Siedzą tak przy oknie gdzie słońce padało wprost na moją twarz rozmyślałam sobie. To już 4 lata tutaj jestem. Nie wierzę, że tak długo wytrzymała. Za 2 miesiące miałam stać się w pełni pełnoletnia z jednej strony tego chciałam bo wiedziałam, że nikt nie będzie mną już rządził, a z drugiej strony bałam się ponieważ za parę dni zaczynają się wakacje, a wraz z tym koniec mojej przygody z liceum. Tak wiem to dziwne. Mam 17 lat i kończę liceum. Już wyjaśniam. Otwórz gdy byłam mała moim rodzice byli razem wysłali mnie rok szybciej do przedszkola ponieważ byli bardzo zapracowani i wtedy poznałam moja przyjaciółkę, która także jest w moim wieku i kończy liceum.
- Dobra koniec tego rozmyślania mała bo ci się mózg przegrzeje. - powiedziałam sama do siebie śmiejąc się w duchu. Wstałam i podeszłam zwinnie do mojej szafy. Otworzyłam ją i wzięłam pierwsze lepsze ciuchy po czym weszłam do łazienki. Położyłam ciuchy na szafce i weszłam pod prysznic. Puściłam wodę a ciepłe krople spadały po moim ciele. Nie miałam czasu na siedzenie w prysznicu pół godziny więc szybko umyłam się i wyszłam owijając swoje ciało ręcznikiem. Wytarłam moje długie włosy i wysuszyłam je, następnie wytarłam się i założyłam przygotowane ciuchy. Zrobiłam sobie lekki makijaż, a włosy związałam w kucyk. Wyszłam z łazienki kierując się na dół. Zeszłam po cichu tak by nikogo nie obudzić i weszłam do kuchni. Zrobiłam wszystkim śniadanie, a sama zjadłam w czasie robienia ponieważ mój ojciec jest zbyt chamski i nie pozwala mi jeść z nimi śniadań. Gdy skończyłam weszłam do łazienki na dole i umyłam zęby. Gdy wyszłam zobaczyłam moją macochę oraz jej córki. Wszystkie trzy jadły śniadanie i nawet nie zwróciły na mnie uwagi.
- O dzień dobry słodziutka. Mam nadzieję, że przez noc wypoczęłaś bo dzisiaj czeka cię ciężka praca gdyś my z dziewczynami wychodzimy na zakupy, a tata wróci dopiero wieczorem - powiedziała milutko - więc do twoich dzisiejszych obowiązków jest posprzątanie całego garażu - zaczęłam liczyć na palcach, aż myślałam, że zabraknie jej niedługo tych palców ale po chwili wróciłam do rzeczywistości - posprzątać na dachu oraz wymyć kochanie oraz salon do błysku. - powiedziała i słodko się uśmiechnęła aż myślałam, że wybuchnę śmiechem, ale się powstrzymała ponieważ wiedziałam, że to może się dla mnie źle skończyć.
- Mamo mogłaby jeszcze nasze pokoje posprzątać bo po ostatniej imprezie tego się nazbierało, a nam się nie chce sprzątać - powiedziała jedna z dziewczyn. Już nawet nie pamiętam ich imion bo się nie da zapamiętać są tak identyczne. I do tego brzydkie, chociaż one twierdzą inaczej. A w szkole to już w ogóle niby uważają się za takie fajne, jednak nie zauważają tego, że każdy się z nich śmieje.
- Spoko, posprzątałam - powiedziałam żeby nie zaczęła płakać.
- To dobrze bo i tak nie masz innego wyjścia - rzekła dumnie druga siostra szczerząc się do mnie - I weź się przebież - wskazała na moje ciuchy palcem - bo wyglądasz w tym jak jakiś biedak, a my nimi nie jesteśmy. - dodała i obie ze swoją siostrą zaczęły się śmiać. - To co mamo idziemy? - spytała
- Tak kochane moje - powiedziała macocha do swoim córek. - A ty pamiętaj, ma błyszczeć jak wrócimy za jakieś 7 godzin- powiedziała gdy wychodziła z dziewczynami. Usłyszałam tylko trzask zamykanych się drzwi, a potem pisk opon i to był koniec. Odjechali. Odetchnęłam z ulgą i zabrałam się za prace które miałam dzisiaj do zrobienia. Na początku wyczyściłam do błysku kuchnię ponieważ aż taka brudna nie była. Następnie posprzątałam salon i zajęłam się pokojem dziewczyn, który wygląda jak po trzeciej wojnie światowej. Na początku pozbierałam wszystkie śmieci wkładając je do czarnego worka, pościeliłam łóżka, starłam kurze, odkurzyłam i nie powiem bo ich pokój od razu wyglądał o niebo lepiej. Włączyłam sobie telewizor i przełączyłam na Mtv, gdzie leciała piosenka Example - Kids Again. Zaczęłam sobie tańczyć i nagle usłyszałam ten okropny zegar, który wisiał na ścianie i wybijał pełne godziny. Spojrzawszy na niego nawet się nie przejęłam gdy zobaczyłam godzinę 11. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Posiedziałam jeszcze chwilę przed telewizorem słuchając piosenek po czym wzięłam się za sprzątanie garażu. Zanim go zaczęłam sprzątać obejrzałam go całego i stwierdziłam, że to będzie najgorsze sprzątanie w moim życiu. Kiedy wzięłam do ręki lampę która stała najbliżej usłyszałam głośny pisk i odwróciłam się, a moim oczom ukazała się moja przyjaciółka.
