- Gdzie byłaś? - spytał ojciec wstając z sofy i podchodząc do mnie. W jednej chwili zamarła. Nie mogłam nic powiedzieć ani się ruszyć. Patrzył na mnie jakby chciał mnie zabić. - Ashley możesz już iść do domu ja tu muszę coś załatwić. - powiedział w stronę Ahley. Od razu wyczułam zapach wódki. Tak to się chodzi do pracy. Powiedziałam w myślach.
- Oczywiście proszę pana - rzekła. Spojrzała się jeszcze na mnie ze smutkiem w oczach po czym odeszła. Gdy drzwi się za nią zamknęły ojciec popchnął mnie na ścianę.
- Co ty sobie małą kurwo wyobrażasz? Że możesz tak sobie wychodzić byle gdzie, jak chcesz i kiedy chcesz? - zapytał, a ja stałam tam nie mogą nic powiedzieć. - hymm nie odpowiesz mi? - uderzył mnie, a ja opadłam bezradnie na podłogę już czułam te łzy spływające po moich policzkach. Kilka sekund później poczułam jak mnie podnosi i stawia na nogach. Znów mnie uderzył tym razem mocnej - pozwoliłem ci siadać? Kurwa nie. Do swojego pokoju marsz i nigdzie z tamtą nie wychodzić na chyba, że ja labo mama cię zawołamy. - powiedział i popchnął mnie w stronę schodów, a sam wrócił do salon. Łzy zaczęły mocniej i szybciej spływać po moich policzkach. Przetarłam oczy i pobiegłam z torbami do mojego pokoju. Rzuciłam je w kąt, a sama położyłam się na łóżku przykrywając się kołdrą. Byłam tak zmęczona, że nawet nie wiem kiedy zasnęła. Gdy się obudziłam było już ciemno i nie widziałam zbytnio swojego spokoju. Nagle poczułam jakiś ciężar na sobie i zapach wódki. Wiedziałam, że to skończy się źle. Bałam się bardzo. Strach ogarnął moje ciało, nie mogłam normalnie funkcjonować. On zaczął całować mnie po szyj. Nie mogłam pozwolić by strach ogarnął moje ciało w całości bo wtedy nie zrobiłabym już nic. Musiałam się bronić. Wiedziałam, że to będzie zły pomysł, ale warto. Zaczęłam go od siebie odpychać ale na marne. - Kurwa nie ruszaj się bo cię zgwałcę suko - powiedział i docisnął swoje ciało do mojego jeszcze bardziej, aż nie mogłam oddychać. Szarpałam się nadal ale on nie dawał za wygraną i dalej robił swoje. Nagle poczułam jak jego ręce dotykają mojego rozporka od spodni. Nie mogłam do tego dopuścić. Nie jestem taka łatwa i szybko się nie poddaję. Poczułam, że jedną nogę mam wolną więc uderzyłam do z kolana w kroczę, a on z bólu skulił się i zaczął wyzywać mnie od najgorszych, nawet jego słowa mnie nie bolały. Szybko wstałam i wybiegłam z pokoju zbiegając jak najszybciej na dół i gdy miałam już zamiar otwierać drzwi on złapał mnie z całej siły za biodra i próbował odciągnąć od drzwi. Cały czas starałam się z nim siłować. Spojrzałam w bok na szafkę i dostrzegłam szklany wazon. Dosięgłam go tak by on tego nie zauważył i z całej siły rozbiłam wazon na jego głowie, a on opadł na podłogę. Puściłam szybko odłamki szkła i otworzyłam drzwi. Zaczęłam biec jak najszybciej do Ashley. W dupie miałam to, że było ciemno i zimn. Chciałam być jak najdalej od niego i jego rodziny. Przez całą drogę płakałam, a wiatr rozwiewał moje włosy. Droga strasznie mi się dłużyła jednak ucieszyłam się w głębi duszy gdy zobaczyłam dom Ashley. Wbiegłam jak najszybciej po schodach i weszłam do drzwi bez pukania jak zwykle. Jej babcia siedziała i spała chyba na fotelu. Nie czekając na nic poszłam do pokoju Ashley lecz nie zastałam jej tam. Jednak usłyszałam jak śpiewa pod prysznicem. Usiadłam spokojnie na jej łóżku. Siedziałam tak bezczynnie i patrzałam się na ścianę cały czas. Nagle drzwi od łazienki zaczęły się otwierać i momentalnie spojrzałam się na nie, a w drzwiach stanęła zdezorientowana Lily. Popatrzałam na mnie z niedowierzaniem i przetarła oczy.
- Co ty tu robisz? - spytała podchodząc do mnie. Kucnęłam na przeciw mnie. Spojrzałam w jej oczy i bez wahania się do niej przytuliłam. Odwzajemniła uścisk. Znów zaczęłam płakać - Kochanie co się stało. Czemu płakałaś? Powiedz mi proszę. - odsunęłam mnie od siebie i spojrzała w oczy. - Czy on ci coś zrobił? - spytała na co ja pokiwałam głową i od razu mnie do siebie przytuliła. - Chcesz coś zjeść, albo napić się? - ponownie przecząco głową - Proszę powiedz coś - powiedziała dość spokojnie gładząc mnie po włosach.
- Chce do do mamy - powiedziałam, a kolejne porcje łez spływały po moich policzkach. Siedziałyśmy tak z 15 minut nie odzywając się.
- Słoneczko dam ci jakieś ubrania, pójdziesz się wykąpać i coś zjesz. A wtedy wszystko mi opowiesz. - rozkazała odsuwając się od mnie.
- Dobrze. - powiedziałam zachrypniętym głosem. Ashley wstała i podeszła do szafy. Wyciągnęła z niej piżamę i podała mi ją.
- Idź się wykąpać, a ja pójdę zrobić coś do jedzenia i picia - powiedziała i pocałowała mnie w czoło. Po chwili już jej nie było, a ja siedziałam jeszcze jakieś 2 minuty. Po chwili jednak wstałam i poszłam do łazienki. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i się przeżegnałam. Wyglądałam jakbym uciekła z psychiatryka albo jeszcze gorzej. Odgarnęłam ten dziwne myśli i rozebrałam się. Weszłam pod prysznic i puściłam gorącą wodę by wszystko co złe spłynęło. Po kilku minutach wyszłam i wytarłam się lekko. Czułam jeszcze jego ręce na swojej skórze. Nie chciałam już płakać. Wzięłam głęboki oddech.Ubrałam się oraz rozczesałam swoje włosy. Gdy wyszłam z łazienki Ashley siedziała już w łóżku z tacką pełną jedzenia. Weszłam pod kołdrę i obie spojrzałyśmy na siebie.
- Smacznego - powiedziała Asley i uśmiechnęła się do mnie.
- Dziękuję - odpowiedziałam i wymusiłam uśmiech na twarzy. Wzięłam kanapkę i zaczęłam jeść.
- Powiesz mi? - spytała
- Ale co? - zapytałam marszcząc czoło gryząc kanapkę, którą popiłam herbatą.
- Co ci zrobił. Powiedz mi to. Powiedz wszystko od początku. Co się stało. Tylko nie płacz bo nie warto. - powiedziała. Spojrzałam na nią niepewnie - obiecuję ci, że on się do ciebie już nie zbliży. Jesteś bezpieczna. On nie wie gdzie mieszkam. - spojrzała się na nią i zaczęłam jej wszystko od początku, a ona słuchała i potakiwała.
- Na końcu wzięłam wazon i rozbiłam go na jego głowie, a on opadł na podłogę i szybko wybiegłam - dokończyłam i wytarłam łzy z mojego policzka które i tak poleciały.
- Co za sku*wiel. Do paki z nim!- krzyknęła - A tych sierot nie było? - zapytała i od razu wiedziałam o kim mówiła.
- Nie, nawet nie wiem gdzie są. I szczerze nie obchodzi mnie to. - wymamrotałam. Nawet straciłam poczucie czasu. Nie wiem która jest godzina. - powiedziałam
- 2:35 - rzekła Ashley
- Już ta godzina? - zdziwiłam się - o kurcze
- No czas spać. - dodała za mnie.
- A co zrobimy jutro. Przecież on się ocknie i będzie po mnie. Ja nie chce tam wracać - powiedziała, a obraz powoli zaczął mi się rozmazywać z powodu łez. Wytarłam je szybko nie chcąc znów płakać.
- Mam pomysł - rzekła i wzięłam swój telefon z szafki. - znasz numer do twojej mamy?. - spytała, a ja się zdziwiła. Po co jej numer mojej mamy.
-A po co ci? - zapytałam
- Zadzwonimy do niej teraz w tej chwili i powiesz co ten człowiek chory psychicznie oraz jego zasrana idealna rodzina tobie zrobiła.
- Ale co jeśli on się dowie? - zapytałam. W tej chwili bałam się strasznie.
- Uwierz mi jeśli mama się o tym dowie to nie pozwoli mu cię nigdy dotknąć. - powiedziała. - I może w końcu wrócisz do niej - dodała.
- A co z nami? Naszą przyjaźnią? Nie chcę cię tu samej zostawić. Ja się nigdzie bez ciebie nie ruszę. - rzekłam.
- Oj no nie gadaj tylko podaj mi ten numer. - powiedziała. Podałam jej numer mojej mamy,a ona od razu bez wahania nacisnęłam zieloną słuchawkę i dała mi telefon.
