wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 8

Gdy się obudziłam, znalazłam się w pokoju hotelowym. Przeleciałam wzrok cała pomieszczenie po czym spojrzałam na ahley, która spała sobie wygonie na łóżku cała przykryta, że prawie nie było jej widać. Byłam bardzo wyspana. Z pełną energią wstałam z łóżka, mój telefon leżał na półeczce więc podeszłam do niej i wzięłam telefon. Odblokowałam go a na wyświetlaczu pojawiła się godzina 13.30 nawet tym się nie prszejęłam. Położyłam go z powrotem i podeszłam do mojej walizki, która stała obok wielkiej szafy. Ukucnęłam przed nią i otworzyłam. Wyciągnęłam z niej ubrania i kosmetyki. Weszłam do łazienki, która była ogromna. Prysznic, wanna, dwie umywalki i 2 kibelki jedne dla dziewczyn a drugi dla facetów. Położyłam wszystkie swoje rzeczy na blacie obok umywalki.Po czym postanowiłam że wykąpie się w wannie.  Nalałam więc ciepłą wodę do wanny lecz nie gorącą, rozebrałam się i weszłam do wanny. Zanurzyłam się aż po samą szyję.  Zamknęłam oczy próbując się rozluźnić ale w pewnym momencie usłyszałam coś. Otworzyłam szeroko oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu lecz nikogo nie było. Po chwili było słychać ten sam dźwięki wtedy zorientowałam się że ten dźwięk dochodzi z mojego brzucha. Który jak najwidoczniej był niezadowolony tak jak ja. Podniosłam się do pozycji siedzącej i umyłam swoje ciało oraz włosy, bo mój brzuch coraz głośniej wył. Wyszłam z wanny, więzłam z półeczki dwa ręczniki. Jednym wytarłam swoje ciało a drugim swoje mokre włosy. Ubrałam tylko bieliznę ponieważ wiedziałam że gdy ubiorę ciuchy i rozpuszczę włosy moje rzeczy będą mokre. Zdjęłam ręcznik z włosów po czym kilka kropelek wody spłynęło po moich plecach przez co dostałam gęsiej skórki. Wzięłam leżąc na półce suszarkę i zaczęłam suszyć moje włosy lekko je rozczesując by były proste. Gy moje włosy były w miarę suche, ubrałam swoje ciuchy, a na końcu zrobiłam sobie lekki makijaż. Posprzątałam jeszcze po sobie i wyszłam z łazienki. Zobaczyłam że ashley już nie śpi, a patrzy się na mnie z uśmiechem na twarzy . 


- A ty z czego jesteś taka zadowolona ? - zapytałam . 

- Ohh a dzień dobry Ashley to gdzie ? - zapytała . 

- Dzień dobry. A teraz mów z czego tak zacieszasz. - Powiedziałam 

- Bo życie jest jednak piękne - odpowiedziała . 

- czyli ? - spytałam robiąc dziwną minę . 

- Czy jednym słowem jest zajebiście. - powiedziała i poszła do łazienki tanecznym krokiem na co ja się zaśmiałam. Usiadłam na brzegu łóżka i czekałam na ashley, która dopiero co weszła do łazienki. Wzięłam telefon i zaczęłam się nim bawić. Po chwili jednak weszłam na tt i napisałam posta  "Wyspana, pełna energii, gotowa do zabawy.Ale najpierw śniadanie". Dodałam i wyłączyłam telefon po czym gdy zaczęłam chować do go kieszeni zaczął mi wibrować. Wyjęłam go więc i znów odblokowałam a na wyświetlaczu pojawiła się jedna wiadomość  Na kliknęłam na nią i odczytałam sms'a od biebera który brzmiał tak "ty jeszcze w hotelu, a ja tu ćwiczę już od 4 godzin. Ty szczęściaro" . Nie wahałam się ani chwili i odpisałam mu " Takie twoje życie. Ja odpoczywam kochanie, a ty zapierdalasz na rodzinę" po dwóch minutach czekania odpisał mi " Nie, wiedziałem że jesteśmy małżeństwem", na co mu napisała " No chciałbyś :D" i wysłałam mu ale nie czekałam zbyt długo ponieważ już po kilku sekundach dostałam dwie wiadomości jedna brzmiała " nie, niechałbym"  a druga "no może bym chciał. ale teraz ruszać się bo kenny czeka na was od 12 i jak się nie pośpieszycie to pojedzie bez was ". Nic mu nie odpisałam tylko włożyłam telefon do kieszeni, po czym wzięłam torebkę i wsadziłam do niej chusteczki, mini kosmetyczkę oraz mp4, a okulary przeciw słoneczne trzymałam w ręce.. Po czym przełożyłam ją przez ramię. Kilka minut później wyszła z łazienki ashley. Wszystko bo było zbędne rzuciła na łóżko, wzięła małą torebkę, włożyła tam wszystkie potrzebne rzeczy i podeszłam do mnie gdzie ja stałam już przy drzwiach. 


- Idziemy ? - spytała . 

- Nie, stoimy - powiedziałam z sarkazmem i otworzyłam drzwi. 

- O jejka noo - powiedziała 

- Która godzina ? - spytałam

- ymm - wyciągnęła telefon z kieszeni i spojrzała na wyświetlacz - 13.50 - powiedziała. 

- spoko - dodałam i obie szłyśmy w ciszy.

- Co będziemy dzisiaj robić? - spytała gdy wchodziłyśmy do windy która się już zamykała. 

- Justin napisał mi, że mamy coś zjeść i jechać z kennym do niego bo on ma próbę przed koncertem. - Zjechałyśmy na dół gdzie jechała się niecała minutę. Gdy wysiadłyśmy od razu poszłyśmy do restauracji,  a gdy tam weszłyśmy zauważyłyśmy kenn'ego (nie wiem jak się wymawia imię kenny ) przy stoliku gdzie siedział odwrócony do nas tyłem i czytał gazetę. Podeszłyśmy do niego niepewnie i usiadłyśmy. 

- Cześć kenny - powiedziała Ashley, a on od razu odłożył gazetę i spojrzał na nas. 


- Myślałem że nigdy tu nie dotrzecie. - powiedział

- Znów miłe przywitanie - dodała lilka patrząc się na mnie 

- Nie wnikam - rzekł. - co chcecie na śniadanie ? - spytał i podał nam jedną kartę i obie zaczęłyśmy ją przeglądać

- Wow, na śniadanie serwują kraba? - spytała zaszokowana Ashley 

- Chcecie kraba? Już się robić - powiedział i podnius rękę by kelner przyszedł

- Nie !! - krzyknęłyśmy obydwie, a wtedy kenny się zaśmiał. 

- To co chcecie? - spytał znów 

- Może kanapki z pomidorem, ogórkiem i jakaś szynką - powiedziałam 

- A coś do picia? 

- Może być sok pomarańczowy - dodała ahley . 

- Już się robi - powiedział. Zawołał kelnera i zamówił jedzenie, po niecałych pięciu minutach kelner przyszedł z wielkim talerzem kanapek, przeróżnych i sok w dużych szklankach. Gdy to zobaczyłyśmy zaczęłyśmy jeść, popijając sokiem. A kenny patrzał się na nas z wielkimi oczami

- Chyba was zapisze do pobijania rektorów. 

- Dlaczego? - spytałam jedząc. 

- Ponieważ w jakieś 5 minut z 40 kanapek zrobiła się 10. - odparł. A ja i Ashley spojrzałyśmy się najpierw na siebie a potem na kanapki i dokończyłyśmy jeść. Kilka minut później na talerzu została jedna kanapka i gdy chciałam ją wziąć ashley w tym samy czasie też ją dotknęła 


- Ona jest moja. Ja pierwsza ją dotknęłam - powiedziałam z pełną buzią jedzenia.  

- Wiesz jak musimy to rozegrać. Papier, kamień nożyce. - syknęła  z szyderczym uśmiechem . 

- Znów przegram - odparłam smutno - ale niech ci będzie. I zaczęłyśmy grać. Pierwszą rundę ja wygrałam, druga ona no i trzecią na jej nieszczęście ja w końcu wygrałam a gdy chciałam wziąć kanapkę zobaczyłam że talerz jest pusty, Spojrzałam na kennego który coś gryzł i po chwili zoriętował się, że patrze na niego bo po chwili zjechał aż do samego końca fotela, chowając głowę w gazecie. 

- Kenny zabije cie. -  Powiedziała i wstałam. 

- Proszę nie rób mi tego Justin mnie kocha . Nie możesz . Proszę - wyszeptał głosem jak dziewczyna na co ja z ahley wybuchnęłyśmy śmiechem . 