- Lily medno. Siema mordeczko - podeszła do mnie Ashley i powitała mnie całusem w policzek.
- Siema ździro - odpowiedziałam jej. Ale my się kochamy
- Widzę, że sprzątasz jak zwykle. A miałam takie fajne plany co do ciebie. - westchnęła - Taka ładna pogoda a ty musisz sprzątać. Współczuje ci - poklepała mnie po ramieniu. - Ale wiesz co? - spytała szczerząc się do mnie.
- Nie, nie wiem. Oświeć mnie. - powiedziałam z sarkazmem i wywróciłam oczami.
- No pomogę ci, a później pójdziemy do centrum handlowego. - powiedziała klaskając w ręce jak małe dziecko.
- Nie wiem czy to dobry pomysł - odparłam.
- O której ta twoja rodzinka wróci? - spytała
- O 19, albo coś po. - Odpowiedziałam.
- No widzisz, to mamy kupę czasu. - rzekła. I zaczęłam sprzątać. Westchnęłam tylko głośno i zaczęłam jej pomagać. Albo to raczej ona mi. Po prawie godzinie uporałyśmy się z garażem. Zamknęłyśmy go i wyszłyśmy na słoneczko. Przetarłam czoło po którym pływały kropelki od potu.
- Coś jeszcze? - spytała zmęczona Ashley.
- Tylko dach mam posprzątać jeszcze - powiedziałam już padnięta.
- No to do roboty, bo do 13 musimy się wyrobić. - rzekła.
- Ja nie wiem czy to dobry pomysł. One pojechały na miasto, boję się, że gdzieś je spotkamy. - powiedziałam troszeczkę przejęta, ale chciałam jechać do miasta i to w dodatku z Ashley.
- Weź ty nie marudź, miej wyrąbane po całości. Z resztą jesteś już prawie pełnoletnia. Możesz robić co ci się podoba - wymamrotała dając mi tym otuchy i poklepała mnie po policzkach. - A teraz chodź posprzątać ten dach - dodała.
- Oki oki. - podniosłam ręce w geście obrony. Dając jej pewność, że wygrała. Weszłyśmy obie do domu i od razu skierowałyśmy się na dach, odsunęłyśmy drabinę i weszłyśmy po małych schodkach na górę. Od razy zabrałyśmy się do pracy w między czasie jedząc żelki które przyniosła Ashey. Po skończonej pracy wyszłyśmy z poddasza, umyłyśmy ładnie ręce i poszłyśmy do mojego pokoju gdzie moja kochana przyjaciółka od razu padła zmęczona na łóżko. A ja usiadłam na fotelu.
- Widzisz, nie było tak źle - powiedziała Ashley.
- To koniec. - odetchnęłam z ulgą.
- Uwierz mi ja też się z tego cieszę. - zaśmiała się, a ja razem z nią.
- To co jesteś gotowa na trochę rozrywki? - spytała mnie
- Oczywiście. - odparłam, a uśmiech nie znikał z mojej twarzy. Tylko moja przyjaciółka była powodem dla którego się uśmiecham. Zawsze robi wszystko by na mojej twarzy zagościł uśmiech, a nie smutek.
- To chodź. - Wstałam i pociągnęłam mnie za rękę. Nie opierałam się. Wstałam z fotela, wzięłam swój portfel i wyszłyśmy z pokoju. Kilka minut później szłyśmy sobie już w stronę centrum do którego miałyśmy z 10 minut na pieszo.
- Gadałaś ostatnio z mamą? - spytała po chwili ciszy.
- Tak ale tylko przez 10 minut bo była zbyt zajęta. - odpowiedziałam
- Czemu jej tego nie powiesz. Że wiesz. Wykorzystując cię do prac domowych. Ledwo co miałaś czas na naukę. Powiem szczerze pracujesz więcej niż twój stary przez całe jego życie.