Pierwszy sygnał - nic
Drugi sygnał - nic
Trzeci sygnał - nic
Czwarty sygnał - nic
" Poczta głosowa, proszę zostawić wiadomość"
- Nie odbiera - powiedziałam
- Spróbuj jeszcze raz - dodała. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam aż nagle usłyszałam ciche " Halo"
Rozmowa telefoniczna :
- Mamo? - zapytałam
- Lily? - zapytała - nie śpisz?
- Mamo proszę zabierz mnie stąd - powiedziałam błagalnie
- Lily co się dzieje? czemu płaczesz kochanie. - spytała. Spojrzałam na Ahley, a ona zrozumiała. Wzięła od mnie telefon i zaczęłam gadać z moją mamą tłumacząc jej wszystko od początku do końca. A gdy skończyła mówić tylko słuchała i przytakiwała. Ja w tym czasie ze strachu obgryzałam paznokcie. Po kilku minutach wyciągnęła telefon w moją stronę. Wzięłam go niepewnie patrząc Ashley w oczy i przyłożyłam do ucha.
- Mamo - powiedziałam
- Lily, czemu mi tego wcześniej nie powiedziałaś?
- Co ty tu robisz? - spytała podchodząc do mnie. Kucnęłam na przeciw mnie. Spojrzałam w jej oczy i bez wahania się do niej przytuliłam. Odwzajemniła uścisk. Znów zaczęłam płakać - Kochanie co się stało. Czemu płakałaś? Powiedz mi proszę. - odsunęłam mnie od siebie i spojrzała w oczy. - Czy on ci coś zrobił? - spytała na co ja pokiwałam głową i od razu mnie do siebie przytuliła. - Chcesz coś zjeść, albo napić się? - ponownie przecząco głową - Proszę powiedz coś - powiedziała dość spokojnie gładząc mnie po włosach.
- Chce do do mamy - powiedziałam, a kolejne porcje łez spływały po moich policzkach. Siedziałyśmy tak z 15 minut nie odzywając się.
- Słoneczko dam ci jakieś ubrania, pójdziesz się wykąpać i coś zjesz. A wtedy wszystko mi opowiesz. - rozkazała odsuwając się od mnie.
- Dobrze. - powiedziałam zachrypniętym głosem. Ashley wstała i podeszła do szafy. Wyciągnęła z niej piżamę i podała mi ją.
- Idź się wykąpać, a ja pójdę zrobić coś do jedzenia i picia - powiedziała i pocałowała mnie w czoło. Po chwili już jej nie było, a ja siedziałam jeszcze jakieś 2 minuty. Po chwili jednak wstałam i poszłam do łazienki. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i się przeżegnałam. Wyglądałam jakbym uciekła z psychiatryka albo jeszcze gorzej. Odgarnęłam ten dziwne myśli i rozebrałam się. Weszłam pod prysznic i puściłam gorącą wodę by wszystko co złe spłynęło. Po kilku minutach wyszłam i wytarłam się lekko. Czułam jeszcze jego ręce na swojej skórze. Nie chciałam już płakać. Wzięłam głęboki oddech.Ubrałam się oraz rozczesałam swoje włosy. Gdy wyszłam z łazienki Ashley siedziała już w łóżku z tacką pełną jedzenia. Weszłam pod kołdrę i obie spojrzałyśmy na siebie.
- Smacznego - powiedziała Asley i uśmiechnęła się do mnie.
- Dziękuję - odpowiedziałam i wymusiłam uśmiech na twarzy. Wzięłam kanapkę i zaczęłam jeść.
- Powiesz mi? - spytała
- Ale co? - zapytałam marszcząc czoło gryząc kanapkę, którą popiłam herbatą.
- Co ci zrobił. Powiedz mi to. Powiedz wszystko od początku. Co się stało. Tylko nie płacz bo nie warto. - powiedziała. Spojrzałam na nią niepewnie - obiecuję ci, że on się do ciebie już nie zbliży. Jesteś bezpieczna. On nie wie gdzie mieszkam. - spojrzała się na nią i zaczęłam jej wszystko od początku, a ona słuchała i potakiwała.
- Na końcu wzięłam wazon i rozbiłam go na jego głowie, a on opadł na podłogę i szybko wybiegłam - dokończyłam i wytarłam łzy z mojego policzka które i tak poleciały.
- Co za sku*wiel. Do paki z nim!- krzyknęła - A tych sierot nie było? - zapytała i od razu wiedziałam o kim mówiła.
- Nie, nawet nie wiem gdzie są. I szczerze nie obchodzi mnie to. - wymamrotałam. Nawet straciłam poczucie czasu. Nie wiem która jest godzina. - powiedziałam
- 2:35 - rzekła Ashley
- Już ta godzina? - zdziwiłam się - o kurcze
- No czas spać. - dodała za mnie.