- No dobra dobra, następnym razem ja też ci coś zjem . - powiedziałam i wytknęłam do niego język 

- Wątpię  Zanim ty coś mi weźmiesz, wszystko już będzie zjedzone. - dodał - Ok. Koniec żartów. Jedziemy bo na 16 musimy być a jest 14.30. - rzekł i wstał z miejsca po czym ruszył a my za nim. w pewnym momencie ashley uszczypnęła go w dupę że aż podskoczył z wrażenia a my zaczęłyśmy się śmiać. Przystanął i obrócił się do nas przodem. 

- która to zrobiła - spytał ze złością w oczach . 

- To ona - wskazała na nią . 

- No dzięki, wielka z ciebie przyjaciółka. - powiedziała do mnie ashley odrzucając ręce w górę. . 

- Az tak ci się podobam ? - spytał kenny, a my we dwie spojrzałyśmy się na niego i wszyscy zaczęliśmy się śmiać. 

- Tak kenny, ja cie kocham - powiedziała przez śmiech ashley. 

- Dobra stop. Bo mam dość. Zostawcie wasze sceny miłosne na potem. - dodałam ze Łazami w oczach. 

- Racja, co za dużo to nie zdrowo - powiedział kenny i ruszył w stronę wyjścia. Było bardzo łatwo wyjść ponieważ fanek nie było bo pewnie stały już w kolejce żeby je wpuścili ochroniarze na arene czy co tam jest. Wsiedliśmy do przystawionego auta pod hotelem i ruszyliśmy. Przez całą drogę ja, ashley oraz kenny gadaliśmy i naśmiewaliśmy się z bieber'a. Widać że z tego jego ochroniarza całkiem spoko gościu. Nawet nam się miło gadała ale w pewnym momencie samochód zahamował z zawrotną prędkością, że aż zakręciło mi się w głowie. 

Coś się stało ? - spytał kenny wychylając głowę do kierowcy 

- Był wypadek, musimy się wrócił i objechać. Coś mi się zdaje że się spóźnimy - powiedział kierowca. 

- Luzik - dodał. Spojrzałam się na kennego który już do kogoś dzwonił ale już po chwili wrócił do nas i znów zaczęliśmy rozmawiać, lecz znów w pewnym momencie ktoś zatrzymał rozmowę a raczej fanki, biebera które stały pod wielką halą i pchały się na drzwi. Wysiedliśmy z auta.

- Wo. I niby jak my tędy wejdziemy? - spytałam zdziwona. 

- My idziemy inną drogą. - rzekł i ruszył. Skierowaliśmy się w stronę tylnego wejścia. Gdy byliśmy przy drzwiach inni ochroniarze je otworzyli i weszliśmy ale nagle poczułam że ktoś mnie zatrzymuje . 

- A panienki czego tu ? - spytał jeden z ochroniarzy 

- One są ze mną - powiedział kenny 

- Ale nie mają przepustki. Nie możemy ich wpuścić. - rzekł drugi ochroniarz. 

- A no racja - odparł Kenny - zaraz przyjdę - dodał i poszedł gdzieś. 

- Zajebiście - powiedziałam i oparłam głowę o szybę. Czekałyśmy tak aż 10 minut kiedy w końcu pojawił się pan spóźnialski i założył na nas plakietki. Spojrzałam na nią gdzie u góry na samy środku pisało " VIP". Zrobiłam wielkie oczy ale zaraz potem ruszyliśmy gdzieś, sama nie wiedziałam gdzie. Przechodziliśmy przez jakieś korytarze, wąskie, czasami szerokie aż w końcu kenny otworzył wielki drzwi gdzie od razu zobaczyła scenę na które byli tancerze gdzie ćwiczyli układ do piosenki "AS LONG AS YOU LOVE ME". Weszliśmy do hali, tak to mogłam nazwać i przeszliśmy kawałek, a potem zeszliśmy w dól i poszliśmy do jakiegoś ciemnego korytarza, ale kawałek potem pojawiało się światło. Ten korytarz chyba ciągnął się w nieskończoność bo nie było widać końca, w pewnym momencie nie zauważyłam że kenny stanął i wpadłam na niego .

- Teraz ty na mnie lecisz ? - spytał patrząc na mnie . 

- Tak, to znaczy nie - zamotałam się . 

- No ja już wiem że tak - powiedział poruszając brwiami na co ja zmarszczyłam czoło. 

- Jasne - powiedziałam z sarkazmem. A wtedy on otworzył drzwi jak do narnii i wszedł, a za nim ashley i na końcu ja . " To się nazywa dżentelem " powiedziałam do siebie w myślach  wywracając oczami  i zamknęłam drzwi. W pomieszczeniu byli wszyscy a na ich czele On ...... 


_________________________________________________

Param param param param param param. Tutututut xd

Rozdział 7

Coś nagle mnie obudziło, jakby trzask. Otworzyłam powolnie oczy i przetarłam je. Spojrzała w małe okienko za którym było ciemno. Na niebie co chwile błyskało się. Wyjęłam telefon spod poduszki który dostałam od Justin i odblokowałam go. Przez chwilę wszystko była zamazane ale po chwili mi przeszło i dopiero wtedy zorientowałam się że jest dopiero godzina 4.28 . Obróciłam głowę na bok gdzie leżał Bieber z otwartą buzią i dziwnie niepoukładanymi włosami. Uśmiechnęłam się lekko. Wstałam powolutku i zeszłam z łóżka. Po cichutku przeszłam połowę pomieszczenia, leć na coś niechcący nadepnęłam, chyba gumową kaczkę bo dziwnie zakwakała. Spojrzałam się w tył na Biebera ale on tylko pomruczał coś pod nosem, przewrócił się na drugi bok i dalej poszedł spać.

- Ufff - powiedziałam cicho i wyszłam z pomieszczenia .Weszłam do pomieszczenia gdzie byli praktycznie wszyscy. Scxoot coś wypełniał na kartkach, Lily spała na kenny, co dziwnie wyglądało. Alfredo grał cały czas. " Że on snu nie potrzebuje " pomyślałam  Moja mama czytała jakaś gazetę. Bez zastanowienia usiadłam obok niej i pocałowałam w policzek.

- Jak się spało córuś ? - spytała mama .

- A dobrze - odpowiedziałam z uśmiechem. Niby takie spanie z Bieberem to takie fajnie. Na pewno by się fanki jarały gdyby on z nimi spał, albo by go od razu zgwałciły. Ale mi się spało normalnie.

- Jeszcze pół godziny i Lądujemy, więc się przyszykuj. - powiedziała mama

- Dobra idę coś zjeść bo głodna jestem.. - rzekłam i odeszłam. Weszłam do mini kuchni i rozejrzałam się po całym pomieszczeniu. Zaczęłam poszukiwania na początek dwóch kubków. Dla mnie i Bebsa, chciała być miła dla niego i mu się odwdzięczyć za ten telefon. Przeszukałam jedną szafkę, drugą i trzecią aż w końcu znalazłam. Wyciągnęłam dwa duże kubki i położyłam je na blacie. Następnie poszukałam zupek w paczce, na szczęście znalazłam je bardzo szybko. Wstawiłam wodę w czajniku włączyłam by zagotowała się. W tym samym czasie zgniotłam dwie zupki i wsypałam do kubków. Gdy woda była już gotowa wlałam ją do kubków i odłożyłam. Wzięłam kubki które od razu zrobiły się całe gorące i wyszłam z kuchni po czym poszłam do pokoju w którym spał Bieber. Było ciemno i nie widziałam gdzie idę więc starałam się iść jak najwolniej i małymi kroczkami aż w końcu doszłam do upragnionej półeczki gdzie położyłam nasze kubki. Bieber jak zwykle nadal spał. Wzięłam jeden kubek i napisałam się małego łyczka. Włączyłam telefon i napisałam na tt " Jeszcze niecałe pół godziny i lądujemy ". Se żem wysłała i po pięciu minutach kilak osób miało to w ulubionych. Wyłączyłam tt i weszłam na inne portale społecznościowe oraz stronki związane z gwiazdami. Gdy czytałam te wszystkie plotki to normalnie myślałam że wybuchnę śmiechem ale musiałam się powstrzymywać by nie obudzić pana króla. Nawet nie wiem ile minut minęło ale w pewnym momencie wszedł scoot.

- Nie nudzisz się czasami ? - spytał .

- I to bardzo. - odpowiedziałam

- No to szykuj się bo za jakieś 5 minut lądujemy i jedziemy do hotelu. - Dodał i podszedł do Justina. Zdziwiło mnie to. Miało być pół godziny. Co ten internet robi z ludźmi.

- Justin samolot się pali zaraz sie rozbijemy. Szybko wstawaj. - krzyczał do niego i klepał go ręka po ramieniu ale tak mocno.

- Tak tak, znam to scoot  Spadaj . - powiedział do niego z zachrypniętym głosem, aż mnie ciarki przeszły.

- No to dalej ruszaj tą starą wielką dupę zgredzie. Wyśpisz się w hotelu - dodał i wyszedł zamykając za sobą drzwi.

- Chcesz zjeść coś ciepłego ? - spytałam  - Zrobiłam ci zupkę w kubku

- A Jaką ? - spytał patrząc się na mnie, ziewając i jednocześnie przeciągając się słodko .

- Tak se pomidorową . - powiedziałam .

- A taką to se możesz mi dać - odparł i jeszcze raz ziewnął. Wzięłam jego kubek i podałam mu a ten podmuchał trochę i upił łyka, potem drugie i tak kolejne. Po kilku minutach weszła do pokoju Lily.

- Dalej dupy ruszać te wasze dupy. -  wyszła trzaskając za sobą drzwiami. Odłożyłam kubek i ogarnęłam swoje rzeczy. Justin zrobił to samo. Ubrałam bluzę bo wiedziałam że na dworze będzie zimno. Wzięłam kubek i skierowałam się do drzwi .

- Idziesz Bieber ? - spytałam stając w drzwiach.

- Tak - powiedział. Poprawił jeszcze swoją fryzurę , ubrał buty a następnie wziął swój kubek i w drodze do mnie sobie popijał. Wyszliśmy z pokoju I stanęliśmy w progu. Czekaliśmy na wszystkich lecz inni jeszcze coś pakowali.

- Idziemy ? - zapytał się mnie bieber .

- Tak - odpowiedziałam . No i wyszliśmy z samolotu, oczywiście ja pierwsza a bieber drugi. Szliśmy obok siebie w stronę wyjścia z lotniska a to znaczy Justin prowadził gdzie iść bo ja nie miałam pojęcia. Szliśmy w milczeniu gdy nagle nie wiem skąd ale obok Biebera pojawił sie Fredo.

- Justin. Co tam? - spytał Fredo klepiąc go po plecach - Nie umiesz nie zarywać do dziewczyn - wymamrotał do niego, a po chwili spojrzał się na mnie z uśmiechem na co ja wywróciłam oczami.

- Ja do nikogo nie zarywam - powiedział JB patrząc się cały czas przed siebie.

- Ty tak sądzisz ja nie - dodał Fredo.

- No to masz problem - syknął dość wkurzony Bieber i przyśpieszył wymijając swojego kumpla.

- JB no nie wkurzaj się no - powiedział znów doganiając Biebsa, gdzie ja już byłam troszkę z tyłu no i po chwili wcale ich nie słyszałam. Popiłam kilka łyków zupy i nagle pojawiła się obok mnie Ashley.

- Dzięki że na mnie poczekałaś. - wysapała cała zdyszana.

- Przepraszam - odparłam.

- Nic się nie stało. Opowiadaj co tam się działo z bieberem . - powiedziała poruszając brwiami.

- Nic. - opowiedziałam spuszczając głowę w dół .

- Jak to nic. O czym cały czas gadaliście? - znów spytała .

- No jejka. Dał mi swój telefon założył mi fejsa, twittera oraz insta coś tam. Potem gadaliśmy i poszliśmy spać.

- I tyle? Ty chyba żartujesz. Justin Bieber nigdy jeszcze nikomu nie dał swojego telefonu.

- No ale mu nie był potrzebny więc mi go dał. - powiedziałam .

- Ten cały bieber jest jakiś podejrzany. A po za tym jestem z ciebie dumna. Pierwszy raz gadałaś z chłopakiem. - powiedziała Lilka drapiąc się po łokciu. Zakończyłyśmy rozmowę o nim ponieważ. Dotarliśmy do wielkiego wozu gdzie stał Justin i Fredo. Stanęłyśmy sobie koło nich i słuchaliśmy jak się kłócą.

- Musimy się wyspać przed dzisiejszym koncertem - powiedział bieber ziewając .

- Czy oni musza tak długo iść ? - spytał Fredo.

- Boże chłopie ty czy o czymś gadasz, a ja o czymś innym weź się zastanów i przez chwilę mnie posłuchaj - syknął Bieber i palnął Alfredo w łeb a on się ocknął .

- No co? - spytał wkurzony. porobiło się między nimi dość poważnie .

- Chcesz się bić? - spytał Bieber wypinając swoją dumną pierś .

-  No dawaj chodź na solo - powiedział fredo. Ręce zgiął i zaczął skakać przygotowując się do walki jak na jakimś ringu i nagle zaczęli się bić, lecz jedno mnie zdziwiło, oni nie bili się tak jak inny, oni się bili do zabawy. To było dość śmieszne ale nagle przerwał to scoot .

- Dzieci do samochodu - powiedział scoot i wskazał palcem na auto. Wszyscy jak na rozkaz wsiali  Ja, Ashley, mama i scoot usiedliśmy całkiem z tyłu, a po drugiej stronie cała reszta. Z nudów wyjęłam telefon z kieszeni i weszłam na tt. Weszłam na profil Biebera gdzie jeden ostatni post który dodał jakieś dwie minuty temu brzmiał tak " Zaraz Hotel, spać. " Spojrzałam się na nie i dodałam komentarz " Bieber Pali się !! ". Po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech i zaczął coś pisać na ekranie swojego telefonu. Po chwili jednak zobaczyłam jego komentarz " Trzeba nie było podpalać " . Jak to przeczytaniu to aż się we mnie zagotowało. Tylko Prychnęłam i już nic mu nie odpisałam. Weszłam na instagram, zrobiłam zdjęcie za oknem i dodałam je " Londyn, Szaleństwo, Zabawa. Zaczyna się nasza podróż ". Nie miałam już na nic ochoty, tylko na spanie. Zablokowałam telefon i włożyłam do kieszeni. Położyłam sie na kolanach Ashley i spojrzałam się na Biebra który tez się na mnie patrzał i uśmiechał się, odwzajemniłam to lecz po chwili zamknęłam oczy i sama nie wiem kiedy ale zasnęłam.

___________________________________________


Kochani. Mam nadzieje, że się podoba :) 



Rozdział 6

" Oczami Bebsa "


Szedłem sobie lotniskiem w stronę bramek by jak najszybciej dostać się do samolotu. Obok mnie szedł kenny, który cały czas pisał coś na swoim telefonie, a z drugiej strony szedł Alfredo i patrzał się cały czas praktycznie na każdą laskę z nadzieją że znajdzie tu tę jedyną, się chłopak przeliczył trochę. Reszta ludziska szła całkiem z przodu z dziewczynami na czele. Spoglądałem na ludzi, którzy w ogóle się na mnie nie patrzeli, jedynie nieliczne dziewczyny patrzały się na mnie uśmiechając się i szeptały sobie coś do uch, ale jakoś zbytnio nie zwracałem na to uwagi. Mój wzrok zatrzymał się na dwa bardzo ładne kształty, które szły z przodu razem z anną i scootem. A mianowicie córka mojej charakteryzatorki oraz jej przyjaciółka. " całkiem są ładne od tyłu " powiedziałem do siebie w myślach lecz szybko te myśli od siebie odgarnął ponieważ na razie wolę skupić się na karierze, a nie na dziewczynie, nie czas jeszcze na poważne związki. Patrzałem jak poruszają tymi swoimi zgrabnymi nóżkami, raz jedna raz druga i się uśmiechałem. Nagle córka Anny odwróciła się, a ja szybko odwróciłem wzrok w stronę alfredo udając że nie widzę jak ona się na mnie patrzy. Jednak ona zaraz odwróciła głowę i się więcej nie spojrzała. Po kilku minutach byłem już na pokładzie mojego samolotu. 

- Co jest stary? - zapytał Fredo 

- Nic, a co ma być? - zapytałem zdziwiony

- No się tak patrzysz -  powiedział poruszając brwiami

- Że na ciebie? - spytałem 

- Nie na te dwie z przodu. - syknął z ironią w głowie. 

- No ty nie lepszy. 

- Co masz na myśli? - spytał krzyżując ręce . 

- Niby to że idziesz i gapisz się na każdą laskę w nadziei że jak spojrzysz to powiesz " Tak to ta jedyna !! " - Krzyknąłem, aż wszyscy się na mnie spojrzeli. - Fredo żeby powiedzieć że to ta jedyna. Trzeba najpierw poznać jakaś dziewczynę, spotykając się z nią parę razy potem z nią być a na końcu dopiero stwierdzić że to ta jedyna, a w ogóle to weź se życia nie marnuj człowieku po co ci dziewczyna, przecież masz mnie. - Powiedziałem i rozłożyłem ręce w nadzieli że mnie przytuli. 

- Wiesz co? Masz rację - rzekł i bez zastanowienia mnie przytulił i kiedy ja chciałem się od niego odsunąć on nie chciał mnie wypuścić . 

- Dobra Fredo koniec tych wygłupów bo ktoś coś sobie jeszcze pomyśli. - powiedziałem troszeczkę zażenowany . 

- Oooo mamy nową parę - wymamrotał scoot który wchodził na pokład samolotu. 



- Bardzo śmieszne . - oznajmiłem i siłą odciągnąłem od siebie fredo, a następnie usiadłem na miękki fotelu, oczywiście mój kumpel zrobił to samo. Odrzutowiec ruszył, tylko kiedy wszyscy mieli zapięte pasy. Spojrzeliśmy się jeszcze z alfredo na siebie i każdy wrócił do swoich zajęć. A mianowicie on zaczął grać w jakaś grę, a ja założyłem przepaskę na oczy, słuchawki na uszy i poszedłem w kimono. 


Oczami Ashley .

Siedziałam sobie spokojnie na fotelu próbując zasnąć lecz coś mi się nie udawało ponieważ ktoś z tyłu cały czas grał w coś, tego byłam pewna ponieważ było słychać strzelanie. Myślałam, że to Bieber jest takim dzieciaczkiem i gra w gry lecz kiedy odwróciłam się zobaczyłam że Bimber śpi a jego kumple gra. Odwróciłam się i próbowałam zasnąć lecz na marne bo za każdy razem gdy przysypiałam było słychać bum i strzelanie. Wstałam więc wkurzona z fotela i się na niego spojrzałam On to chyba zauważył ponieważ spojrzał się na mnie i zmierzył mnie wzorkiem od góry do dołu i oblizał usta co było dziwne. Zrobiłam szerokie oczy i odwróciłam się do niego plecami. Podeszłam do stewardess'y i poprosiłem o szklankę wody którą otrzymała ekspresowo. Usiadłam sobie na jednym z pierwszych przednich miejsc, a po chwili dosiadł się do mnie ochroniarz Bieber'a. Zaczął coś do mnie mówić, byle co. Na początku tylko przytakiwałam głową popijając wodę, lecz po jakiś 20 minutach zaczęliśmy normalnie rozmawiać. Opowiadaliśmy sobie o wszystkim.


" Oczętami Lexi "  


Spałam sobie w najlepsze gdy nagle otworzyłam oczy i znalazłam się w niebie, spadłam i spadałem bez końca. Moje włosy były rozwiewane przez wiatr. Nie było widać końca tego nieba. Aż nagle spadłam. Poczułam ogromny ból i ocknęłam się. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że jestem w samolocie. Na szczęście nic się nie działo. Nie było żadnych turbulencji. Wstałam z miejsca i wyjęłam słuchawki. Położyłam je na fotelu. Spojrzałam się dookoła, praktycznie każdy spał. Nie widziałam jednak Lily, lecz gdy się odwróciłam zobaczyłam ją całkiem z przodu, gadała sobie z kenn'ym. Zachciało mi się do toalety więc przeszłam kawałek do kabiny przechodzą obok Bieber'a. Gdy już byłam w przedsionku zobaczyłam drzwi z napisem WC. Weszłam tam i to co zobaczyłam mnie zamurowało. Jedna mała kabina prysznicowa, umywalka oraz mały kibelek. Załatwiłam swoje potrzeby, umyłam ręce, napiłam się jeszcze wody z krany, wytarłam buzie i wyszłam z "WC". Weszłam do pomieszczenia obok, było tam łóżko dwuosobowe. Mała szafa i pełno walizek. Gdzieś w środku wiedziałam że musi być moja, więc zaczęłam przeszukiwać wszystkie, chociaż to było trudne ponieważ moja walizka była fioletowa i kogoś innego też. Wzięłam więc dwie walizki, które wyglądały bardzo podobnie i położyłam je na kanapie. Otworzyłam je i zobaczyłam coś szokującego. Jakieś męskie bokserki. Wzięłam jedno parę w ręce i zaczęłam się im przyglądać, lecz nagle ktoś mi je wyrwał z ręki . 

- To jest moje - powiedział ktoś. Od razu wiedziałam że to bieber .

- Ja przepraszam. Nie wiedziałam. Myślałam, żę to moja walizka na prawdę przepraszam - mówiłam szybko.

- No spoko. Nic się nie stało - powiedział uspokojony. Schował swoje gatki  odłożył swoją walizkę na bok, zdala od innych walizek . A ja w tym czasie wzięłam jakieś pierwszy lepsze ubrania. Wyszłam na chwilę z pomieszczenia tak by bieber mnie nie zauważył i weszłam do WC, szybko się przebrałam i wyszłam. Znów weszłam do pomieszczenia i nadal był tam Bieber, lecz teraz leżał sobie na łóżku bez koszulki. Trochę mi się niezręcznie zrobiło, ale przecież to Bieber. Schowałam swoje ciuchy i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Usiadłam sobie gdzieś w kącie i myślałam. Spoglądałam co chwilę na Biebsa co robi. Tak strasznie mi się nudziło. Chciałam już stąd wyjść, przejść się gdzieś po mieście a nie tkwić w samolocie.

- Co tak tam sama siedzisz w kącie - spytał nagle Justin . 

- A co mam robić ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie . 
- Nie wiem wejść na fejsa, twittera, cokolwiek . - powiedział. - Zanudzisz się na śmierć dziewczyno. 

- Taaa. Gdybym jeszcze tego Fb, Twitter'a czy nawet telefon miałam. - powiedziałam trochę zażenowana . 

- Nie masz telefonu? - spytał wytrzeszczając oczy - a no tak. Przez twojego tatę. Dobrze że z tamtą uciekłaś. - powiedziałam . 

- Myślałam że będziesz się śmiał - dodałam . 

- Że niby z czego - spytał zdziwiony . 

- No ze mnie. 

- A dlaczego miałbym się z ciebie śmiać . 

- Bo normalna nastolatka ma te wszystko rzeczy o których ty mówisz, a ja tego nie mam.

- To czas nabyć słodziutka . - powiedział i poruszał brwiami - pomóc ci czy sama sobie poradzisz. 

- Ale co mam nabyć i w czym chcesz mi pomóc? - spytałam . 

- No musisz nabyć telefon, bo i bez laptopa możesz siedzieć i na tt i fb to jak? sama skombinujesz sobie telefon czy mam ci go ja nabyć? Bo mam na zbyciu jednego nowe którego dostałem niedawno ale nie używam bo lubię swojego grata. 

- Ale ja nie mogę. To zbyt wiele. Zbyt dużo mi dałeś.- rzekłam

- Coo? Przecież ja ci niczego nie dałem . 

- No jak nie ? A przez kogo tu jestem?  - spytałam.

- Ja tu do gadani nic nie miałem. Jak chciałem coś powiedzieć, to oczywiście scoot mówił " Justin to nie twoja sprawa " - powiedzieć akcentują każde słowo wymachując dziwnie rękami, na co ja się zaśmiałam., - To chcesz ten telefon czy nie .. bo czas się kończy Tik tak, tik tak - mówił na przemian wskazując palcem jak zegar. 

- No mogłabym wziąć - powiedziałam niepewnie. Bebes wstał i zaczął grzebać w swoich manetkach po chwili znalazł to czego szukał i podszedł do mnie bez koszulki, o dziwo usiadł na przeciw mnie i zaczął rozrywać pudełko z telefon. Szło mu to bardzo powolnie i dziwnie. Śmiałam się z niego jak pojebana gdy on chciał otworzyć pudełko. Nagle wyrwałam mu z ręki pudełko, a na jego twarzy pojawiło się wielkie zdziwienie i odkleiłam taśmę. Sama się sobie dziwiłam. Był pierwszym chłopakiem z którym gadałam. 

- Ja wiedziałem że tak trzeba. Tylko wiesz - nie wiedział co powiedzieć drapiąc się po głowie.

- Jasne ... - odparłam.

- Na ja mówię prawdę. - mówił to uśmiechając się, ale tak słodko że aż mi się dziwnie zrobiła. 

- Dobrze Justinku wierze ci - pogłaskałam go po głowie a on zamruczał jak jakiś kot. Po czym ja wybuchłam śmiechem, a on po chwili do mnie dołączył. 

- Ładnie mruczysz kocurku -zdziwiłam się, że takie coś w ogóle powiedziałam. Jeszcze tak przez 5 minut co chwile się z tego śmialiśmy ale po jakiś czasie postanowiliśmy się ogarnąć. Bieber wyciągnął Telefon, który był gigantyczny. 

- Zacznijmy od tego że wgram ci wszystkie programy które ja mam. - No i się zaczęło. Justin zaczął zgrywać wszystko po kolei. Wszystkie gry, programy, pliki, zgrał mi nawet trochę swoich zdjęć.- Założyć ci konto na tt, fb i insta? - spytał, a ja siedziałam i gapiłam się jak głupia.

- Jak ci się chce. - powiedziałam i machnęłam ręką.

- No to poproszę imię i nazwisko, wiek, miejsce zamieszkania. -  rozkazał.

- Lily Collins, 18 lat, yyy nie wiem. Kanada weź wpisz. - rzekłam.