- Nie mogę jej tego powiedzieć. Gdybym to zrobiłam dostałoby mi się od taty i jeszcze nie daj boże w szpitalu wyląduję. A tego nie chcę za nic na świecie. Wolę już im sprzątać i służyć niż..... - chciałam coś powiedzieć ale Ashley wtrąciła mi się. I dodała swoje 3 grosze
- Niż podróżować ze swoją mamą do różnych krajów. No i oczywiście z tym gwiazdorem. - rzekła
- Ale to nie jest takie proste jak tobie się wydaje. Tam co chwilę coś się dzieje, a ja tylko bym im przeszkadzała. - powiedziałam niepewnie.
- Tego nie wiesz. Nie wiesz nawet czego się spodziewać. - odparła.
- Dobra nie ważne. Nawet bym sobie nie robiłam nadziei na takie coś. Bo to tylko strata czasu - dopowiedziałam wchodząc do centrum handlowego. Uśmiechnęłam się ale w głębi serca było mi źle ponieważ chciałabym być teraz z mamą, ale co by było z Ashley. Przecież bym jej nie zostawiła.
- To co? gotowa na mega zakupy? - spytała wyrywając mnie z moich myśli
- Hymm? - spojrzałam na nią.
- Spytałam czy jesteś gotowa na mega zakupy? - ponownie spytała.
- Oczywiście moja przyjaciółeczko - powiedziałam do niej uśmiechając się. Zaczęłyśmy do sklepów z butami po sklepy z ciuchami i biżuteriami. Nawet nie zauważyłam ile kasy wydała, ale patrząc na te wszystkie torby to dość sporo. Na koniec poszłyśmy do Macdonalda i zamówiłyśmy sobie duże porce kurczaków oraz sosy słodko kwaśne oraz colę.
- Dawno tego nie jadłam - powiedziałam przełykając kurczaczka.
- Ale i tak smakuje tak samo - rzekła Ashley.
- Racja - zaśmiałam się.
- Inny by się porzygali gdyby cały czas jedli kurczaki.
- Nam one się raczej nigdy nie znudzą. - rzuciłam uśmiechając się. Wróciłam do jedzenia rozglądając się po centrum. Patrzałam się na różnych chłopaków. Niektórzy przechodzili i uśmiechali się do mnie lecz ja tego nie odwzajemniałam ponieważ wiedziałam, że takie fagasy nie są warci mojej uwagi. Rozpieszczone bachory. Powiedziałam do siebie w myśli. Sama no nie powiem, bo miałam dużo kasy, gdyż co miesiąc moja mama przesyłała na kartę 5 tysięcy złotych. A to dość sporo. Ale jak dla mnie pieniądze to nie wszystko.
- Lily spójrz na tamtych - przekręciła głowę - cały czas się tu gapią na ciebie. Przekręciłam głowę by na nich spojrzeć, uśmiechnął się jedne z nich i mi pomachał. A moja reakcja była natychmiastowa i dziwna. Zrobiłam wielkie zdziwienie i zaczęłam udawać, że się cieszę. Zaczęłam wzdychać, a po chwili uniosłam brew patrząc na niego i pokazałam mu środkowego palca uśmiechając się. Odpowiedział mi tym samym i razem z kolegą odeszli. - Czemu mnie to nie dziwi - poklepała mnie po ramieniu.
- Ashley nie możesz zrozumieć, że typ faceta geja nie jest dla mnie? - spojrzałam na nią oburzona.
- No dobra dobra. Ja nic nie mówię - podniosła ręce w geście obrony. - Idziemy? - spytała mówiąc z kurczakiem w buzi. Aż zaczęłam się z niej śmiać.
- Możemy - odparła. Wstałyśmy i odniosłyśmy swoje tace po czym ruszyłyśmy w stronę wyjścia. Gdy byłyśmy już na zewnątrz ruszyłyśmy w stronę mojego domu po drodze obgadując wszystkich napotkanych ludzi. Niestety po jakimś czasie doszłyśmy do mojego domu gdzie zobaczyłam przy garażu samochód taty. Przestraszyłam się bo wiedziałam co będzie mnie czekać. Obie z Ashley spojrzałyśmy na siebie.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. - powiedziała Ashley lecz ja tego taka pewna nie byłam.
- Wątpię. - dodałam i weszłyśmy do domu. Chciałyśmy przejść jakoś niezauważone, ale jednak to się nie udało.
Rozdział 1 napisany i zmodyfikowany. xD Miłego dnia życzę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz