to niezręczna cisza. Jednak po chwili Justin się odezwał.

- Gadałaś już z Lily?

- Niestety nie. Rano tylko zamieniłyśmy parę słów. Ale nie chce z nią gadać.

- Wiem, że to dla ciebie trudne ale będziecie musiały pogadać.

- Rozumiem, że ona ma potrzeby, ale ja tez je mam i jakoś nie wskakuje do łóżka pierwszemu lepszemu.

- A do mnie to co?

- Tobie nie wskoczyłam. - Odparłam krzyżując ręce na piersiach.

- Mi wleciałaś. - zaśmiał się Justin.

Rozdział 27


Oczami Justina.


Obudziłem się dość wypoczęty, a to dlatego, że spałem dzisiaj z najpiękniejszą kobietą na ziemi, nie licząc moje mamy oraz siostry.  Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się. Pocałowałem ją w czoła, na co na mocniej zacisnęła ręce na mojej klatce piersiowej. By jej nie budzić, lekko wysunąłem się z jej objęć.  Skorzystałem z okazji i udałem się pod prysznic.  Umyłem swoje ciało żelem arbuzowym. Wyszedłem spod prysznica, owinąłem ręcznik wokół swoich bioder. Wyciągnąłem suszarkę i zacząłem suszyć włosy układając je lekko do góry. Nie musiałem stosować, żadnych żelów, ponieważ one po pewnym czasie same zaczęły układać się w górę.
 
- No cześć Justin, kolejny dzień, a ty znów wyglądasz tak świeżo. Jaki masz sposób na tą świeżość. - mówiłem do lustra jak dziennikarz, czy bóg wiem kto tam.
 
- Ohhh to moja słodka tajemnica. - rzekłem szczerząc swoje boskie białe kły. Zaśmiałem się. Wyszedłem z łazienki i wszedłem do garderoby. Ściągnąłem ręcznik i ubrałem się. Wyszedłem, a ona nadal spała. Podszedłem do niej, musnąłem lekko w usta i wyszedłem z pokoju. Zszedłem na dół i wszedłem do kuchni, gdzie była mama Lily.
 
- Dzień dobry - przywitałem się nalewając sobie soku do szklanki.
 
- Hej, jak się spało.? - spytała
 
- Wspaniale. - Odpowiedziałem przerywając picie soku.
 
- No to się cieszę. - rzekła. Po chwili do kuchni wszedł scoot.
 
- Justin o której jedziemy?
 
- Nie wiem. - powiedziałem - Możemy nawet zaraz.
 
- No dobra, a co z Lexi? - spytał.
 
- Jak na razie to śpi, a potem jak się obudzi to może zadzwoni. Z resztą musze dać jej trochę swobody. - Uśmiechnąłem się do niego., po czym wypiłem resztę soku i wsadziłem szklankę do prawie pełnego zlewu. Wyszedłem z kuchni kierując się w stronę wyjścia. Jednak gdy zobaczyłem schodzącego w dół po schodach Fredo zwolniłem i podszedłem bliżej schodów.
 
- Jak tam Bro? - Chciałem przybić mu grabę ale on mnie walnął w tył głowy. - Ałł, a to za co? - pomasowałem bolące miejsce.
 
- Za to że mnie wczoraj wystawiłeś. - powiedział ze złością.
 
- Nie denerwuj się tak. Przecież nic się nie stało.
 
- Ale mogłeś mnie uprzedzić, że ci się nie chce.
 
- Wtedy ty tez byś nie poszedł, a ja chciałem pobyć sam w towarzystwie Lily
 
- Dobra jako że jesteś głupi wybaczam ci to.
 
- Dzięki. - rzekłem od niechcenia - Chcesz się przejechać do studia? - spytałem
 
- Dobra. Daj mi 5 minut. - wybełkotał i polecał do góry. Ja w tym czasie wziąłem kluczyki od swojego samochodu i ruszyłem do garażu. Gdy już tam byłem wsiadłem do samochodu, otworzyłem elektryczny garaż i wyjechałem na podjazd czekając na Fredo, który też po chwili się pojawił. Wsiadł i bez słowa ruszyłem w stronę studia. Tutaj ulice nie było aż ta tłoczne.
 
- No więc jak było? - spytał z Nienacka Fredo.
 
- Ale z czym? - zapytał marszcząc brwi ponieważ nie miałem zielonego pojęcia o co mu chodzi.
 
- No wiesz, z Lily. Pewnie się działo. - oznajmił. W tym momencie przegiął.
 
- Nic nie było. Jedynie co widziałem to jej cycki. Bo miała prześwitującą koszulkę.
 
- I wiesz. Jerry nie ruszył? - spytał
 
- Ej jestem jej przyjacielem.  A po za tym nie zależy mi na tym żeby zdjąć z niej majtki tylko żeby była szczęśliwa.
 
- Widzę że jednak dałeś sobie spokój.
 
- Bo mi zależy, to czemu nie. Zmieniając temat co działo się po imprezie? - spytałem
 
- A jak myślisz. Wylądowaliśmy w łóżku.
 
- Chcesz z nią coś więcej czy wolisz tylko przelotny romans?
 
- Raczej to drugie. Nie chce się do niej zbytni przywiązywać. Bo potem będzie miała nadzieje na cos więcej.
 
- Nie chce się wtrącać bo to nie moja sprawa. Ale jeżeli ja tak teraz zostawisz to cię znienawidzi, a razem z nią Lily, a potem będzie tak, że jako, że ja jestem twoim kumplem to Lexi przestanie się do mnie i do ciebie odzywać, a wtedy to ja się na ciebie obrażę i zostaniesz sam. Masz z tym coś zrobić.
 
- Porozmawiam z nią. - powiedział i odwrócił głowę w stronę szyby. Do końca naszej podróży żaden  nas się nie odezwał. Gdy dojechaliśmy do studia, wysiedliśmy z samochodu, oczywiście nie obeszło się bez fotoreporterów, który robili nam zdjęcia. Weszliśmy do studia i od razu poczułem się lepiej. Wjechaliśmy na górę windą, po czym weszliśmy do studia.
 
- Siema - przywitałem się z każdym.
 
- To co nagrywamy?
 
- Oczywiście - odpowiedziałem i wszedłem do pustego pomieszczenia, gdzie byłem teraz tylko ja, słuchawki, woda, piosenka.


Oczami Lexi


Otworzyłam powolnie oczy. Światło dostawał się do pokoju. Pomacałam drugą stronę łóżka, lecz czułam tylko prześcieradło. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Powoli zaczęłam przypominać wydarzenia z dzisiejszej nocy. Chciałam by to był tylko sen lecz na marne. Wyślizgnęłam się z łóżka i poszłam do swojego pokoju. Odbyłam szybką poranną toaletę i ubrałam się. Zeszłam na dół. Lecz nikogo tam nie zastałam. Zawsze myślałam, że w domu takich sławnych gwiazd wszędzie przechadzają się ludzie, a tu cisza i spokoju. Wszyscy gdzieś powybywali. Weszłam do kuchni, zrobiłam sobie kanapki z pomidorem oraz herbatę. Szczerze dzisiejszy dzień zapowiadał się nudno. Justin pojechał do studia, mogłam też jechać, ale nie chciałam widzieć krzywej mordy Seleny. Pewnie teraz sobie siedzi i gapi się na Justina. Ehhh. Wytrzymam. Po zjedzonym śniadaniu, umyłam zęby. Postanowiłam, że pójdę na miasto, gdziekolwiek. Usiadłam sobie na zimnej podłodze i zaczęłam zakładać buty. 
 
- Hej gdzie idziesz? - spytał znany mi głos, odwróciłam się i spojrzałam na tą osobę. 
 
- Na spacer - odparłam bezinteresownie 
 
 
- A mogę iść z tobą, nudzi mi się.? - spytała 
 
- Nie sądzę, by to był dobry pomysł - rzuciłam do niej i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Wiem, może i źle zrobiłam zostawiając Ashley samą w domu bez nikogo, bo może chciała teraz komuś się wyżalić. Ale to jej sprawa. Sama tego chciała. Wyszłam po za terytorium teraz to już mojego domu. Wyciągnęłam telefon i słuchawki i włączyłam sobie Piosenkę Bednarka - Cisza. Szłam wąskimi uliczkami, ludzie przechodzili koło mnie. Mówi się, że to ty, tylko ty masz problemy lecz prawda jest taka, że to wszyscy ludzie na całym świecie mają problemy, więc nie jesteś sam. Mówisz, że masz najgorzej, a spójrzcie prawdzie w oczy. Wy, my, nie głodujecie nie głodujemy, mamy wszystko czego chcemy, a dzieci w Afryce. Czemu ludzie są tak podli, czemu nie mogą się podzielić. Zawsze ludzie mi powtarzali, twoje życie jest idealne, masz mamę która zna Justina. Możesz mieć wszystko, możesz mieć Justina bo jesteś ładna. Ale gdyby oni wiedzieli jak jest na prawdę, nie mówiliby że dobrze mi się żyje. Nie potrzebne mi są pieniądze do szczęścia, przystojny chłopak. Tylko rodzice, dwójka rodziców, którzy będą zawsze przy mnie. Przyjaciółka z którą nawet o najgorszych rzeczach będę porozmawiać. Mam wrażenie, że się staczam, że wszyscy bardzo mi bliscy odchodzą od mnie. Kilka minut byłam w strefie wielkiego miasta. Wszędzie pełno sklepów. Jednak wolałam iść gdzie indziej. Przeszłam chyba przez pięć ulicy i w końcu znalazłam się w parku, obok był skejtpark, gdzie pełno chłopaków z grzyweczkami jeździło sobie na deskach. Szłam powolnie,wsłuchując się w słowa piosenki, mój wzrok był spuszczony na moje buty. Nagle na kogoś wpadłam i chyba oboje się przewróciliśmy. Po chwili gdy spojrzałam na tą osobę dostrzegłam, że to.....  

_________________________________________

Rozdział 26

Usłyszałam cichy trzask .Otworzyłam oczy lecz zrobiło się cicho. Obróciłam się na bok w stronę Justina i przykryłam się kołdrą. Powoli znów zaczęłam zasypiać, lecz tym razem usłyszałam czyiś krzyk. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Przetarłam oczy. W całym pokoju było ciemno. Spojrzałam na Justina, spał słodko. Włosy miał całe rozczochrane, a usta lekko rozchylone. "Cały Idealny". Pomyślałam. Każda mogłaby go mieć. Niby każda mi zazdrości. Ale ja nie chce być taka. Strasznie boje się, że Fani by mnie nie zaakceptowali. Wolę by ludzie o mnie nie wiedzieli.  Wiem, że do puki Selena będzie blisko Justina, ja nie mogę być. Mam wrażenie, że oni będą jeszcze ze sobą. Mam takie przeczucia, a dlaczego. Ponieważ to była jego pierwsza najdłuższa miłość. Byli ze sobą 2 lata a to strasznie dużo. Na pewno gdzieś w jego sercu jest jeszcze Selena. Pomyślałam i ponownie tej nocy usłyszałam coś dziwnego. To był raczę Jęk, kilka sekund później Jęki były coraz głośniejsze.

-Justin! - szepnęłam mu cichutko do ucha. Mruknął i odwrócił się na drugi bok. - Justin! - powiedziałam trochę głośniej - jednak on nawet nie drgnął. Walnęłam się z otwartej dłoni w czoło. Wstałam z łóżka, po czym wyszłam z pokoju. Powoli bezszelestnie próbowałam zejść na dół. Jęki były coraz głośniejsze. Podeszłam do drzwi w których dwie osoby uprawiały miłość xd. Przysunęłam ucho do drzwi.