- Ok to na tyle. Teraz możesz robić co chcesz. - powiedział podając mi telefon do ręki. Po czym wrócił na łóżko. Po chwili gdy weszłam na Fb miałam 50 zaproszeń jednak praktycznie nikogo nie dodawała ponieważ nie znałam tych osób, po chwili zobaczyłam post bibera na fb " dodawajcie ją do znajomych, jest zajebista ", napisałam mu komentarz  " Taaa zajebista, chciałabym " no i dodałam . Weszłam na tt i dodałam pierwszy do Justina " Dziękuję OGÓRASIE " i se do niego wysłałam. Nie minęła jedna minuta a Bieber już miał ten wpis w ulubionych jak i innych kilku tysięcy ludzi, z czego byłam zdziwiona. Bieber pod moim wpisem napisał " Ty pieprzony Majonezie, chodź tu do mnie !! " Spojrzałam się na niego. Nie była pewno czy to był żart że mam przyjść do niego do łóżka czy nie. Przez chwilę się zastanawiałam ale po chwili stwierdziłam" czemu by nie ". Wstałam z miejsca, otrzepałam pupę i podeszłam do łóżka. Położyłam się obok biebera nie tak blisko by sobie czegoś nie pomyślał i zaczęliśmy do siebie pisać na tt, jakoś głupie żarty. Wyzywaliśmy się. Bieber rozśmieszał mnie cały czas, aż popłakałam i sikałam ze śmiechu.

- Dobra Bieber, koniec tego !! Dość , bo się poszczam !! - krzyknęłam do niego przez śmiech

- Tylko nie na łóżko, ja zamierzam tutaj dzisiaj spać . - powiedział

- Chyba sobie kpisz, to ja zajmuje dzisiaj to łóżko. A w ogóle ile jeszcze będziemy lecieć? - spytałam . 

- Ty ewentualnie możesz spać na dachu samolotu  tam jest na prawdę wygodnie. Nie mam pojęcia z jakieś 5, 6 godzin, zależy czy będzie burza. Bo wiesz że przeważnie w nocy są burze. - rzekł strasznie jednak nie przeraziło mnie to.

- Miły jesteś Bimber - powiedziałam z uśmiechem , na co on zmarszczył dziwnie swoje czoło, ale i tak wyglądał słodko. - Ale wiesz że teraz jest noc? - spytałam poważnie . 

- Wiem. Jest godzina 20 . Więc możesz już iść do siebie - wskazał palcem dach samolotu. Na co ja posmutniałam i zrobiłam minę szczeniaczka - dobra możesz zostać tu jeszcze z pół godziny, ale nie dłużej. 

- Niech ci będzie - powiedziałam nie chętnie. Wzięłam koc który leżał sobie na podłodze samolotu i przykryłam się nim.

- Ej a jak się tego insta coś tam używa? - spytałam patrząc się na niego.

- Pokaże ci - rzekł. Wziął "MÓJ' telefon i uruchomił Instagrama. Przysunęłam się bliżej niego jednak minimalne się odsunęłam bo było mi dziwnie.

- Tu - wskazał na ikonkę - naciskasz i robisz zdjęcie po czym dodajesz. Tutaj - wskazał ponownie - piszesz coś. No i koniec. To tyle. - A teraz zrobimy sobie zdjęcie. - oznajmił nacisnął na aparat i zrobiliśmy sobie
zdjęcie, kilka minut później zdjęcie było już na moim instagramie. Justin oddał mi telefon i westchnął.

- Opowiedz mi coś - powiedziałam spoglądając na niego . 

- Ale co ? - spytał . 

- No nie wiem cokolwiek o sobie. - rzekłam. Bieber przez chwile się zastanawiał nad sensem czegoś ale po chwili zaczął mi opowiadać to normalnie bez żadnych tajemnic o swoim życiu. Słuchałam i słuchałam i nagle nie wiem sama ale zasnęłam.


" Oczami Bieberka "


- opowiedz mi coś - powiedziała patrząc się na mnie

- Ale co ? - spytałem .

- No nie wiem cokolwiek o sobie. - rzekła.  przez chwile się zastanawiałem co mam powiedzieć ale po chwili zacząłem opowiadać o swoim życiu. Widać było że mnie Słuchała. Ale gdy po jakoś czasie spojrzałem w bok, ona spała.

- Nie wiedziałem, że az tak nudny jestem. - powiedziałem cicho. Zrobiłem jej zdjęcie Wszedłem na tt oraz insta i dodałem wpis " Ten Babol śpi w moim łóżku ;( " a następnie dodałem jej zdjęcie oznaczyłem ja i wysłałem. - Niech to zdjęcie ujrzy światło dzienne - powiedziałem i zaśmiałem się jak złoczyńca. Wstałem z łóżka podeszłam do walizki po czym ją otworzyłem wziąłem sobie jakąś cieplejszą bluzkę i ubrałem ją na siebie. Położyłem się na łóżku, poprawiłem jej jeszcze koc bo się trochę odkryła i dodałem wpis na tt oraz fb o treści " Dobranoc kochani. Miłej nocy. ", Wyłączyłem telefon i poszedłem w ślady małej milejdi ..


__________________________________________

Mała Milejdi? Co tak ostro Bieber?
Hehehehe nie no spoko jest :) Mnie się podoba :P 

Rozdział 5

- Moja córka nie jest twoją córką. Taki ojciec jak ty to nie ojciec. - dodała. Popatrzał się na nią jeszcze chwilę, wstał szybko i już podnosił rękę by uderzyć moją mamę, gdy nagle pan Scoot przytrzymał jego rękę.

- Kobiet się nie bije ani dużych ani małych. - powiedział i odepchnął go. - Idziemy. - dodał - ominął tą jakże idealną rodzinę z ojcem na czele i wszedł na górę a za nim ja, Ashley oraz moja mama. Weszliśmy do mojego pokoju i od razu nie wiem sama ale wszyscy zaczęli wszystko pakować. Po kilku minutach przyszedł Kenny ochroniarz Justina i tez nam zaczął pomagać. Ja i Ashley spakowałyśmy moje ciuchy, a reszta wszystko inne. Na koniec scoot zadzwonił po ciężarówkę która miała zabrać wszystkie moje niepotrzebne rzeczy do domu w którym mieszka moja mama. Ojciec w ogóle się tym już nie przejmował. Zatrzasnął drzwi i nie otwierał ich. A my cały czas byliśmy przed jego domem bo robotnicy scoot'a pakowali wszystkie kartony do ciężarówki. Spojrzałam na Ashley która patrzyła się żalem. Wiedziałam, że jest jej ciężko.

- Mamo pamiętasz naszą rozmowę o Ashley w samochodzie. ? - spytałam . - Nie zostawię jej samej . - powiedziałam patrząc jak siedzi tyłem do nas i grzebie w trawie .

- Pogadam ze scoot'em . - jak powiedziała tak zrobiła. Patrzyłam na nich uważnie  ciągle patrzali się a to na mnie a to na Ashley. Bałam się że scoot się nie zgodzi i stracę swoją siostrę na zawsze. A wiem że gdybym wyjechała nie wróciłabym tu już nigdy. Spojrzałam na moją przyjaciółkę i podeszłam do niej. Usiadłam na przeciw niej. Spojrzała się na mnie i uśmiechnęła się do mnie lecz wiedziałam, że za tym uśmiechem kryje się smutek.

- Teraz już będzie dobrze. - powiedziała.

- Nie do końca - dodałam

- Dlaczego? - spytała.

- Gdy ciebie nie będzie przy mnie aż tak idealnie nie będzie. - rzekłam.

- Nie przesadzaj, będziemy dobrze, ważne że ty jesteś już szczęśliwa. - wymamrotała z wymuszonym uśmiechem.

- Za to ty nie jesteś ..

- Ja nie muszę - powiedziała to patrząc mi się prosto w oczy. - ważne bym pomagała innym .

- A co z tobą ? Ty wszystkim coś dajesz, pomagasz innym nawet mnie, czas by tobie się ktoś odwdzięczył. - stwierdziłam łapiąc ją za rękę i ścisnęłam ją - Jesteś moją przyjaciółką, siostrą nie zostawię cię tutaj samej. Nie po tym co obie przeszłyśmy. - powiedziałam cicho tak by tylko ona słyszała. Lecz ona nic już nie odpowiedziała. Siedziałyśmy tak przez chwilę bawiąc się trawą, gdy nagle ktoś się odezwał a my obie momentalnie się odwróciłyśmy w stronę samochodu z którego głowa Justna wystawała.

- Jedziemy już ? Nudzi mi się! - krzyknął Justin

- Dobrze, to co ruszamy w drogę. - Powiedział scoot - tylko już Just nie narzekaj. - dodał i wsiadł do samochodu.

- Już czas na ciebie. Idź - rzekła Ashley . - Na pewno tam będzie ci o wiele lepiej. - uśmiechnęła się do mnie i odgarnęła moje włosy kiedy już pierwsze łzy leciały sobie powolutku po moich policzkach. Przytuliłam ja jak najmocniej potrafiłam .

- Dziewczynki chodźcie już. Bo za parę godzin Justin ma koncert, a musimy jechać jeszcze do Lily! - krzyczała mama z samochodu . Obie się na nią spojrzałyśmy i normalnie nie mogłyśmy uwierzyć . Uśmiechnęłam się do mojej mamy ona wiedziała o co mi chodzi.

- Ale co? - spytała zdezorientowana Ashley

- Jedziesz ze mną! - pisnęłam

- Jak to? - ponownie zadała pytanie

- No tak to. Załatwiłam to z moją mamą. Powiedziała mi, że jeżeli jesteś moją siostrą to nie może ciebie tutaj zostawić.

- Dziękuję! - krzyknęła i rzuciła się na mnie. Jednak szybko się opanowała i puściła mnie.

- No to w drogę. - rzekłam.

Wsiadłyśmy do auta i pojechaliśmy do domu Ashley. Gdy dojechaliśmy nie było problemu z wejściem do domu ponieważ babcia była dość miła i nawet się zgodziła by zabrać Ashley gdyż miała już jej troszeczkę dość . Spakowaliśmy jej kartony, następnie podpisaliśmy je byśmy wiedzieli co jest moje a co Ashley i wpakowałyśmy do ciężarówki która po chwili odjechała. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy w stronę lotniska. Bieber i jego kumple grali w coś i w ogóle nie zwracali na nic uwagi tylko ja i Ashley patrzałyśmy się na to piękne miasto które opuszczamy. Kilkanaście minut późnij znaleźliśmy się w hotelu gdzie spędziłam prawie cały dzień z Ashley gadając gdyż moja mama, Bieber i całą reszta pojechali na koncert. Gdy wrócili gdzieś po 22 zjedliśmy małe co nieco i pojechaliśmy na lotnisko. Gdy przechodziliśmy już przez barierki do samolotu Justina, poczułam na swoich plecach czyiś wzrok. Odwróciłam się lekko i zobaczyłam że on się na mnie patrzy lecz od razu odwrócił wzrok tak jak ja, a wtedy ja lekko uśmiechnęłam się sama do siebie.

- Chodź dupodajko ! - krzyknęła Ashley i wbiegła na pokład. Zrobiłam to samo co ona tylko ja weszłam a nie wbiegłam. Rozejrzałam się po całym pokładzie. Były tam 3 pokoje z łóżkami , schowek na bagaże  oraz miejsce gdzie wszyscy spędzali czas, siedzieli i wygłupiali się. Przytuliłam się do mamy która stała obok mnie i wyszeptałam ciche dziękuję, lecz puściłam ja i poszłam usiąść do Ashley.

- To co jesteś gotowa na przygodę swojego życia ? - spytałam podekscytowana

- Oczywiście, ciesze się z tego tak samo jak ty - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie. Lily wzięła telefon i zaczęła słuchać piosenek. Ja zrobiłam to samo. Założyłam słuchawki na uszy i zamknęłam oczy. Włączyłam Moją ulubioną smutną piosenkę  find yourself - brad paisley.  "Właśnie oto zaczyna się nowy rozdział w moim życiu " powiedziałam do siebie w myślach i uśmiechnęłam się.


_________________________________________


OMG jakie to dziwne. Nie wiem czemu ale jakoś wena przestała na mnie działać bo brakuje cukru w moim organizmie. Albo może to przez stres? Albo zmęczenie ? Jednak mam nadzieję, że wam się podoba.
Komentujcie i piszcze co mogłabym jeszcze wymyślić :) 

Rozdział 4

 " Oczami Biebesa xd  " 

- Dobrze ci poszło synku - powiedziała moja mama Pattie, gdy zszedł ze sceny 

- Dzięki mamuś. Jesteś kochana. Jak wy wszyscy! - krzyknąłem i poszedłem do swojej garderoby . Otworzyłem butelkę z wodą i wypiłem duszkiem z pół butelki. Odłożyłem butelkę i położyłem się na sofie. Po chwili jednak weszła Anna Moja charakteryzatorka, ona zawsze robi mnie na bóstwo .

- Jak się czujesz ? - zapytała siadając na rogu sofy . 

- Mogło by być lepiej. Wszystko po mnie spływa. Cała tapeta zaraz mi odpadnie - powiedziałem i jak zwykle zaczęliśmy się ze mnie śmiać.

- No dobrze, ogarnij się i zaraz wyruszamy. - dodała klepiąc mnie po nodze i wyszła. Wstałem bez zastanowienia i pierwsze co zrobiłem to przebrałem się w luźniejsze ciuchy. Spakowałem się i wyszedłem z mojej garderoby. Przeszłem kawałek i wpadłem na Alfreda .

- Ty ślepa łajzo uważaj jak łazisz, albo załóż swoje okular - powiedziałem żartując sobie . 

- Bieber ślepa kuro ty też weź uważaj bo po chujku..- powiedział Alfedo i palnął mnie głowę i zaczęliśmy się bić, oczywiście na żarty jak zwykle, bo przecież nie pobił bym mojego najlepszego kumpla .

- Już już dość chłopacy - Powiedział Usher kiedy przechodził. - Justin Do samolotu marsz, ty Alfredo też. 

- Tak jest Tato - powiedział akcentując słowo T AT O . Na co Alfredo się zaśmiał, a ja razem z nim. Ale gdy usher pokazał swoją wściekłą minę  szybko pobiegliśmy do samolotu śmiejąc się. Jak zwykle my dwaj byliśmy ostatni, ale to nie jest nowość. Usiedliśmy oboje grzecznie ja na swoim fotelu a Alfredo na swoim. - To co alfredo, czas odwiedzić kanadę - powiedziałem .

- No no, dawno tam nie byłem. - powiedział. - Bieber cykamy fote i na Insta - dodał. Wyciągnąłem swój telefon i zrobiłem zdjęcie, po chwili wszedłem na Instagrama, dodałem je i podpisałem " witaj Kanado za kilka godzin. Tęskniłem " po chwili mój post był dodany lecz po niespełna 2 minutach ludzie już to komentowali, lecz siły nie miałem by odpisywać. Wyłączyłem Instagram założyłem maskę na oczy i poszedłem spać. Wiedziałem co nas czeka w kanadzie, nie chciałem tego nawet komentować. Zamknąłem oczy i zasnąłem . Spałem, spałem, spałem, spałem, spałem, spałem aż nagle zaczęły się turbulencje i się ocknąłem. Lecz żadnych turbulencji nie było .

- Bieber Pobudka  jesteśmy - powiedział kenny i poklepał mnie po plecach. Wstałem i przeciągnąłem się. Wziąłem swój plecak i wyszłam z samolotu a razem ze mną alfredo, kenny, anna i scoot, reszta ludzi poszło sobie w długą chociaż i tak za kilka godzin opuszczamy kanadę i jedziemy koncertować dalej. Przeszliśmy przez barierkę. Ludzie patrzeli się na mnie normalnie ponieważ mieszkałem tu praktycznie do 14 roku życia, a potem zaczęła się moja kariera. Niektórzy patrzeli z obrzydzeniem ale jedna dziewczyna stała jak słup soli z otwartą buzie i patrzała się na nas . Po chwili podeszła do niej druga dziewczyna i spojrzała jak jakaś tępa idiotka. Od razu wiedziałem że to fanki. Ale byłem spokojny ponieważ kenny tu był i na pewno by mnie obronił. Po chwili zobaczyłem że jedna z nich biegnie ale zdziwiło mnie jedno. Zamiast rzucać się na mnie ona rzuciła się na Anne i przytuliła się do niej .

- Tak tęskniłam mamusiu - Powiedziała zachrypniętym głosem. Wtedy dopiero zrozumiałem słowa które wypowiedziałem w swoim myślach.


" Dalej oczami Lily "

Spojrzałam na nią ze łzami w oczach od razu zaczęłam biec. Moje włosy zaczęły rozwiewać się na każdą stronę ale ja biegłam dalej i gdy byłam centralnie przy mojej mamie ona mnie jak najmocniej przytuliła do siebie . 

- Tak tęskniłam mamusiu - powiedziałam zachrypniętym głosem. 

- Ja też córeczko - Odpowiedziała mi mama. I jeszcze bardziej się do siebie przytuliłyśmy. Lecz po chwili odsunęłam się od niej. Spojrzałam się na wszystkich. Na biebera też, lecz miał dziwny wyraz twarzy. Spojrzałam jeszcze raz na mamę i uśmiechnęłam się do niej. Złapałam ją za rękę i zaczęłam prowadzić w stronę Ashley. Gdy doszłyśmy pacnęłam ją w głowę ponieważ cały czas gapiła się w stronę biebera i jego kolegi którego wcale nie znałam, wtedy się ocknęła i spojrzała na mnie oraz moją mamę . 

- Miło mi Ashley jestem - przedstawiła się wyciągając rękę w stronę mojej mamy. Moja mam uścisnęła ją i powiedziała " Mi również " 

- To co gdzie jest ten ojciec ? - spytała mama 

- Ani trochę mnie to nie obchodzi - powiedziałam.

- Spokojnie, ja załatwię sprawę. - rzekła i pocałowała mnie w czoło. Wszyscy wyszliśmy z lotniska i wsiedliśmy do wielkiego czarnego wozu. W środku było jak nawet sama nie wiem jak to opisać. Był telewizor, szampan, jakieś dropsy. Usiadłam wygodnie i tylko czekałam na bieg wydarzeń, bałam się że coś się stanie. I miałam złe przeczucia. Obok mnie siedziała moja mama która cały czas mnie trzymała za rękę a z drugiej strony Ashley gdzie cały czas obserwowała chłopaków którzy śmiali się w najlepsze. Staliśmy w korku, tak jak mówiła moja mama.

- Co ze mną będzie. Nie chce już z nimi mieszkać ani usługiwać im. - powiedziałam do mamy . 

- Wyruszysz z nami. Przecież nie zostawię cie tam. Po tym co usłyszałam od twojej przyjaciółki to na pewno cie tam nie zostawię . - wymamrotała.

- Ale ja za to nie chce zostawiać tu same Ashley- powiedziałam smutno . 

- Ona ma swoje życie, swoich rodziców a oni na pewno jej na to nie pozwolą. - odpowiedziała. 

- Ona nie ma rodziców. Mieszka z babcia która nawet się nią nie przejmuje. On ma gorzej niż ja. A i tak daje od siebie najwięcej. Zawsze mnie broni. Tak siostra to dla mnie skarb . 

- No siostrę bym ewentualnie zabrała. - rzekła

- To samo jej powiedziałam. - oznajmiła i obie się zaśmiałyśmy. - To co może lecieć z nami ? - spytałam błagalnie .

- Tego nie wiem i niczego nie obiecuję, ale pogadam ze scotem. Może przyda się jeszcze jedna para rąk do pracy. - powiedziała mama i pstryknęła mnie w nos. Po chwili zaczęłyśmy gadać o wszystkim, o jej pracy, o moim życiu. Wszystko jej opowiedziałam tak jak ona mi. Jak cierpiałam gdy mnie przy niej nie było. Żałowała że nie może mnie przytulić gdy było mi smutno. No ale teraz jest ze mną. siedzi obok mnie i zrobi mojemu ojcu takie piekło. Ja wiem jaka jest moja mama, silna, twarda, nie poddaje się, tak jak ja, mam to po niej bo po ojcu to chyba niczego nie odziedziczyłam no i dobrze z resztą. Tak żeśmy gadała że aż nie zauważyłyśmy że jesteśmy już. Samochód nagle się zatrzymał i szofer otworzył nam drzwi od wozu. Wyszłam ja, mama, Ashley i scooter a reszta została w aucie. Wtedy znów zobaczyłam ten dom do którego tak bardzo bałam się wrócić. 

- Iść z wam ? - zapytał scoot . 

- Tak może pan iść - moja mama chciała coś powiedzieć ale ja ją wyprzedziłam. 

- No dobrze - powiedział. Weszliśmy na ogródek i od razu jako pierwsza weszłam do domu, zaraz za mną cała reszta. Scoot zamknął drzwi.

- Mamo, tato ta szuja wróciła ! - zaczęła krzyczeć jedna z ich córek, gdy mnie zobaczyła. Lecz po chwili zobaczyła kto stroi razem ze mną. Po chwili obok niej pojawił się mój tata. Spojrzał się na mnie, a wtedy ja się odsunęłam lecz moja mama złapała mnie za rękę. 

- Witaj Anno. - powiedział uśmiechnięty lecz ten uśmiech nie był szczery tylko udawany - co tam słychać ? przywiozłaś mi trochę kaski ? - podszedł do mojej mamy i poklepał ja po policzku a wtedy moja mama go uderzyła z całej siły w twarz aż się zachwiał .

- Jak mogłeś tak traktować naszą córkę. Bić ją i rozkazywać. Żałosny jesteś - powiedziała i jeszcze raz go uderzyła. - Gdyby wiedziała że ty z moją córką takie wyprawiasz rzeczy na dodatek próbujesz ją zgwałcić. - dodała wkurwiona.

- Ona sama tego chciała, mogła się mnie słuchać i robić to co jej każę a nie wychodzić gdzie popadnie i wracać o której chce ! -krzyknął .

- Ma 18 lat, może robić to co chce, a po za tym nie musi nikomu rozkazywać, a nie ty każesz jej codziennie coś sprzątać czy bóg wie co jeszcze robić. No przykro mi to mówić ale ja ja zabieram. Nie ma mowy by została tu dłużej - powiedziała mama i gdy chciała przejść ojciec jej nie pozwolił . 

- To także moja córka i  z tobą i tą banda bogaczy nigdzie nie pójdzie ona ma się nauczyć co to prawdziwe życie. - powiedział .To co zrobiła moja mam zwaliła mnie z nóg. Popchnęła go i z całej siły przywaliła z pięści w twarz .

- Moja córka nie jest twoją córką. Taki ojciec jak ty to nie ojciec. - dodała. Popatrzał się na nią jeszcze chwilę, wstał szybko i już podnosił rękę by uderzyć moją mamę gdy nagle ....

___________________________________________________________________

No i mamy,. oŁŁLLŁ jEEEEEAAAA XD Czy coś jeszcze dodam ? Może . Widzicie jak jest Ale co będzie w 5 rozdziale dowiecie sie jeszcze dzisiaj albo jutro ♥BAY jak na razie < 3 Idę Zacząć oglądać Dr. Hausa ona zawsze ma jakieś porbąne teksty to sobie będę zapisywać i używać do bloga :D 

Rozdział 3

Czułam niepokój, strach, bałam się że zaraz stanie mi się coś złego. Walczyłam z dwoma światami, jednym gorszym, a drugim jeszcze bardziej. I nagle taka cisza, spokój, opanowanie, wolność. Otworzyłam po woli swojej zaspane oczy i przetarłam je by mieć pewności że wczorajsze zdarzenia z nocy były prawdziwe. I jednak nie myliłam się. Leżałam w łóżku Ashley ale jej nigdzie nie było. Przeciągnęłam się jak słodki kociak i ziewnęłam zakrywając usta. Wstałam po woli z łóżka podrapałam się pogłowie i wyszłam z pokoju. Na dole słyszałam krzyki ale nie wiedziałam kto tam jest. Gdy zeszłam na dół od razu tego pożałowałam  W drzwiach stało mój ojciec i kłócił się z Ashley oraz jej babcią która jak na swój wiek to broniła swojego terytorium i za żadną cenę nie chciała go wpuścić. Spojrzałam na jego głowę gdzieniegdzie były jeszcze odłamki szkła po stłuczonym wazonie oraz krew. Spojrzeliśmy się na siebie a zaraz odwróciła się też lily i spojrzała na mnie. Od razu zaczęłam się cofać do góry, więc weszłam o 2 stopnie wyżej..Sama nie wiedziałam skąd on wie gdzie lily mieszka.

- Myślisz że nie wiem ? Matka już do mnie dzwoniła i powiedziała że się jej skarżyłaś. - skierował te słowa do mnie

- Ona wróci do mamy, nie będzie już panu usługiwać - wtrąciła Ashley ostrym tonem którego jeszcze w swoim życiu nie słyszałam.

- Ja się tak nie wtrącam ale niech pan tu nie wchodzi. To moje mieszkanie ja pijaków nie wpuszczam - powiedziała swoje babcia i poszła do salonu oglądać swój serial.

- Nikt jej nie zabierze, ja nie pozwolę, będzie nadal mi usługiwać dopóki powiem żeby przestała - chciał podejść do mnie lecz Ashley zagrodziła mu drogę

- Ma pan jakiś nakaz żeby wchodzić do domu mojej babci ? - spojrzała, a jad sączył się z jej ust.

- Zobaczysz niedługo się policzmy -  warknął w moją stronę i odszedł.

- Nie sądzę ! - krzyknęła za nim Ashley  gdy był już przy bramce. A gdy był już po za posesją babci trzasnęła drzwiami i zamknęła je na klucz. Zeszła całkowicie na dół i przytuliłam się do niej bez słowa.

- Przepraszam za niego. Ja nawet nie wiem skąd on zna twój adres - powiedziałam szlochając .