- A co zrobimy jutro. Przecież on się ocknie i będzie po mnie. Ja nie chce tam wracać - powiedziała, a obraz powoli zaczął mi się rozmazywać z powodu łez. Wytarłam je szybko nie chcąc znów płakać.
- Mam pomysł - rzekła i wzięłam swój telefon z szafki. - znasz numer do twojej mamy?. - spytała, a ja się zdziwiła. Po co jej numer mojej mamy.
-A po co ci? - zapytałam
- Zadzwonimy do niej teraz w tej chwili i powiesz co ten człowiek chory psychicznie oraz jego zasrana idealna rodzina tobie zrobiła.
- Ale co jeśli on się dowie? - zapytałam. W tej chwili bałam się strasznie.
- Uwierz mi jeśli mama się o tym dowie to nie pozwoli mu cię nigdy dotknąć. - powiedziała. - I może w końcu wrócisz do niej - dodała.
- A co z nami? Naszą przyjaźnią? Nie chcę cię tu samej zostawić. Ja się nigdzie bez ciebie nie ruszę. - rzekłam.
- Oj no nie gadaj tylko podaj mi ten numer. - powiedziała. Podałam jej numer mojej mamy,a ona od razu bez wahania nacisnęłam zieloną słuchawkę i dała mi telefon.
Pierwszy sygnał - nic
Drugi sygnał - nic
Trzeci sygnał - nic
Czwarty sygnał - nic
" Poczta głosowa, proszę zostawić wiadomość"
- Nie odbiera - powiedziałam
- Spróbuj jeszcze raz - dodała. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam aż nagle usłyszałam ciche " Halo"
Rozmowa telefoniczna :
- Mamo? - zapytałam
- Lily? - zapytała - nie śpisz?
- Mamo proszę zabierz mnie stąd - powiedziałam błagalnie
- Lily co się dzieje? czemu płaczesz kochanie. - spytała. Spojrzałam na Ahley, a ona zrozumiała. Wzięła od mnie telefon i zaczęłam gadać z moją mamą tłumacząc jej wszystko od początku do końca. A gdy skończyła mówić tylko słuchała i przytakiwała. Ja w tym czasie ze strachu obgryzałam paznokcie. Po kilku minutach wyciągnęła telefon w moją stronę. Wzięłam go niepewnie patrząc Ashley w oczy i przyłożyłam do ucha.
- Mamo - powiedziałam
- Lily, czemu mi tego wcześniej nie powiedziałaś?
- Bo mi zagroził - odpowiedziałam
- Jutro będziemy przelatywać obok kanady to wylądujemy gdzieś na lotnisku. Przyjadę po ciebie. Obie pojedziemy do ojca i ja się z nim rozmówię. Niech se te swoje córki trzyma w dupie. A teraz idź spać bo jest późno. My za jakieś 6 godzin będziemy w Kanadzie. To o 12 będę po ciebie.
- Dobrze - odpowiedziałam do słuchawki uśmiechając się - Kocham cię mamo.
- Ja ciebie córeczko bardziej. Pa kochanie - powiedziała i się rozłączyła.
Koniec rozmowy telefonicznej.
- Jutro będziemy przelatywać obok kanady to wylądujemy gdzieś na lotnisku. Przyjadę po ciebie. Obie pojedziemy do ojca i ja się z nim rozmówię. Niech se te swoje córki trzyma w dupie. A teraz idź spać bo jest późno. My za jakieś 6 godzin będziemy w Kanadzie. To o 12 będę po ciebie.
- Dobrze - odpowiedziałam do słuchawki uśmiechając się - Kocham cię mamo.
- Ja ciebie córeczko bardziej. Pa kochanie - powiedziała i się rozłączyła.
Koniec rozmowy telefonicznej.
- Dziękuję ci bardzo. Kocham cię, kocham i dziękuję - cały czas mówiłam, a ona się tylko śmiała ze mnie.
- Czego się nie robi dla siostry - powiedziała
- No to w takim razie moja siostra musi lecieć ze mną. Nie ma mowy bym gdzie bez ciebie wyleciała.
- Ale Lily ja nie mogę przecież - rzekła smutno
- Ty mi pomogłaś to teraz ja ci pomogę. Załatwię to jakoś z moją mamą. Przecież to ja Lily. A ja zawsze coś wymyślę - powiedziałam i obie się zaśmiałyśmy.
-Pogadamy jutro. A teraz czas spać. - wymamrotała Ashley.
- No Baaa. - dodałam. Położyłyśmy się na jej łóżku. Przykryłyśmy kołdrą , chwilę jeszcze pogadałyśmy i udałyśmy się w krainę morfeusza.
_______________________________________________
Jest kolejny rozdział :D Mam nadzieje, że się podoba :D
Jezu :o
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne! ♥
Z niecierpliwością czkam nn;*
http://last-heartbeat-jb.blogspot.com/