- Mocniej Fredo, mocniej ! - krzyczał mi bardzo znany głos. Otworzyłam szeroko usta. " Ashley " Pomyślałam. - Boże - szepnęłam do siebie i odsunęłam się kilka centymetrów w tył. Ashley się puszcza. To nie jest moja przyjaciółka. On ją zmienił. Poczułam jak słona substancja spływa po moich policzkach. Zawsze obiecywałyśmy sobie, że będziemy miłe. Nie będziemy zachowywać się jak te niektóre pustaki. Zawiodłam się na niej całkowicie. Stałam dłuższą chwilę. Postanowiłam, że odejdę. Lecz zamiast iść spać zeszłam na dół. Gdy zeszłam o dziwko światło w kuchni było zapalone. Weszłam i zobaczyłam scoota. Siedział sobie tyłem do mnie i pił picie.

- Hej ty tez nie możesz spać? - spytał i dopiero wtedy obrócił się w moją stronę.

- Ja wcale nie spałem.- odpowiedział - A ty? Płakałaś? - spytał

- Nie, to znaczy tak, troszeczkę - rzekłam.

- Justin? - zapytał

- Co justin?- zapytałam marszcząc brwi

- Justin ci coś zrobił, albo powiedział i się pokłóciliście? - zapytał

- Nie. Nie przez niego. Między nami jest dobrze. - odpowiedziałam

- To co się stało?

- Ehhh to długa Historia. - westchnęłam.

- Hej, mamy czas, noc jest młoda i długa. - powiedziałam poruszając brwiami, jednak mój humor był taki sam jak kilka minut temu. Wzięłam sobie puszkę coli z lodówki i usiadłam na przeciw niego.

- Nie wiem od ciebie zacząć - rzekłam otwierając puszkę.

- Może od początku - powiedział

- Kiedy miałam paręnaście lat. Moja mama dostałe pracę u was. Kiedyś też pracowała jak charakteryzatorką ale takich mniej znanych gwiazd, aż trafiła na Justina. Kiedy jeszcze wam nie pomagała i pracowała u innej gwiazdy z rodzicami żyłam w zgodzie. Chociaż moi rodzice byli już po rozwodzie kochali mnie. Miałam wszystko co sobie zamarzyłam. Dla mojego wtedy aż tak bardzo nie liczyły się córki mojej drugiej macochy, bardziej ja. Z ashley zawsze trzymałyśmy się razem. Wszędzie razem wychodziłyśmy. To była istna bajka po mimo, że nie miałam chłopaka. Z resztą jeszcze kilka lat temu chłopacy mnie nie interesowali. ashley zawsze mi powtarzała, że każdy chłopak się za mną ogląda, ale ja wiedziałam, że to nie pora i czas na chłopaka. Co weekend raz to ja u ashley nocowałam, raz to ona u mnie. Była jak moja siostra.

-A teraz nie jest? - spytał.

- Mogę dokończyć? - zapytałam, a on podniósł ręce w geście obrony. Uznałam to za pozwolenie. - Kiedy moja mama dostała u was pracę, musiałam przeprowadzić się do taty. Na początku wszystko było normalnie. Mogłam chodzić do szkoły, spotykać się ze znajomymi. I robić to na co mam ochotę. Chciałam spełniać marzenia. Tak jak każdy. Jednak to prysło jak bańka mydlana. Mój tata się zmienił. Zaczął przychodzić pijany do domu. Słuchał tylko i wyłącznie tej swojej nowej żony, a mojej macochy. Następnie powiedział, że nie mogę chodzić do szkoły ponieważ jest dużo roboty w domu. I od tego się zaczęło. Musiałam robić to co mi każą inaczej byłam zamykana na jeden dzień w piwnicy o bochenku chleba i szklance wody. Miałam tego dość. Inni znajomi chodzili do szkoły, na imprezy. Ja nie mogłam. To było nie do zniesienia. Za każdym razem gdy dzwoniła do mnie mama musiałam kłamać jej że wszystko jest w porządku. A Ashley była wtedy moim aniołem. Pomagałam mi to znosić. Jednak tego wieczoru kiedy uciekłam z domu mój ojciec był tak pijany. A że jego zony nie było musiał się poznęcać nad mną. Chciał mnie zgwałcić. Wtedy już wiedziałam, że to koniec. On mnie zabije. Ale kiedy zawsze się poddawałam głos mamy pojawiał się w mojej głowie " Podążaj za swoimi marzeniami. Nie poddawaj się. Bo tylko na to czekają ludzie. Byś się poddała. Chcą zobaczyć strach w twoich oczach. " I wtedy po prostu kopnęłam go i uciekłam. Nie wiedział gdzie Ashley mieszka więc nie mógł mnie znaleźć i wtedy tej samej nocy zadzwoniłam do mamy, wtedy to ona mnie do tego zmusiła. Ona wykręciła numer ona mi pomogła. To wszystko to jej zawdzięczam. Kiedy już znalazłam się w waszym świecie. W tym wielkim świecie. Poznałam Justina. On całkowicie zmienił moje życie. Na początku była nieśmiała bo co. Taka światowa gwiazda jak on spojrzy na taką zwykłą prosta dziewczynę jak ja. Było jak w bajce. Był moim kolegą. Teraz jest przyjacielem, takim od serca. Kiedy była ta afera, że niby to ja jestem jego dziewczyną. Co się pierwszy raz całowaliśmy wtedy miałam mieszane uczucia. Czy to na prawdę jest mój przyjaciel czy też ktoś więcej. Jednak uświadomiłam sobie, że on był błędem w moim życiu gdy zobaczyłam go z Seleną. Wtedy straciłam do niego zaufanie. Jednak kiedy dowiedziałam się prawdy, że to wszystko jest jedną wielką ściemą to postanowiłam, że mu wybaczę. Jednak późniejsze wydarzenia. To było za szybko. Teraz jesteśmy przyjaciółmi jest mi z tym dobrze, mu chyba też. Tak mi się wydaję. Ale  kolejne nie było aż tak przyjemne. Przez ten cały czas kiedy tu byłam moje kontakty ze Ashley się pogorszyły. A kiedy dowiedziałam się, że ona i Fredo robią to. Wściekłam się na nią, lecz na niego bo on ją wykorzystał. Było mi jej żal bo to moja przyjaciółka. Ale dzisiaj to się zmieniło kiedy wiedziałam, że oni kolejny raz to robią. To jest okropne kiedy myślisz, że znasz swoja przyjaciółkę na wylot. Kiedy wiesz, co zrobi i kiedy zrobi. A jednocześnie nie znasz jej wcale i tak do końca nie wiesz jaka jest. Zawiodłam sie na niej. To nie jest już ta sama Ashley co dwa miesiące temu. Ehh to jest takie popie*dolone. - westchnęłam.
- Wiesz każdy człowiek się zmienia. Ashley, może nie znam jej długo ale wiem, że to dobra dziewczyna i nie zrobiła by tego bez powodu. Ona jest teraz jakby w transie. Ona jest tylko dla Fredo. Ona go kocha, a on ją. Ja to widzę. Ciągnie ich do siebie. On nigdy nie miał dziewczyny takiej której mógłby zaufać. Daj jej czas.
- Może i masz rację, z resztą ja tez nie jestem najlepsza. Mówię sobie nie dasz się nabrać na gierki Justina, a jednak za każdym razem popełniam ten sam błąd. Czasami mam wrażenie, że on próbuje ze mną flitować, ale nigdy nie jestem do końca pewna.- uśmiechnęłam się do niego. Kilka minut później gadaliśmy o czym tylko popadnie. Opowiadał mi o swoim życiu. Tak jak ja opowiadałam mu o moich chwilach spędzonych tutaj.

- Dobra czas się zdrzemnąć chociaż 3 godzinki. - powiedział wstając.

- A która jest godzina? - spytałam

- Dochodzi 4. 3 godziny tu siedzimy. - zaśmiał się gdy zobaczył moje usta które były w kształcie " O" .

- Masz rację. - powiedziałam wstając - Dobranoc - rzekłam i szybko powędrowałam do Justina pokoju. Wskoczyłam do łóżka. Oczywiście co zobaczyłam. Justina przytulającego się do poduszki. Dobra jestem mięciutka wiem o tym, ale żeby z poduszkę? No proszę was. Jak on morze mnie z tym czymś zdradzać. Wyrwałam mu lekko poduszkę z objęć i sama położyłam się obok niego. Od razu przytuliłam się do niego, a jego ręce znalazły się na mojej talli. Uśmiechnęłam się ponieważ osiągnęłam to co chciałam. Zamknęłam oczy i postanowiłam ponownie tej nocy oddać się Morfeuszowi. .

Rozdział 25

W salonie było ciemno lecz całkiem ładnir ponieważ na niektórych półkach były postawione świeczki zapachowe. Na podłodze pełno leżało poduszek, wiec jak zauważyłam będziemy siedzieć na podłodze. Postawiła popcorn oraz napoje na szklanym stole.

- Postarałeś się Bieber - słodko uśmiechnęłam się do niego.

- Moim zamiarem było wywołanie uśmiechu na twojej twarzy i oto i się udało. Uwielbiam patrzeć jak się uśmiechasz - posłał i jedno ze swoich seksownych spojrzeń.

- Jakie filmy wybrałeś? - zapytałam siadając na podłodze

- Kilka Horrorów. - odpowiedział

- Tak też myślałam. Ciemno, romantycznie. Chcesz, żeby się bała. Prawda? - spytałam szczerząc się.

- Uwierz mi. Te filmy nie są jak inne. One są na serio straszne - wybełkotał siadając obok mnie

- Tssaa, Jasne. Wy chłopacy zawsze tak mówicie. - powiedziałam gdy ten włączył film.

- Zobaczymy w trakcie filmu - powiedział - Będziesz krzyczeć " Justin, Justin ratuj mnie, albo przytul mnie " - dodał

- Cokolwiek mówisz. - wywróciłam oczami, po czym wzięłam miskę z popcornem i położyłam ją sobie na kolanach bo jaśnie pan bebs przysunął się bliżej mnie. Nie zwracając juz na nic uwagi, zaczęłam oglądać film jedząc popcorn. Niektóre akcje na serio były straszne. Niektóre zabawne, a przy niektórych to wszystko z żołądka podchodziło mi pod gardło.

- Aaaaaaa - w pewnym momencie krzyknęłam i zakryłam oczy rękoma.

- A nie mówiłem, a nie mówiłem, będziesz się bała. - odparł. Przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło.

- Ja się nie boję - opuściłam dłonie z oczu - Po prostu to straszne. Jessy i Tom są zaręczeni. Jessy jest w ciąży i tu chcą ją zabić bo Tom wisi im kasę, a nie wie co zrobić. Jak tam można. Niech go zabiją, a nie ją. Ona jest ważniejsza, bo w jej brzuszku tworzy się piękna istota, która niedługo przyjdzie na ten świat.- powiedziałam na jednym oddechu

- Boże Lily, to tylko film. - rzekł - A z resztą może nie zabiją jej. To nie jest koniec filmu. - dodał

- Dobra nooo. - powiedziałam przeciągając " ooo" i oboje wróciliśmy do oglądania filmu, tylko tyle, że teraz była bardziej wtulona w Justina. Z resztą nie przeszkadzało mi to, że był taki ciepły i kochany, przecież sam powiedział, że będzie mnie chronił więc nie mam nic przeciwko przytulaniu. Kiedy film dobiegł szczęśliwe do końca wstałam podekscytowana i zaczęłam skakać ze szczęścia.

- Jak się cieszę, że oboje żyją. Jeszcze kilka sekund i było by po nich obu. Tak się bałam. Dobrze, że ta policja się zjawiła. - powiedziałam podekscytowana, a Justin jak by nigdy nic podszedł tylko do dvd, wyjął płytę i włożył nową. - Co teraz będziemy oglądać? - spytałam siadając znów na swoje miejsce.

-  Komedię romantyczną. - odpowiedział i zasiadł obok mnie. - A potem spać - dodał z błyskiem w oku.

- Osobno - powiedziałam wytykając do niego język.

- Jak będziesz wytykać ten  jęzorek to sam cię zaciągnę do swojego pokoju. - powiedział żartobliwe puszczając do mnie oczko. Robił to zbyr często, że aż czasami myślałam, że chce ze mną flitrtować.

- Nie dasz rady. - powiedziałam

- Dlaczego? - spytał

- Ponieważ, jestem strasznie gruba. - odpowiedziałam.

- A założymy się? - ponownie zapytał

- O co?

- O to, że jeżeli cię podniosę i przebiegnę z tobą cały ogródek to będziesz dzisiaj ze mną spałą. - poruszał brwiami i wyszczerzył swoje śnieżno białe zęby.

- Po pierwsze: Jesteś głupi.
  Po drugie: Kiedyś ci te wszystkie zęby powybijam i nie będziesz się tak ładnie uśmiechał.
  Po trzecie: Nie myśl za dużo bo ci się mózg przegrzeje. A ja już wiem co ty sobie tam w tej główce wyobrażasz.
 No i po czwarte: tak zgadzam się na to, bo wiem, że ty i tak nie dasz rady. Ważę 50 kilo więc wątpię, że dasz radę przebiec ze mną cały ogród. - powiedziałam.

- Ohhh ja pokażę ci na co mnie stać... - rzekł. Podniosłam palca w górę i chciałam coś powiedzieć, ale nie było mi to dane ponieważ justin przerzucił mnie przez swoje ramie. I tak o to zamiast oglądać filmu Justin biegał ze mną po ogródku. Moje włosy opadły na oczy tak, że niczego nie wiedziałam, ale i tak nie mogłam przestać się śmiać. Czasami się o coś potykał. Ale nie przestawał biec. Kilka minut później gdy już krew dopływała mi po woli do głowy dobiegliśmy z powrotem na taras i wtedy Justin postawił mnie na ziemie.

- Śpisz ze mną - rzucił krótko dysząc.

- Nienawidzę cię - warknęłam

- Nie okłamuj samej siebie. Nie lubię tego. - powiedział. Jednak ja go nie słuchałam ponieważ bardziej byłam zajęta zabijaniem muszki która bezczelnie pobierała sobie krew z mojej ręki. Uderzyła w miejsce, gdzie ona była. Czerwona małą plamka pojawiła się na mojej ręce. - Co ty robisz? - spytał zdezorientowany Justin.

- Zabijam muszkę. Suka bezczelnie wbiła mi się w skórę. - odpowiedziałam

- To lepiej chodź do domu - rzekł. Wstałam i jako pierwsza weszłam do domu.

- Dokańczamy spać? - spytałam

- Jak mamy dokończyć spać, skoro jeszcze wcale nie poszliśmy? - zapytał

- A ja co powiedziałam?

- Noo czy idziemy dokończyć spać. - rzekł, a ja walnęłam się z otwartej dłoni w czoło.

- Chciałam powiedzieć a raczej zapytać się czy idziemy dokończyć film. - powiedziałam

- No jasne. Jak ty już przekręcasz wyrazy śpiąca księżniczko. A po za tym nie chce widzieć wściekłem miny Fredo kiedy wróci z Ashley do domu. No chyba, że będzie tak narąbany, że by nawet nas nie zauważył tylko poszedłby z ashley do jego łóżka. - wymamrotał.

- Dobra, możemy iść spać. - powiedziałam niechętnie.
 
- To dalej. - rzekł wyłączając telewizor. Poczekałam chwilę na niego i gdy znalazł się blisko mnie ruszyliśmy do góry, tym razem windą. Gdy znaleźliśmy się u góry zaczęłam iść w stronę swojego pokoju, jednak nie było mi to dane ponieważ Justin przyciągnął mnie do siebie.
 
- Gdzie się księżniczka wybiera? - spytał muskając moją szyję
 
- Księżniczka idzie się wykąpać i ubrać w piżamki Lokaju. Ta scena jak coś ciebie nie dotyczy. - powiedziałam i odepchnęłam go.
 
- Ej noooo - wyszeptał smutny
 
- Spokojnie przyjdę zaraz do ciebie. - zażartowałam patrząc się na niego seksownie. Przegryzłam wargę i kiedy wiedziałam, że on zaraz oszaleje, weszłam do swojego pokoju. Zrobiłam to wylko po to by go wkurzyć. Szybko zamykając za sobą drzwi. Wzięła pierwszą lepszą piżamę i weszłam do łazienki. Szybko rozebrałam się i weszła pod prysznic. Po 2 minutach z niego wyszłam. Wytarłam swoje mokre włosy oraz ciało i ubrałam piżamkę z włosów zaplotłam warkoczyka. Wyszłam z łazienki nawet nie sprzątając po sobie ponieważ już w tym prysznicu zasypiałam. Wzięłam tylko swój telefon i wyszłam z pokoju. Nie pukając nawet weszłam do pokoju Justina i przyłapałam go na ubieraniu bokserek.
 
- Oł Maj Gasz. - wyjąkałam i odwróciłam się do niego tyłem. Poczułam, że moje policzki są już całe czerwone. Dobrze widziałam tylko jego dupeczkę, która była niczego sobie.
 
- Hahaha nic się nie stało. Najważniejsze, że nie widziałaś Jerrego. - zaśmiał się. Jednak ja stałam w miejscu, nawet się nie ruszałam.
 
- Mogłam zapukać chociaż. - rzekłam.
 
- Trudno. Stało się, czasu nie cofniesz. A teraz chodź tu spać. - rozkazał. Uspokoiłam się i dopiero wtedy się odwróciłam. Justin siedział, a raczej leżał już w pół na łóżku.
Wtedy dopiero obczaiłam jego ośmiopak, następnie jego coś w gaciach. Poczułam się niepewnie. Ja w takiej piżamie a on tylko w bokserkach. Przełknęła ślinę.
 
- Piękne widoki co niee?- spytał poruszając brwiami, na co ja wywróciłam oczami. Podeszłam do łóżka i położyłam się obok Justina.
 
- Dobranoc - powiedziałam odwracając się do niego plecami. Przykryła się kołdrą po samą szyję i  czekałam na dalszy bieg wydarzeń.
 
- Dobranoc księżniczko - powiedział.Chwilę później był już pod kołdrą. Przysunął się bliżej mnie i poczułam, że jego ręce oplatają się wokół moje brzucha. Uśmiechnęła się i zamknęłam oczy.
 
- A tak na serio, Masz seksy dupcię. - Powiedziałam i ugryzłam się w język. Wiedziałam, że zaraz on palnie jedno z tych swoich tekstów.
 
- Ty masz za to bardzo ładny biust. Taki duży. - zaśmiał się muskając moje ramie.
 
- Skąd wiesz, przecież....
 
- Masz prześwitującą koszulkę kochanie. - rzekł. Poczułam, że moje policzki znów robią się czerwone.
 
- Zboczeniec. - wymamrotałam.
 
- Kto tu jest zboczeńcem?. To nie ja widziałem twoją gołą dupcię. - powiedział - A z resztą zboczony chłopak to nie chłopak.
 
- No też racja. Ehh nie ważne. Dobranoc - powiedziałam ziewając. Na szczęście on już się nie odezwał. Poprawiłam sobie poduszkę i pozwoliłam by morfeusz zabrał mnie do siebie.

Rozdział 24

Trwaliśmy tak w milczeniu dobre parę minut. Patrzał się na mnie z szeroko otworzonymi oczami, że aż bałam się, że mu one wypadną.
 
- Naaaaa...... Praaaa. wdę ? - spytał jąkając się do mnie po czym odwrócił się tak, że patrzeliśmy sobie w oczy. Teraz sama nie wiedziałam jak się wykręcić, Jego oczy były jak iskierki, świeciły mocniej niż gwiazdy nocą na niebie. 
 
- Czy ty jesteś jakiś naiwny czy tylko udajesz? - spytałam
 
- Chyba jestem zbyt naiwny- powiedział - i głupi - dodał
 
- Czemu niby. Przecież cię kochusiam bardzo mocno. Jak można nie kochac swojego przyjaciela.  - uderzyłam go w ramię. - A co do tego czy jesteś głupi. To tak zdecydowanie jesteś. - zaśmiałam się.
 
- Ach to tak jest. - powiedział półszeptem - Więc wiesz... - przeciągał 
 
- Co wiem? - spytałam 
 
- Teraz musisz ponieść karę! - krzyknął i rzucił się na nie z rękami.Tak że ja leżałam a on siedział na mnie okrakiem. Zaczął mnie gilgotać. Wiłam się jak wąż na każde możliwe strony. 
 
- Justin.. proszę ...... przestań.... bo.... nie ..... wytrzyma ... - powiedziałam, a raczej krzyczałam ze śmiechu. Przestał mnie gilgotać. 
 
- To powiedz - rzekł 
 
- Ale co? - spytałam 
 
- Że mnie kochasz 
 
- Nie, nie ma mowy. - mruknęłam. 
 
- W takim razie nie mam innego wyjścia. - stwierdził i zanim coś powiedziałam on znów zaczął mnie gilgotać. - Nigdy nie zadzieraj z Bieberem. - wrzasnął przez zaciśnięte zęby. 
 
- Justin przestań proszę cię. Tak bardzo cię kocham, bardzo tylko przestań. - łzy leciały już po moich policzkach. Przestał mnie gilgotać. 
 
- Powtórz to tak bym wyraźnie usłyszał. - szepnął mi do ucha, tak że przeszedł przez mnie przyjemny dreszcz. Przymrużyłam oczy i westchnęłam 
 
- Kocham cię noo ty cymbale jeden. - powiedział. 
 
- Ja ciebie też kocham księżniczka - szepnął.
 
- No mnie się nie da nie kochać. - rzekłam.
 
- A z tym to się zgodzę. - Wymamrotałem.  - Wiesz dopóki będziemy przyjaciółmi ja chcę cię chronić, chce dbać o ciebie i nazywać cię księżniczką. Bo zasługujesz na szczęście. I jeżeli ktoś mi cię zrani to własnoręcznie go zabije.
 
- Tak? To już mam kandydata - zaśmiałam się.
 
- Kogo? Gadaj! - podniósł się zaciskając zęby.
 
- Ciebie - wytknęłam język.
 
- To się nie liczy. A po za tym ja cię nie zraniłem.
 
- Nie, wcale nie zraniłeś. Ani razu.
 
- Nie no dobra. Może raz - odparł.
 
- Serio? - uniosłam brwi.
 
- No dobra dwa lub trzy razy zachowałem się jak palant, ale teraz się staram być dobrym przyjacielem. - rzekł.
 
- No wiem o tym. - wymamrotałam i cmoknęłam go w czoło. 
 
 

Oczami bebsa. 
 
Patrzę na nią i widzę wszystko. Widzę kogoś kogo kocham, kogoś bez którego życia nie wyobrażam sobie. Nawet gdyby nie byłaby moja to i tak chce by w 100% była w moim życiu, ponieważ jest moją przyjaciółką, jest dla mnie wszystkim. Zawsze gdy będzie miała jakieś kłopoty pomogę jej, doradzę, nawet w sprawie chłopaka. Będę kupował jej drogie prezenty bo lubię uszczęśliwiać dziewczyny, a zwłaszcza ją.
 
- Juuuustin - przeciągnęła moje imię. 
 
- Słucham? - spytałam patrząc się w jeden punkt. 
 
- Nie mów słucham bo cię wyrucham - palnęła, a ja od razu na nią spojrzałem
 
- To dawaj - zaśmiałem się. 
 
- Nie. - odpowiedziała cicho i spojrzała się na swoje ręce. Przegryzła dolą wargę i znów na mnie spojrzała. Była, jest i będzie jak piękny obrazek w który mógłbym się patrzeć, za pewne nie tylko ja. - Czemu się tak na mnie patrzysz? Jestem brudna czy co? - spytała zasłaniając twarz dłońmi.
 
- Nie. Po prostu lubię się na ciebie patrzeć. - odpowiedziałem na co ona jęknęła i przewróciła oczami.
 
- Tsaa jasne. W dupie byłeś gówno widziałeś- wymamrotała, a po chwili wybuchła śmiechem.
 
- Te ty mi tu nie podskakuj mała - stwierdziłem.
 
- Mała to jest twoja pała - wytknęła język.
 
- Nie wytykaj tego języka tak bo ci go odgryzę. - I znów nastała między nami cisza. - Idziemy na dół. Oni już pewnie pojechali. - dodałem po chwili.
 
- Okey - odparła schodząc z łóżka. Jednak kiedy miała zamiar otworzyć drzwi od mojego pokoju ja zrobiłem to za nią - Dziękuję lokaju - zaśmiała się słodko wychodząc z pokoju, na co ja wywrócił oczami. Tym razem powolnie zeszliśmy po schodach na dół.
 
- Jestem ciekawa jak będą się bez nas bawić. Już widzę ich miny kiedy się skapną, że nas tam nie ma z nimi. - powiedziałam wchodząc jako pierwsza do salonu. - Wiesz co? - spytałam, a on tylko kiwną głową - Pozwolę ci wybrać nawet filmy jakie będziemy oglądać. - uśmiechnęłam się do niego.

- Oj dziękuję za pozwolenie. - westchnął głośno i podszedł do wielkiej szafy z filmami. Zaczął je praktycznie wszystkie przeglądać.

- Dobra, to ja idę zrobić coś do picia i jedzenie. - rzekłam, lecz on nic nie powiedział. Wstałam więc i powędrowałam do kuchni, gdzie był scoot i moja mama.

- Hej co robicie? - spytałam nawet na nich nie patrząc.

- A siedzimy sobie i rozmawiamy o trasie.- powiedziałam mama

- Ej a czy wy nie mieliście iść na jakąś imprezę? - zapytał scoot

- Nooo mieliśmy. Ale jakoś tak się stało, że nie poszliśmy. - odpowiedziałam. - Z resztą nie ważne - dodałam. Zrobiłam popcorn oraz nalałam  nam colę do dużych szklanek i wyszłam zanim oboje zaczęliby zadawać jakieś głupie pytania. Wyszłam do salonu a to co zobaczyłam zwaliło mnie z nóg.
 

rozdział 23

Oczami Justina.

Leżeliśmy już tak od dłuższego czasu. Nagle patrzę, a tu Lily śpi. Przyznam zdziwiło mnie to, ale miło się leżało na jej brzuchu. Jeszcze w dodatku trzymała rękę na moich włosach. Wstałem po ciuchu. Zdjąłem jej buty z nóg i wygodnie przesunąłem ją na środek łóżka. Zacmokała ustami i przytuliła się do poduszki. Zaśmiałem się. Przykryłem ją kocem. Wziąłem kilka pudeł i wszystkie na raz otworzyłem. Zacząłem wykładać z nich różne książki, albumy, pamiątki, figurki i inne jej pierdoły. Poukładałem wszystko na szafkach. Po skończonej pracy wyszedłem po cichu z jej pokoju. Akurat wtedy zobaczył mnie Fredo.

- Stary idziemy dzisiaj na tą imprezę? - spytał

- Nie. Idź sam z Ashley. - powiedziałem

- Dlaczego? - ponownie zapytał

- Bo zostaje z Lily w domu, chcemy spędzić ze sobą trochę czasu - rzekłem wkurzony.

- Ooo będzie się działo. Stary trzeba było tak od razu mówić. - odparł.

- Niczego nie będzie. - powiedziałem stanowczo - Ona nie jest łatwa, a po za tym jest tylko moją przyjaciółką.- dodałem i wyminąłem go ale te zaczął iść za mną.

- Słyszałem wszytko co powiedziałeś Lily wtedy w kuchni.  - powiedział wchodząc ze mną do windy

- Spoko - wymamrotałem

- Okey - odparł pisząc sms's

- A u ciebie jak ta sprawy sercowe? - spytałem

- Dobrze. Sam się zdziwiłem, że tak szybko mi do łóżka wskoczyła. - rzekł z dziwną miną. - Myślałem, że ty pierwszy zaliczysz Lexi.

- Niczego nie będę zarywać - powiedziałem sucho i zacisnąłem pięści.

- Spoko spoko. Tylko się nie denerwuj.

- Ja się nie denerwuję - wymamrotałem wychodząc z windy.

- Dobra stary, chodź coś zjemy i idziemy się przejść. - powiedział klepiąc mnie po plecach.

- Niech ci będzie - powiedziałem wchodząc do kuchni.

- A tak apropo, nie mieliśmy iść dzisiaj z Seleną na spacer? - spytał wyciągając garnek.

- Była mała zmiana planów. Musiałem pomóc lily układać ciuchy. - machnąłem ręką.

- Robimy spaghetti ? - spytał

- Tak - odpowiedziałem. Wyciągnęliśmy potrzebne składniki i zaczęliśmy bawić się w kucharzy. Po pół godzinie obiad był zrobiony. Zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść.

- Może Ashley namówi Lily by poszła tez na imprezę, to by się wzięło parę osób jeszcze i by się zrobiło tak, że one by weszły pierwsze kilka minut przed nami, a potem my i byśmy się spiknęli. Nie chce iść sam z Ashley.

- No nie wiem. Lily na pewno się nie zgodzi. Z resztą śpi, a ja nie chce żeby tam ktoś wchodził i budził ją. Niech odpocznie. Jak się obudzi to może Ashley z nią pogadać, ale żeby na nią nie naciskała. - powiedziałem a wtedy do kuchni weszła Ashley, świeża, ładna i w ogóle.

- Ooooo obiad! - krzyknęła podekscytowana. Nałożyła sobie na talerz więcej jedzenia niż ja i usiadła obok Fredo. Stykali się ranieniami aż mi się niedobrze zrobiło.
 
- Będziesz mogła namówić jakoś Lily żeby poszła z nami na imprezę? - spytał Fredo, a ja przewróciłem oczami - Bo inaczej Justin nie pójdzie, a ja nie chce sam iść.
 
- Mogę popróbować. - powiedziała przełykając obiad.
 
- Co popróbować? - z myśli wyrwał mnie słodki głosik. Spojrzałem w stronę drzwi i zobaczyłem Lily przecierającą oczy. Stała taka delikatna jak porcelanowa lalka, w pogniecionych ciuchach i rozwalonym koku. Bałem się, że coś jej się stanie. W końcu jest moją przyjaciółką, więc musze ja chronić.
 
- Idziesz z nami na imprezę? - spytała Ashley
 
- Nie. - odpowiedziała bez zastanowienia
 
- Dlaczego? - spytała ponownie lily
 
- Bo na dzisiejszy wieczór mam inne plany. - mruknęła niezadowolona. Wzięłą talerz i zaczeła sobie nakładać sphagetti po czym usiadła obok mnie
 
- Weź nam tego nie rób. Jeżeli ty nie pójdziesz to Jb też nie idziesz. A chce żeby poszedł. To nasza druga noc po powrocie. Wczoraj nigdzie nie byliśmy. Proszę cię Lily. - błagał Fredo.
 
- Jeżeli ona nie chce to jej nie ... - zacząłem
 
- Niech wam będzie.- machnęła ręką i zabrała się za jedzenie.
 
 
 
Z perspektywy Lexi .

Gdy się obudziłam nic mi się już nie chciało. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pomieszczeniu drapiąc się po karku. Wstałam, założyłam na siebie buty i wyszłam z pokoju. Weszłam do windy, a po chwili była już na dole. W tym momencie zobaczyłam scootera.
 
- Siema scoot ! - krzyknęłam do niego zaspana.
 
- Ooo cześć. A co ty dopiero wstałaś? - spytał zdziwiony.
 
- Nie no co ty. Sprzątaliśmy w moim pokoju i tak jakoś wyszło, że położyliśmy się potem i ja zasnęła
a gdy się obudziłam tego pacana nie było. - wymamrotałam - A ty co robisz? - spytałam po chwili
 
- A no zaraz jadę do Studia. Muszę załatwić parę spraw i jutro już Jb będzie nagrywać nowe piosenki. - powiedział
 
- Ale fajnie. - rzekłam podekscytowana.
 
- Ale pojedziesz ze mną pierwsza. Potem Justin z Seleną przyjedzie. - mruknął.
 
- To lepiej nie. - wymusiłam uśmiech na twarzy. - Potem sobie jeszcze ktoś coś pomyśli i będzie afera. - powiedziała.
 
- No jak chcesz. - powiedział - A ty co dzisiaj będziesz robiła? - spytał zaciekawiony
 
- Będę z Jussem oglądała filmy. - odparłam
 
- Ej, a Justin nie miał dzisiaj iść na jakąś imprezę? - spytał
 
- Miał. Ale woli zostać ze mną niż patrzeć jak Alfredo obściskuje się z Lily. - stwierdziłam
 
- Wiesz, że oni w nocy ze sobą....
 
- Tak wiem . - zaśmiałam się, a on razem ze mną. - Dobra idę bo jestem głodna.
 
- No idź śpiochu - powiedział i poszedł w inną stronę. Zaczęłam iść w stronę kuchni. Nagle usłyszałam jakieś głosy i gdy weszłam do kuchni zauważyła całą boską trójkę.
 
- Mogę popróbować. - odezwała się ashley.
 
- Co popróbować? - spytałam.
 
- Idziesz z nami na imprezę? - spytała Ashley
 
- Nie. - odpowiedziałam bez zastanowienia
 
- Dlaczego? - spytała ponownie.
 
- Bo na dzisiejszy wieczór mam inne plany. - mruknęłam niezadowolona. Wzięłam talerz i zaczęłam sobie nakładać sphagetti po czym usiadłam obok Justina.
 
- Weź nam tego nie rób. Jeżeli ty nie pójdziesz to Jb też nie idziesz. A chce żeby poszedł. To nasza druga noc po powrocie. Wczoraj nigdzie nie byliśmy. Proszę cię Lily - błagał Fredo.
 
- Jeżeli ona nie chce to jej nie ... - zaczął Juju ale mu przerwałam
 
- Niech wam będzie.- machnęła ręką i zabrała się za jedzenie
 
- Jest! - krzyknął Fredo - Idziemy na imprezę. - dodał po chwili.
 
- Weź się nie wydzieraj - powiedział wkurzony bieber.
 
- Spoko, spoko już jestem cicho. - rzekł podnosząc ręce w goście, że się poddaje. - Idę się szykować.
 
- Tak będzie najlepiej - szepnęłam do siebie tak, że tylko Justin to usłyszał i zaśmiał się. Po kilku minutach Ashley też już nie było. Wolałam się nie odzywać do niej, chociaż tak jak ona wiedziałam, że czeka nas poważna rozmowa. Siedziałam tam mieszając widelcem w talerzu, obok siedział Justin który popijał Herbatkę.
 
- Dzięki za posprzątanie do końca pokoju - powiedziałam z uśmiechem na twarzy patrząc się na niego.
 
- Nie ma za co. Przynajmniej mogłem pooglądać twoje zdjęcia z dzieciństwa - rzekł - wyglądałaś bardzo uroczo - szepnął mi do uszka, a mnie przeszedł miły dreszczyk
 
- Nie podlizuj się. - walnęłam go w ramię.
 
- Przecież ja nic nie robię. Grzeczny jestem. Pomogłem ci posprzątać. A ty mnie bijesz. - odparł z miną szczeniaczka
 
- Przepraszam. Wystarczy? - spytałam
 
- Nie chce. Buziaczka. O tutaj - wskazał na policzek. Przewróciłam oczami i przybliżyłam usta do jego policzka. Gdy już prawie go cmoknęłam on odwrócił głowę i w tej chwili pocałowałam go w te jego miękkie usta.
 
- Porąbaniec - syknęła odsuwając się od niego.
 
- I tak wiem, że mnie kochasz  - uśmiechnął się łobuzersko Bebs. Nastała między nami cisza. Ja jadłam nadal obiad a on udawał, że pije herbatę lecz ja wiedziałam, że on coś do mnie jeszcze ma. - A tak w ogóle - zaczął - Jak nie chcesz iść na tą  imprezę to nie musisz. Nikt nie będzie cię zmuszał.
 
- Szczerze, to nie chce mi się iść. Wolę posiedzieć w domu tutaj. Z tobą. A nie zabawiać się z jakimiś typami. - powiedziałam poważnie
 
- W takim razie mam plan - powiedział justin - dokończ to i idziemy do mnie do pokoju. - dodał. Zrobiłam to co kazał. Czyli szybko dokończyłam swój obiad i odstawiłam do zmywarki.
 
- No więc jaki jest twój genialny plany? - spytałam.
 
- Zajebisty, ale musimy być cicho. - szepnął. Złapał mnie za rękę tak mocno, że nie mogłam się wyrwać. Szliśmy po woli jak jacyś tajni agenci. Dziwnie się czułam. Weszliśmy do widny.
 
- Co ty żeś wymyślił? - syknęłam zła
 
- Zobaczysz - oświadczył
 
- Gówno zobaczę - powiedziałam wkurzona jeszcze bardziej.
 
- Oj nie złość się księżniczko. - szepnął.
 
- Zamknij się - warknęłam. Przez dalszą jazdę windą justin już się nie odzywał. Gdy dojechaliśmy na sam szczyt. Wyszliśmy z windy i od razu skierowaliśmy się do o dziwo Justina pokoju, w którym jeszcze nie była. Gdy weszłam jego pokój był całkiem inny niż mój. Miał okrągłe łóżko, ale ono stało przy ścianie. Pokoju był jasno filetowy.
 
- No i co będziemy w nim robić? - spytałam poddenerwowana
 
- Ukrywać się. - rzekł
 
- Przed kim?
 
- Przed Alfredo i ashley. Skoro ani ty ani ja nie chcemy iść na tą głupią imprezę to się schowamy u mnie w pokoju i za jakiś czas napisze Fredo esmesa że my już pojechaliśmy na imprezę i się świetnie bawimy. Wtedy oni też pojadą i będziemy mieli dom dla siebie. Bo z czego wiem twoja mama gdzieś poszła z moją mamą, mojego rodzeństwa nie ma bo jest z tatą. Kenny na pewno pojedzie z Fredo, scoota też chyba nie ma. Z resztą on to ma pełne ręce roboty. - powiedział. - Więc będziemy sami - dodał
 
- Spoko plan, ale możesz puścić już moją rękę. Bo mam całą spoconą. - wymamrotałam podnosząc i
pokazując mu nasze splecione dłonie.
 
- A no tak, sory - puścił moją dłoń, a ja wytarłam ją o spodnie. Podeszłam do drzwi. - Gdzie idziesz? - spytał
 
- Do drzwi, by je zamknąć. Sory ale nie mam zamiaru być zdemaskowana. W każdej chwili Fredo lub ashley mogą tu wejść i po naszym, a raczej twoim zacnym planie. - powiedziałam przekręcając klucz w drzwiach.
 
- Też racja - odparł siadając na łóżku. Nie wiem co mnie napadło, ale usiadłam na łóżku tuż za Juistinem i przytuliłam się do niego od tyłu.
 
- Bieber - szepnęłam po krótkiej chwili.
 
- Hymmm - spytał zamyślony
 
- Kocham cię pulpecie. - powiedziałam i cmoknełam jego plecy tuląc się jeszcze bardziej.

niedziela, 25 maja 2014

Rozdział 22

Obudziłam się, czując wibracje mojego telefonu, który jakiś cudem znalazł się na podłodze. Podniosłam go, nacisnęłam zieloną słuchawkę i przycisnęłam do ucha.

- Halo? - spytałam leżąc w łóżku i ocierając swoje czoło. Jednak nikt się nie odezwał. Oderwałam telefon od ucha i popatrzałam na wyświetlacz. Zaczęłam się śmiać z samej siebie. Bo na wyświetlaczu widniała wiadomość od Justina o treść " Wstawaj śpiochu <3 ". Napisałam "Dobranoc" i wysłałam. Odłożyłam telefon na półkę i wstałam z łóżka. Oczywiście jak zwykle moja pościel leżała w połowie na podłodze. Poprawiłam ją chodź wiedziałam, że jutro znów będzie tak samo. Nałożyłam na siebie szlafrok oraz Botki, włożyłam telefon do kieszeni, ale na marne ponieważ znów zabrzęczał. Znów wyświetliłam wiadomość od Justina " Już do ciebie idę :D". Ponownie tego dnia się zaśmiałam. Gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam Justina, który też zmierzał się by otworzyć mojego drzwi lecz ja byłam pierwsza. Z czego wynikłą nieprzyjemna dla mnie sytuacja gdyż przewrócił się o mnie i oboje wylądowaliśmy na podłodze.

- Nie ładnie tak leżeć na księżniczce.- rzekłam sarkastycznie

- Ja nic nie słyszę. - powiedział i leżał na mnie dalej.

- Bieber wstań bo przygniatasz mi cycki. -  odparłam zła

- Ale one są mięciutkie - rzekł z zacieszem na ryju. Niechętnie go z siebie zepchnęłam i wstałam. Wyminęłam go, ale od razu tego pożałowałam, Justin pociągnął nie za rękę teraz tak, że ja leżałam na nim.

- Justin proszę cię przestań. To nie jest zabawne. Nie powinniśmy się tak zachowywać. - rzekłam sucho.

- Przecież cię nie całuję. Po prostu leżymy sobie i dodając jeszcze więcej to ty leżysz na mnie więc to tak jakby twoja wina. - powiedział

- To wygląda jakbyśmy uprawiali jakąś orgię. - dodałam

- Przecież jesteśmy w ubraniach - powiedział - rzekł podnosząc jedną brew do góry.

- Tak. No jasne. Mam na sobie koronkowe majteczki, bluzeczkę i przykrótki szlafrok.

- Oooooo Koronkowe majteczki. - wyszczerzył zęby zjeżdżając swoimi rękami w dół do moich pośladków.

- Przestań - pisnęłam gdy poczułam jego ręce na swojej pupie od razu się od niego oderwała.

- Przecież ja nic nie robię. - jęknął Justin i wstał.

- Nie wcale. - rzekłam przewracając oczami i podeszłam do windy. Nacisnęłam na guziczek, a ta od razu się otworzyła. Weszłam do windy razem z Justine i zaczęliśmy zjeżdżać na dół.

- Co będziesz dzisiaj robił? - spytałam po chwili ciszy

- Jeszcze nie wiem. Chyba wyjdę na miasto najpierw z Fredo i Seleną. A potem może pójdę na jakąś imprezę, ale już bez Seleny. A ty co będziesz robiła? - zapytał, chowając ręce do kieszeni swoich spodni dresowych

- Nic nadzwyczajnego. Zajmę się sobą. Muszę zrobić porządki w ciuchach. Powywalać niektóre. I takie tam. A nad wieczór może pójdę na spacer o ile te porządki nie zajmą mi całego dnia. - odpowiedziałam patrząc przed siebie

- Wiesz .. - zaczął - to, że jesteśmy teraz przyjaciółmi, nie znaczy, że nie możemy razem nigdzie wychodzić. - dodał.

- Zauważ, że między nami żadnej przyjaźni nie ma, robisz wszystko bym przestała racjonalnie myśleć. Robisz wszystko bym cię pocałowała, a ja tego nie chcę - powiedziałam poważnie  wychodząc z windy. Zostawiłam go całkowici samego. Kurwa!. Krzyknęłam do siebie w myślach. Czy ty dziewczyna nigdy nie będziesz potrafiła zamknąć języka na kłódkę. I zawsze powiesz coś nieodpowiedniego. Pacnęłam się  ten swój głupi łeb i weszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać sobie śniadanie a mianowicie płatki.

Oczami Justina.


Tej nocy nie mogłem spać. Ciągle kręciłem się z boku na bok. Jak nie potrafiłem zasnąć gdy Lily nie było obok mnie. Darzyłem i darzę ją bardzo wielkim uczuciem, lecz ona ma to gdzieś. Boli mnie to, że nie mogę sam decydować o swoim życiu. Przecież sam sobie przysięgałam kiedy zerwałem z seleną, a raczej to ona ze mną zerwała, nie będę chciał się zakochać ani angażować w żadne związki. Ale oczywiście wszyscy jest na przekór mnie. Pojawiła się ona. Wiedziałem, że będzie niebezpiecznie, że coś między nam będzie. Już pierwszej nocy to zauważyłem, wtedy kiedy lecieliśmy samolotem dałem jej swój telefon, co oznaczało, że od tego momentu będę z nią krok w krok. I się nie myliłem. Gdybym mógł cofnąć czas na pewno powiedziałbym nie, a ona na pewno wczoraj siedziałby mi na kolanach i przytulała się. Czasami mam wrażenie, że ona robi to ponieważ boi się zranienia. I szczerze mówić nie dziwie się jej. Jestem sławny. Każda dziewczyna chciałbym ze mną być. Na pewno gdybym związał się z Lexi moje fanki, wszyscy reporterzy, paparazzi oraz strony plotkarskie nie dałby jej spokoju. Dlatego też postanowiłam od teraz, że pozbędę się tego uczucia do niej. Jeżeli ona nie chce niczego więcej nie będę jej zmuszał. Leżałem tak rozmyślając nad tym co będzie dalej, gdy naszła mnie myśl, żeby napisać do Lexi sms. Wziąłem telefon do ręki i napisałem " Wstawaj śpiochu <3", nie minęło kilka sekund a odpisała "Dobranoc". Zaśmiałem się sam do siebie. Czyli nadal chce spać. O nie, nie, nie. Ja nie dam jej spać. Wstałem z łóżka, które było umieszczone na środku mojego pokoju, tak jak u Lexi. Założyłem dresy oraz koszulkę i wyszedłem z pokoju. Bez wahania podszedłem do jej drzwi i gdy chciałem nacisnąć na klamkę, ktoś a raczej lexi otworzyła mi drzwi przez co zachwiałem się i poleciałem na lexi, gdzie już po sekundzie leżałem na niej. Dla mnie była to bardzo wygodna pozycja, lecz jej wyraz twarzy nie pokazywał mi tego co chciałem zobaczyć.

- Nie ładnie tak leżeć na księżniczce.- rzekła księżniczka, przez co ja się zaśmiałem

- Ja nic nie słyszę.- powiedziałem

- Bieber wstań bo przygniatasz mi cycki. -  odparła zła

- Ale one są mięciutkie - rzekłem z zacieszem na ryju. Zaczęła mnie od siebie odpychać i w końcu jej się udało, ale kiedy miałem możliwość złapałem ją za rękę i pociągnąłem do siebie, przez co teraz to ona leżała na mnie.

- Justin proszę cię przestań. To nie jest zabawne. Nie powinniśmy się tak zachowywać. - rzekła sucho.

- Przecież cię nie całuję. Po prostu leżymy sobie i dodając jeszcze więcej to ty leżysz na mnie więc to tak jakby twoja wina. - powiedziałem.

- To wygląda jakbyśmy uprawiali jakąś orgię. - dodała

- Przecież jesteśmy w ubraniach - rzekł podnosząc jedną brew do góry.

- Tak. No jasne. Mam na sobie koronkowe majteczki, bluzeczkę i przykrótki szlafrok.

- Oooooo Koronkowe majteczki. - wyszczerzyłem zęby zjeżdżając swoimi dłońmi w dół do jej pośladków. Lubiłem się z nią droczyć.

- Przestań - pisnęła. Gdy już trzymałem swoje ręce na jej zgrabnej pupce. Strzepała moje ręce i wstała.

- Przecież ja nic nie robię. - jęknąłem i wstałem zaraz za nią.

- Nie wcale. - rzekła przewracając oczami. Szła do windy, a ja za nią. Gdy nacisnęła na przycisk, a widna się otworzyła, oboje do niej weszliśmy.

- Co będziesz dzisiaj robił? - spytała lexi po chwili ciszy

- Jeszcze nie wiem. Chyba wyjdę na miasto najpierw z Fredo i Seleną. A potem może pójdę na jakąś imprezę, ale już bez Seleny. A ty co będziesz robiła? - zapytałem ciekawy i schowałem ręce do kieszeni swoich spodni.

- Nic nadzwyczajnego. Zajmę się sobą. Muszę zrobić porządki w ciuchach. Powywalać niektóre. I takie tam. A nad wieczór może pójdę na spacer o ile te porządki nie zajmą mi całego dnia. - odpowiedziała nawet na mnie nie patrząc. Z resztą ja też patrzałem przed siebie.

- Wiesz .. - zacząłem - to, że jesteśmy teraz przyjaciółmi, nie znaczy, że nie możemy razem nigdzie wychodzić. - dodałem. Miejąc nadzieje, że zgodzi się ze mną chodzić na spacery, obiady, do kina no i na imprezy oczywiście za pozwoleniem jej mamy.

- Zauważ....- powiedziała -  że między nami żadnej przyjaźni nie ma, robisz wszystko bym przestała racjonalnie myśleć. Robisz wszystko bym cię pocałowała, a ja tego nie chcę. Nie wierzę w tą przyjaźń. - powiedziała poważnie  wychodząc z windy. Zostałem sam. Stałem jak słup nie wiedząc co ze sobą zrobić. Po prostu stałe. Najpierw mówi mi, że chce się ze mną przyjaźnić. A teraz wyskakuje mi z tekstem, że nie wierzy w tą przyjaźń. Jeżeli tak jest to mam to w dupie. Jeżeli tego chce to w ogóle mogę przestać się do niej odzywać. Jak by dla mnie nie istniała.... Czułem się jak cholerny dupek. Zawsze jestem taki odważny a teraz, ciota ze mnie. Westchnąłem. Wiedziałem co muszę teraz zrobić. Nie odejść nie zostawić ją a raczej być przy niej i powtarzać jak bardzo mi na niej zależy. Nie umiem kłamać. Teraz albo nigdy. Powiedziałem do siebie w myślach. Wyszedłem z widny i poszedłem do kuchni gdzie przy szafkach stała Lexi. Wziąłem głęboki oddech.

- Lily ja... - znów zacząłem, a ona odwróciła się do mnie patrząc na mnie tymi swoimi oczkami. Podszedłem o krok bliżej - Ja po prostu nie mogę tak. To mnie wykańcza.Chcę byś wiedziała, że po mimo tego iż jesteśmy przyjaciółmi ja będe cię łapał za pupę, czasami całował w usta, spał z tobą w jednym łóżk, trzymał za ręce ponieważ tak robią przyjaciele.Jesteś młoda ja też. Mam 19 lat mogę robić to co mi się podoba.  - powiedziałem wszystko, wszystko co miałem do powiedzenia, teraz tylko czekałem na jej reakcje.

Oczkami Lexi

Moje śniadanie było już prawie gotowe gdy nagle usłyszałam głos Justina.

- Lily ja... - znów zaczął, odwróciłam się i spojrzałam na niego. Widziałam w jego oczach strach. Bałam się tego.  - znów zacząłem, a ona odwróciła się do mnie patrząc na mnie tymi swoimi oczkami. Podszedł o krok bliżej - Ja po prostu nie mogę tak. To mnie wykańcza.Chcę byś wiedziała, że po mimo tego iż jesteśmy przyjaciółmi ja będe cię łapał za pupę, czasami całował w usta, spał z tobą w jednym łóżk, trzymał za ręce ponieważ tak robią przyjaciele.Jesteś młoda ja też. Mam 19 lat mogę robić to co mi się podoba.  - powiedział to wszystko tak subtelnie i czysto. Dobierał słownictwo i wymachiwał rękami, co wyglądało dziwnie ale też uroczo. Sama nie wiedziała co powiedzieć, ale wiedziałam jedno.

- Od kiedy cię poznałam myślałam, że jesteś taki sam jak inny. Myślałam, że będziesz do mnie startował, a potem przelecisz i zapomnisz. Ale kiedy spędziliśmy tę noc w samolocie i zbliżyliśmy się do siebie wiedziałam, że coś będzie. Ale tak na prawdę nie chciałam tego to samo wyszło z siebie. Nie chce żebyś mnie za to winił. Bo zauroczyłam się w tobie. Jednak nie chcę być zraniona więc wolałabym żebyśmy byli przyjaciółmi i tyle. Dla tego to znaczy dużo. A co do łapania za tyłek. To zapomnij chłopczyku.A po za tym Justin ty jesteś już dorosły. Chciałam żebyś sobie ułożył, ale nie z kimś takim jak ja. - dodałam na koniec.

- Dobrze to zostajemy na drodze, przyjaciel przyjaciółka? - spytałam krzyżując ręce.

- Tak - powiedział po chwili zastanowienia. Czyli jednak przyjaciele.

- No to się cieszę. - pstrykałam go w nosek, wzięłam płatki, wyminęłam go uśmiechając się na koniec i poszłam do salonu. Usiadła wygodnie na sofe i zaczęłam jeść. W całym domu było tak dziwnie cicho. Na ścianie wisiał wielki telewizor. Zaczęłam poszukiwanie pilota lecz nigdzie nie mogłam znaleźć go.

- Bieber ! - krzyknęłam

- Tak księżniczko? - spytał

- Gdzie jest pilot od telewizora? - spytałam. Bez słowa podszedł do telewizora i wyciągnął z zaniego kilka pilotów. Położył mi go wszystkie przed nosem i poszedł. Było ich aż 5. Wzięła jednego i nacisnęłam czerwony przycisk na samej górze, z głośników zaczęła wydobywać się głośna piosenka więc szybko wyłączyłam ją. Wzięłam kolejnego pilota, ten było chyba od x-box'a. Wzięła trzeciego pilota i tym razem trafiłam. Wyświetlił mi się program MTV. Akurat leciały piosenki. Odłożyłam pilot i wzięłam się za jedzenie śniadania. Po chwili dosiadła się do mnie Ashley. Wyglądała się ja po ostrej Imprezie.

- Która godzina zapytała ziewając

- No najwyższa pora by się obudzić - rzekłam

- Jeny co ty taka oschła? - spytała wkurzona

- Nie jestem oschła. Po prostu wyglądasz jakbyś przeszła przez tornado. - powiedziała wkładając sobie łyżkę do ust pełną mleka i płatków

- Długa i zajebista noc. Po prostu . - wymamrotała drapiąc się po głowie. Po chwili do Salonu wszedł Fredo i usiadł sobie tak jakby nigdy nic.

- Siema - przywitałam się - Jak smakowały kanapki? - spytałam

- Dobrze, dobrze. Ale danie główne dostałem w nocy. - zaśmiał się patrząc sie na Ashley. Spojrzałam na nią a on słodko uśmiechała się do Fredo.

- Chodź na kolanka kochanie - powiedział do ashley, klepiąc się po kolanach. Ta od razu wskoczyła mu na kolana okrakiem. To co zobaczyłam zdziwiło mnie. Zaczęli się lizać i to tak nachalnie z języczkiem, a w dodatku przy mnie. Moja przyjaciółka była inną osobą. Nie zastanawiając się ani chwilę wyszła z salonu kierując się do kuchni w której był Bebes oraz kenny. Usiadłam na krześle aż zatrzeszczało. Była wściekła.

- Co jest zapytał - Justin siadając na przeciw mnie z dwoma kanapkami w ręku.

- Nic - odpowiedziałam oschle.

- Musi coś być - powiedział gryząc kanapkę.

- Ashley, ona. Całkiem się zmieniła. Usiadła sobie okrakiem na kolana Fredo i zaczęli się lizać ale w jaki sposób. Ona się totalnie zmieniła. - rzekłam i walnęłam się w czoło.

- Gdybyś wiedziała co robili w nocy. - odparł

- Co robili? - od razu spojrzałam się na niego.
- Jak poszłaś wszystko się zaczęło. Zaczęli się karmić kanapkami, potem poszli nad basen, tam zaczęli się całować. A gdy poszli zaczęła się ostra jazda bez trzymanki. - Gdy justin to powiedział wytrzeszczyła oczy .

- Ona to z nim zrobiła? - spytałam szepcząc

- Tak, ale dlaczego szepczesz? - zapytał.

- O ja pierdole, ona totalnie straciła rozum - powiedziała

- Zwariowała na jego punkcie. Tak jak ty na moim. - walnął poruszając brwiami, na co ja zmarszczyłam brwi

- Dobra odwal się - walnęłam go w czoło z otwartej ręki

- Ała - jęknął, ale zaraz zaczęliśmy się z tego śmiać.

- Ej a dlaczego ja nic nie słyszałam ? - spytałam po chwili

- Może dlatego, że spałaś? - zapytał - Nawet ja jak wszedłem do twojego pokoju i zacząłem latać w okół twojego łóżka to nawet się nie ruszyłeś. - dodał i wtedy znów dostał w głowę ale tym razem mocniej.

- Ała - ponownie jęknął - za co to? - spytał z buzią pełną kanapki.

- Za chęć do życia i miłość do ojczyzny.

- Niech zgadnę, skoro ja dzisiaj będę sprzątać w pokoju, a potem odpoczywać wieczorem to Ashley jedzie z wami na imprezę? - spytałam

- Tak i dlatego chciałem ciebie zabrać. Bo wiesz jak oni odejdą gdzieś na bok się lizać, a może jeszcze coś innego to co ja sam zrobię? - spytałam smutny - nawet mi się nie chce dzisiaj nigdzie wychodzić, nawet na ten jebany spacer. - westchnął.

- To nie idź. Zostań ze mną, a potem może pójdziemy na jakiś spacer. - powiedziałam - Co ty na to? - spytałam. Patrzał się na mnie przez dłuższą chwilę. - Chyba, że wolisz ten czas spędzić z jakąś inną dziewczyną. - dodałam po chwili.

- Pomogę ci, ale darujmy sobie ten spacer. Usiądziemy sobie i coś obejrzymy. - rzekł. - Nie mam na nic dzisiaj ochoty. - położył głowę na ladzie.

- Dobra jak tam chcesz. - powiedziałam wesoło. Wstałam z miejsca. Włożyłam brudne naczynia do zmywarki i wyszłam z kuchni bez słowa.

- Zaraz do ciebie przyjdę!. - krzyknął Justin. Weszłam do windy i pojechałam na samą górę. Kilka sekund później byłam u siebie w pokoju. Podeszłam do walizek. Wzięłam luźne ciuchy i przebrałam się w nie puki Justina jeszcze nie było. Poprawiłam sobie koka na głowie. Poczekałam chwilę na Justina, aż pojawił się.

- To za co pierwsze się zabieramy? - spytał

- Za ciuchy. Będziemy je brać, zawieszać na wieszakach a potem na tych rurach - powiedziałam

- Dużo masz tych ciuchów? - spytał


- No trochę nazbierało. - powiedziałam

- No to zaczynajmy - rzekł Justin. Wzięliśmy jeden wielki karton razem i postawiliśmy go na łóżku. Otworzyliśmy i każde z nas zaczęło brać ciuchy i je ładnie wieszać na tych rurach. Początek był trochę nudy, ale wszystko rozkręciło się, gdy włączyłam piosenki. Warowaliśmy jak małe dzieci. Robiliśmy dziwne. miny. Czasami robiłam nam zdjęcia, razem lub osobno. Może jednak nie jest nam pisane bycie przyjaciółmi. Lecz wiem, że to wszystko nie może dziać się za szybko, bo wtedy to uczucie między nami zniknie, a oboje tego nie chcemy. Do godziny 14 układaliśmy ciuchy więc zajęło to nam dobre 4 godziny.

- Jestem zmęczona - powiedziałam kładąc się na łóżko.

- Ja też - rzekł Bieber i usiadł na moim łóżku. Usiadłam za nim i oplotłam jego brzuch od tyłu nogami i przyciągnęłam do siebie. - Zboczeniec - zaśmiał się Bieber.

- Nieee ani troszeczkę. - odparłam słodko.

- Tak, tak wmawiaj sobie - dodał. Zmienił pozycję. Położył głowę na moim brzuchu. Westchnęłam - O czym myślisz? - spytał

- O niczym. - odparłam

- To czemu wzdychasz? - spytał zdziwiony

- A co nie mogę?

- Możesz Możesz. Już się nie złość. - rzekł. Dość długo w tej pozycji leżeliśmy, aż odpłynęłam ..

Rozdział 21

- Hej, hej wstawaj. No ej ile ja mam cię budzić. Dziewczyno rusz dupę. - ktoś mną potrząsał. Podskoczyłam jako oparzona i stanęłam jak ninja do walki. I wtedy zobaczyła ashley jej oczy były szeroko otwarte.

- Yyyy no ten. To gdzie jesteśmy? - spytałam ogarniajać się.

- Aktualnie na lotnisku. - rzekła

- No dobra - powiedziałam niepewnie

- Ty na prawdę śpisz jak niedźwiedź. - wymamrotała .

- Miła jesteś - syknęłam - która godzina? - spytałam ziewając

- Prawie 5 - powiedziałam

- A gdzie jesteśmy ? - zapytałam ponownie

- W los Angeles. A teraz rusz tą dupę bo inni już dawno polecieli do domu. A ja cię musiałam budzić pół godziny.

- Oj już nie przesadzaj - powiedziałam wychodząc z samolotu

- Nie przesadzam. Oj szkoda, że tego nie widziałaś. Idzie sobie selena za rękę z Justinem. I nagle on nadepnął jej na nogę. Ta zaczęła się na niego wydzierać.

- Już pierwszego dnia skandal - zaśmiałam się

- Się nie dziwę to dziwaczka - dodała Lily i obie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem. - Chodź już bo inni już pojechali.- jak powiedziała tak zrobiłyśmy i już po chwili stałyśmy przed lotniskiem. Wszytko było takie inne. To miejsce, takie magiczne... Pełno ludzi, przechadzających się na obszarze lotniska... Stanęłyśmy jak wryte ponieważ. Po pierwsze na lotnisku nikt szczególnie nie zwracał na nas uwagi, nikt nas nie wołał. Nikomu nie robiono zdjęć. A po drugie nikogo znajomego mi tu nie było. Spojrzałyśmy po sobie z ashley.

- Ashley to gdzie są ci wszyscy? - spytałam

- Stali tu i czekali. - powiedziała przerażona.

- Co my teraz zrobimy? - ponownie zapytałam ją wkurzona oraz przestraszona. My same w wielkim mieście. Nie wiedziałyśmy gdzie iść, co zrobić. Po prostu jeden wielki koszmar. I to wszystko dzięki mnie oczywiście. Bo gdyby kenny mnie obudził to byśmy wszyscy bezpiecznie dotarli do domu, ale nie, on zawsze musi wszystkich wkurzać. Westchnęła ciężko i usiadłam na krawężniku. Oparłam głowę o rękę i zaczęła tupać nogą.

- Zaraz zadzwonię do Fredo. - powiedziała i odeszła na chwilkę od mnie. Siedziałam tak i siedziała. Miałam już dość tego dnia. Byłam głodna, zmęczona, czułam się brudna.

- Zaraz przyjedzie Fredo. - wyrwała mnie z moich myśli Lily.

- To dobrze. - odparłam wstając z krawężnika po czym otrzepałam sobie pupę. - Jaka była jego reakcja kiedy mu powiedziałaś, że jesteśmy na lotnisku? - spytałam

- Zaczął się śmiać i coś tam bełkotał. A na koniec powiedział, że będzie za 15 minut. - przewróciła oczami.

- A justin nie przyjedzie z nim? - spytałam z nadzieją, że powie tak, lecz przeliczyła się.

- Nie. Z resztą nic nie wspominał o JB. - powiedziała - Nie bój się będziecie mogli nacieszyć się sobą w domu. - dodała i poklepała mnie po plecach uśmiechając się zadziornie.

- Co masz na myśli? - spytała sfrustrowana

- Nie gadaj, że nie wiesz. Oboje zaraz się na siebie rzucicie. - rzekła .

- Nie sądzę - powiedziałam przewracając oczami.

- Tylko weźcie jak możecie nie wymieniajcie się śliną przy mnie bo to obrzydliwe. - odparła.

- Może przestać? - wykrzyczała oburzona. - Już nic nas nie łączy, nic oprócz relacji kolega koleżanka. Rozumiesz to? - zapytałam - wczoraj kiedy już wszyscy wychodzili z tego autobusu doszliśmy do wniosku, że lepiej jeżeli będziemy przyjaciółmi. Chce żeby tak zostało.

- Ale jak to? - spytała mrugając oczami.

- No tak to. Jeny. To normalne. Po prostu nie wytrzymałam napięcia i tak po prostu zapytałam się go czy zostaniemy przyjaciółmi. Powiedział, że tak chociaż ja liczyła, że powie Nie i mnie pocałuje, ale przeliczyłam się. Ma mnie gdzieś. Selena miała racje, byłam, jestem i będę dla niego zwykłą gówniarą. W ogóle co ja sobie myślałam, że między nam coś będzie. Boże święty to jest chore i pojebane. - rzekłam unosząc głowę ku górze bo wiedziałam, że nadchodzi fala łez. Moje oczy zaszkliły się przez co było wszystko zamazane, lecz nie chciałam popłakać się obok mojej przyjaciółki. Chciałam być silna i pokazać, że mi nie zależy. Tak na prawdę walczyłam z dwoma światami. Rozum mówił, że mam o nim zapomnieć, że przyje jeszcze na mnie czas, że kiedyś na pewno znajdę kogoś kto będzie opiekuńczy i zostanie ze mną ze względu na wszystko, jednak serce mówiło, co innego. Że mam walczyć do samego końca. Nie poddawać się, bo drugi taki opiekuńczy chłopak i jednocześnie szalony może nie pojawić się w moim życiu. Zawsze wybierałam serce, cokolwiek się działo, zawsze słuchałam głosu serca, lecz teraz muszę posłuchać mojego rozumu. Każdy by mi pewnie powiedział, że źle robię. Że powinnam walczyć o niego. Lecz ja nie potrafię. On jest inny i ja jestem inna. Po prostu jesteśmy z innych bajek. Nie umiem pogodzić się z tym, że może już nigdy nie posmakuje smaku jego ust. Wiem o tym doskonale i chce się z tym pogodzić. Chciałbym mieć taką wróżkę, która przewiduje mi przyszłość , która i doradza i mówi co mam wybrać, co będzie dla mnie lepsze. Lecz to nie jest tak łatwo. W tym życiu by przetrwać trzeba grać. Z tym się pogodziłam. Nie jestem pewna czy dam radę walczyć o niego, o nas. Poddać się czy nie? Tak bardzo bym chciała. Lecz jest już za późno. Teraz wszystko ulegnie zmianie. Boję się spojrzeć mu w twarz i powiedzieć " Tak przyjacielu wszystko jest w porządku". Bo to wszystko jest takie sztuczne. Czemu ludzie muszą kłamać, ukrywać swoje uczucia? Przecież jeżeli się kogoś kocha to robi się dla tej osoby praktycznie wszystko. Tak tak wiem, ja także źle robię ale przecież ludzie już tacy są i to się ni zmieni. Jeżeli jesteś nieśmiała i nie umiesz powiedzieć czegoś wprost nigdy niczego nie osiągniesz........- Boże kiedy on będzie? - spytałam po chwili

- Już jestem - odezwał się głos za nami i obie od razu się odwróciłyśmy.

- No w końcu myślałyśmy, że się nigdy nie doczekamy - powiedziała Ashley i przytuliła się do Fredo.

- Tak tak, gołąbeczki, będziecie mieli dużo czasu w domu, żeby się poprzytulać. - rzekłam i wytknęłam do niej język. Kilka minut później siedziałam już w samochodzie słuchając jak dwójka zakochanych flirtuje ze sobą. Założyłam słuchawki na uszy i włączyłam piosenkę, która leciała i leciała przez całą drogę. Nawet nie zauważyłam kiedy samochód zatrzymał się przed wielkim domem. Domem? To nie był dom, to była Willa, albo raczej Hotel tak wielki, że pomieściłby ze 1000 osób. Wysiadłam z auta i stanęłam jak słup soli. Totalnie nie wiedziała w którą stronę iść, serio. Nawet drzwi wejściowych nie widziałam.

- Chodź - powiedział Kenny. Spojrzałam na niego. Skąd on się tu wziął? Spytałam siebie samą. Przecież była tu sama a nagle on stoi obok. Odgarnęłam swe niezręczne dziwne myśli i ruszyłam za nim.

- Gdzie są wszystkie moje walizki? - spytałam idąc za nim

- W twoim pokoju. - odpowiedział stanowczo.

- AHAAA - przeciągnęłam literkę A i zmarszczyłam brwi. Gdy przeszliśmy przez gęsty lecz nie duży park łączący staw zobaczyłam drzwi i gdy do nich doszliśmy kenny otworzył mi drzwi. Weszłam do środka i rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowała. Wszystkie meble były takie nowoczesne, a zarazem drogie.

- Idziesz na samą górę. Czyli na 4 piętro, skręcasz w prawo, trzecie drzwi . Tam wchodzisz, tam jest twój pokoju. Justin sam ten pokoju wybrał i kazał wszystkim robotnikom go zrobić dla ciebie. Ponieważ chciał i nadal chce mieć blisko ciebie pokoju. A teraz pójdę. Bo jak widzisz, ty możesz sobie odpoczywać, ale niektórzy muszą tu pracować. - powiedział i odszedł. Stałam w miejscu jeszcze dobre kilka minut. Aż w końcu się ruszyłam. Weszłam po woli po schodach na pierwsze piętro. Następnie na drugie, na trzecie piętro trochę się namęczyła, aż w końcu doszłam na wymarzone piętro 4 ostanie. Tych schodów jest więcej niż gdziekolwiek indziej. Dobrze że mają windę. Windę? Coo? Spojrzałam na windę i przymrużyłam oczy. Kenny nie żyjesz. Powiedziałam do siebie w myślach. Skręciłam w prawo, przeszłam kilka kroków. Nie no dobra nie kilka a kilka set chyba aż w końcu doszłam pod moje ukochane drzwi, które miały kolor zgniłej zieleni. Na drzwiach widniała tabliczka z napisem " pokój księżniczki Lily " JUSTIN . Pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. Otworzyłam pokoju i to co zobaczyłam zwaliło mnie z nóg. Mój pokoju był prawie taki sam lecz trochę większy niż kuchnia oraz salon w moim starym domu. Pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się na okrągłe łóżko, które było na środku łóżka.Już nigdy nie chciałam go opuszczać. Byłam zbyt zmęczona, ale teraz czekały mnie wakacje. A po wakacjach, nie wiem sama co zrobię. Wszyscy jesteśmy w kropce. Ta na prawdę to chciałbym iść do szkoły i ją skończyć. Usiadłam na łóżku i zobaczyłam, że przy ścianie leżą kartony oraz walizki. Wstałam niechętnie z łóżku i podeszłam do nich. Ukucnęłam i zobaczyła jakaś karteczkę na której pisało " Moi ludzie byli u twojego taty, zabrali wszystko co należało do ciebie". Otworzyłam jeden karton. Na wierzchu leżał album. Wzięłam go w ręce i otworzyłam. Na pierwszym zdjęciu byłam ja moja mama oraz tata, na następnych wszyscy razem, moja rodzina, pierwsze zdjęcia z ashley, z moimi koleżankami i kolegami z klasy. Nawet się nie zorientowałam, a łzy same zaczęły spływać po moich policzkach. Przejrzałam kolejne dwa albumy. I nagle mój brzuch zaczął się wywijać. Odłożyłam wszystko na karton i postanowiłam, że po małej obiado-kolacji. Wyszłam więc z pokoju, ty razem zjechała na parter windą. Nie będę czołgać się po schodach. Gdy stałam już na parterze wszędzie było  tak cicho. Nie wiedziałam gdzie są wszyscy. Zaczęłam chodzić po domu i wchodzić do każdego pomieszczenia. Otwierałam każde drzwi, które widziałam lecz nigdzie nie było nikogo. W końcu po chyba 15 minutach znalazłam kuchnie. Spojrzałam na wielki wiszący zegar i wtedy zobaczyłam, że jest godzina 16.50. Strasznie zgubiłam poczucie czasu. Może dla tego że prawie pół godziny po tym gdy wszyscy wyszli już z samolotu ja dopiero się obudziłam, może dlatego, że przez prawie godzinę siedziałam z ashley i czekałam aż przyjedzie, może dlatego, że jechaliśmy ponad pół godziny, no mnie trochę mnie no i na końcu dlatego, że stałam jak słup soli w wielkim domu i leżałam przez kilka minut. Czas leci nieubłaganie. Podeszłam do wielkiej lodówki i otworzyłam ją. Przez znów kilkanaście minut zastanawiałam się co by wziąć, aż w końcu postawiłam na kanapki z szynką, pomidorem, szczypiorkiem, serem. Wyjęłam wszystkie potrzebne składniki, chlebek oraz masełko i zrobiłam sobie kanapki.Ładnie wszystko ułożyłam na talerzu i posprzątałam po sobie. Wzięłam talerz w ręce oraz jedną kanapkę w drugą i zaczęłam jeść. Gdy przechodziłam obok salonu usłyszałam jakieś śmiechy.. Podeszłam bliżej okna i zobaczyłam wszystkich. Totalnie. Siedzieli sobie przy ognisku z piwskami i śmiali. Wszyscy. Justin, Scoot, Moja mama, Lily, Fredo, Jazzy, gitarzysta justina oraz parę innych osób. Bieber siedział do mnie tyłem więc mnie nie wiedział, ale na moje nieszczęście Lily mnie zobaczyła i zaczęła do mnie machać, a wtedy wszyscy mnie zobaczyli. Spojrzałam na Bieber'a który ukazał te swoje białe ząbki. Przewróciłam oczami. Otworzyłam szklane drzwi od balkonu i wyszłam. Podeszłam do nich i po prostu stałam jedząc kanapkę. Nie chciałam usiąść ponieważ wiedziałam, że Justin tylko tak będzie grał by dobrać mi się do jedzenia. Gdy zobaczyłam, że poklepuje miejsce obok siebie.Zrobiłam dziwną minę, zmarszczyłam brwi i usiadłam sobie koło Fredo. Wyszczerzyłam swoje także białe ząbki do Justina i zaczęła konsumować kolejną kanapkę.

- Lily? - spytała lily

- Tak? - zapytałam

- Idziemy jutro na zakupy? - spytała

- Chciałabym, ale muszę się rozpakować, posprzątać. Do tego trochę odpocząć. Mam dosyć tego szumu. Chce po prostu położyć się w łóżku i spać przez najbliższy tydzień - odpowiedziała

- A ja razem z tobą - rzekł Justin szczerząc do wszystkich swe kły

- Chyba na podłodze - powiedziała Lily

- Nie, to by było już za wiele, będziesz spał pod moim drzwiami - powiedziałam a wszyscy zaczęli się śmiać, oprócz Justina, który siedział z naburmuszoną miną.

- To nie było ani trochę zabawne. - wymamrotał i napił się piwa.

- Było było.- rzekłam i wstała z miejsca - Chce ktoś zapytałam? - zapytałam, a wtedy 3 ręce poleciały w górę, czyli Justina, Fredo oraz Kenniego. - Okey, Kenny, tobie nie dam ponieważ nie obudziłeś mnie gdy wylądowaliśmy....

- TAK, PONIEWAŻ NIE DAŁO SIĘ CIEBIE DOBUDZIĆ. ŚPISZ JAK NIEDŹWIEDŹ! - burknął

- Tym bardziej teraz nie dostaniesz. Nie będę owijała w bawełnę, dam je Fredo. - rzekłam i podałam mu talerz z kanapkami, który chętnie wziął.

- Fredo podzielisz się? - spytał błagalnie Justin

- Nie. Byłeś niegrzeczny - powiedział fredo przeżuwając w buzi kanapkę. Wywróciłam oczami i zaczęłam iść w stronę domu.

- Gdzie idziesz? - spytał Justin

- A co chcesz iść ze mną.? - spytałam uwodzicielsko przegryzając dolną wargę i zatrzepotałam rzęsami.

- Ooooczywiście - rzekł i zaczął wstawać.

- Po moim trupie. - powiedziała i weszłam do domu zanim zdążył zrobić kroczek.Przeszła przez salon, oraz kilka korytarzy i w końcu natrafiłam na windę. Wcisnęłam przycisk i po chwili winda była otwarta, weszłam do niej i wjechałam na samą górę. Gdy winda się otworzyła, wyszłam z niej i poszybowałam do swojego pokoju. Jako, że byłam już dzisiaj zmęczona i była godzina prawie 17.30 postanowiłam, że jutro zrobię porządki oraz ogarnę od góry do dołu cały dom. Otworzyłam pierwszą lepszą walizkę pod ścianą i wzięłam piżamy, oraz kosmetyki. Weszłam do łazienki i nie zastanawiając się napuściłam gorącą wodę do wanny i wsypałam kapsułki które bardzo ładnie pachniały oraz tworzyła się z nich piana. Rozebrałam się do naga i weszłam do wanny od razu się położyłam. Zamknęłam oczy i zaczęłam się relaksować. Po niespełna 15 minutach umyłam swoje ciało i wyszłam z wanny. Od razu owinęłam się ręcznikiem i wyciągnęłam korek z wanny. Stanęłam przed wielkim lustrem. Od razu wytarłam się  ubrała przyszykowaną piżamę. Następnie wysuszyłam włosy oraz spięłam go w szybkiego koka. Obmyłam twarz zimną wodą i dopiero wtedy zauważyłam drugie drzwi. Podeszłam do nich i pociągnęłam za klamkę ale nie dało się otworzyć drzwi. Zrezygnowana wyszłam z łazienki i pojawiłam się w swoim pokoju. Zaczęłam chodzić po pokoju i patrzeć na wszystko. Moją uwagę przykuły kolejne drzwi. Tym razem one były otworzone. To co zobaczyłam mnie zaszokowało. To była wielka garderoba. Bardzo mi się spodobała ponieważ zamiast półek mogłam ciuchy mieć na wieszakach i to mnie cieszyło. Wyszłam z garderoby. I skierowałam się na balkon. Otworzyłam go i wyszłam. Znów usłyszałam te śmiechy. Podeszłam do barierki i spojrzałam w dół.

- Do spania dziecioczki! - krzyknęłam z góry, a wszyscy rozejrzeli się do okoła. Zaśmiałam się. - Dobranoc! - krzyknęłam ponownie, no i wtedy jak na złość scoot spojrzał w górę, a po chwili reszta.

- Nie przyjedziesz się pożegnać.? - spytała mnie mama

- Nie, jestem zmęczona.. - rzekłam - Dobranoc - uśmiechnęłam się do wszystkich i przesłałam im buziaczki.

- Sexy wyglądasz w tej piżamce.! - krzyknął bieber.

- Tylko się nie podnieć - wytknęłam do niego język

- Za późno kochanie - zaśmiał się - Lepiej się mnie bój w nocy mała. - dodał

- Mała to twoja pała - wyszczerzyłam kły

- Lily kto cię takich słów nauczył? Nie wolno tak mówić - powiedziała moja mama groźnie.

- Justin mnie tego nauczył. Powiedział, że można tak mówić. - powiedziałam z miną słodkiego psiaczka. Nie było mowy by mi nie uwierzyła.

- Justin. Co ty jej nagadałeś? - zwróciłam się moja mama do Justina z groźną miną.

- Przecież ja nic jej nie mówiłem. Ona kłamie.

- Tak, tak. Jasne. Dobra nara bo chce spać. - powiedziałam i weszła do swojego pokoju. Od razu zrobiło mi się cieplej. Weszłam sobie pod kołderkę i przykryłam się nią. Wzięłam telefon, odblokowałam go i weszłam na TT. Napisałam twetta " Zaczynam nowy rozdział w swoim życiu, bez ciebie, bez nas. Mam nadzieje, że swobie poradzę" dodałam go i już po chwili kilkaset ludzi podawali ten twett dalej oraz lajkowali.. Wyłączyłam telefon, odłożyłam go na półkę nocną. Ułożyłam się wygodnie i już po chwili moje oczy były zamknięte, a ja zaczęłam marzyć oraz śnić.