- On ci nic nie zrobi, nie skrzywdzi cie już. Ja na to nie pozwolę - pogłaskała mnie po głowie - Masz ochotę na świeże poranne śniadanko przed przyjazdem twojej mamy ? Bo to będzie twoje ostatnie śniadanie tutaj - uśmiechnęła się a ja to odwzajemniłam

- Co powiesz na naleśniki z polewą czekoladową ? - zapytałam z cwaniackim spojrzeniem xd

- Zapowiada się pysznie - powiedziała i klasnęła w ręce. Weszłyśmy do kuchni. Pierwsze co zrobiłam to włączyłam Eskę. Właśnie leciała piosenka Calvin'a Harris'a - Summer. Pogłośniłam i razem zaczęłyśmy sobie śpiewać. A w między czasie przygotowałyśmy wszystkie składniki na ciasto. Na początek wlałam do miski mleka, następnie Ashley wsypała mąkę, razem wbiłyśmy dwa jajka, dodałyśmy proszek do pieczenia, troszkę cukru oraz oleju i było gotowe  Ashley zaczęła miksować a ja ładnie wszystko posprzątałam. Gdy miałam zamiar usiąść odpocząć troszeczkę zadzwonił telefon Lily. Wzięłam go w ręce i spojrzałam na wyświetlacz.

- Moja mam dzwoni - powiedziałam do Ashley .

- To odbierz - powiedziała wyłączając mikser. Odebrałam telefon .

Rozmowa telefoniczna .

- Hej mamo - odezwałam się pierwsza
- Cześć jest sprawa - powiedziała .
- Coś się stało ? - zapytałam z nutką strachu.
- Nie, nie, nic się nie stało. Tylko, że my właśnie za jakieś 3 godziny lądujemy i chciałbym, żebyś po mnie przyjechała bo ja nie wiem gdzie Ashley mieszka.
- Dobrze mamo, przyjedziemy.
- To okey. Jak będę już na lotnisku to zadzwonię do was.
- Spoko. - powiedziałam - a co do Ashley to czy ona by mogła - chciałam coś jeszcze powiedzieć ale moja mam powiedziała krótkie " do zobaczenia ' i się rozłączyła.

Koniec rozmowy .

- Co mówiła ? - spytała się ashley .

- Powiedziała że mamy przyjechać po nią na lotnisko. - odpowiedziałam jej

- No to ruszamy te dupska, jest prawie 9, a my musimy zjeść, umyć się, ubrać się i umalować.- dodała

- Ok ok. - rzekłam podnosząc ręce do góry. Ruszyłam się i nakryłam do stołu. Nalałam do szklanek soku, a Ashley w tym czasie usmażyła 6 placków każda po 3 bo więcej w siebie nie zmieścimy. Gdy wszystko było już gotowe usiadłyśmy przy stole i zaczęłyśmy jeść .

- Nasze naleśniki są najlepsze na świecie - powiedziałam

- Potwierdza. Na tym świecie nie ma takich naleśników jakie my robimy . - dodała z pełną buzią .

- Widać to po tobie. - zaśmiałam się ale zaraz się opanowałam i dokończyłam jeść placki popijając sokiem. Po zjedzonym bardzo pysznym śniadaniu posprzątałyśmy wszystko, przez chwilę jeszcze się powygłupiałyśmy , ale wybiła godzina 10.20. Spojrzałyśmy się na siebie i od razu pobiegłyśmy na górę. Ashley dała mi moje ciuchy które kiedyś u niej zostawiłam. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki 3-minutowy prysznic, po czym wytarłam się i ubrałam. Szybko wysuszyłam włosy. Wyszłam z łazienki i od razu weszła do niej Ashley. Po niecałych 5 minutach gdy ja się jeszcze malowałam ona wyszła i dołączyła do mnie. Obie zrobiłyśmy sobie lekki makijaż.

- To co gotowa ? - zapytała Ashley .

- Jak nigdy - powiedziałam z uśmiechem.

- No to jazda - dodała i klepnęła mnie w dupę .

- Eiiii - złapałam się za pupę. Wyszłyśmy z jej pokoju i zeszłyśmy na dół. Wyłączyłam szybko jeszcze radio które wciąż grało. Założyłam buty i wyszłyśmy. Na dworze było ciepło więc szłyśmy spokojnym kroczkiem na przystanek autobusowy, do którego miałyśmy spory kawałek. Cały czas idąc wygłupiałyśmy się, śmiałyśmy się i nabijaliśmy się z przechodzących ludzi obok nas. Lecz to szybko minęło ponieważ doszłyśmy do przestanku a za niecałe 2 minuty przyjechał autobus. Wsiadłyśmy do niego i usiadłyśmy na wolnym miejscu. Wszyscy się na mnie jak zwykle patrzeli ale mi to w ogóle nie przeszkadzało.  Zaczęłyśmy sobie opowiadać przedziwne historie. Każda coś innego. Byłyśmy chyba najgłośniejsze w autobusie ponieważ niektórzy ludzie patrzeli się na nas jak na dwie debilki które uciekły z psychiatryka. Ale co tam. Niestety kilka przystanków daje musiałyśmy wysiąść i przesiadłyśmy się na Tramwaj który dowiezie nas na samo lotnisko.

- Która godzina ? - zapytałam Ashley .

- Yhhhm - wyciągnęła telefon z kieszeni i powiedziała - 11.05

- Łee to mamy jeszcze sporo czasu - powiedziałam. Poczekałyśmy jeszcze chwilę i nagle przyjechała nasz tramwaj w którym już miejsca nie było. Stanęłyśmy gdzieś ale jakaś pani nas przygniotła. Czułam się jak zgnieciony chomik, który zaraz zrobi się płaski jak ściana. Ale na szczęście po kilkunastu minutach ta męczarnia się skończyła i razem z Ashley wyszłyśmy na tramwaj. Byłyśmy tuż przy lotnisku które było zapełnione od facetach z aparatami. Weszłyśmy do budynku i usiadłyśmy w poczekalni. Czekałyśmy tak 5, 10, 15, 20, 40 minut i nic.

- Nudzi mi się - powiedziałam opierając głowę o barierkę .

-  Mi Też - powiedziała zmęczona Ashley. zaraz przyjdę idę po coś do picia . Ona wstała i podeszła do butki z napojami, słodyczami i różnymi takimi innymi . Obserwowałam ją cały czas. Po chwili odwróciła się i momentalnie zesztywniała oraz otworzyła szeroko usta....

- Ashley zamknij buzie bo ci mucha wleci . - powiedziałam śmiejąc się z niej, a ona wskazała tylko palcem coś i machnęła ręką bym do niej przyszła. Wstałam i podeszłam do niej. Spojrzałam tam gdzie ona i też zamarłam. Zobaczyłam ich w całości. Bieber, Ten jego menadżer, jakiś chłopak obok bieber, mama biebera, parę jeszcze osób oraz moja mama która szła i nawet mnie nie zauważyła ponieważ ci faceci z aparatami przepychali się i robili im zdjęcia. Dopiero po chwili patrzenia spojrzała się nam mnie odwróciła wzrok i momentalnie jej wzrok znów powędrował w moją stronę. Uśmiechnęła się do mnie a mi zebrały się łzy w oczach ...



__________________________________________________________

Takie wiecie pół na pół :D








czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 2

- Gdzie byłaś? - spytał ojciec wstając z sofy i podchodząc do mnie. W jednej chwili zamarła. Nie mogłam nic powiedzieć ani się ruszyć. Patrzył na mnie jakby chciał mnie zabić.  - Ashley możesz już iść do domu ja tu muszę coś załatwić. - powiedział w stronę Ahley. Od razu wyczułam zapach wódki. Tak to się chodzi do pracy. Powiedziałam w myślach. 

- Oczywiście proszę pana - rzekła. Spojrzała się jeszcze na mnie ze smutkiem w oczach po czym odeszła. Gdy drzwi się za nią zamknęły ojciec popchnął mnie na ścianę. 

- Co ty sobie małą kurwo wyobrażasz? Że możesz tak sobie wychodzić byle gdzie, jak chcesz i kiedy chcesz? - zapytał, a ja stałam tam nie mogą nic powiedzieć. - hymm nie odpowiesz mi? - uderzył mnie, a ja opadłam bezradnie na podłogę już czułam te łzy spływające po moich policzkach. Kilka sekund później poczułam jak mnie podnosi i stawia na nogach. Znów mnie uderzył tym razem mocnej - pozwoliłem ci siadać? Kurwa nie. Do swojego pokoju marsz i nigdzie z tamtą nie wychodzić na chyba, że ja labo mama cię zawołamy. - powiedział i popchnął mnie w stronę schodów, a sam wrócił do salon. Łzy zaczęły mocniej i szybciej spływać po moich policzkach. Przetarłam oczy i pobiegłam z torbami do mojego pokoju. Rzuciłam je w kąt, a sama położyłam się na łóżku przykrywając się kołdrą. Byłam tak zmęczona, że nawet nie wiem kiedy zasnęła. Gdy się obudziłam było już ciemno i nie widziałam zbytnio swojego spokoju. Nagle poczułam jakiś ciężar na sobie i zapach wódki. Wiedziałam, że to skończy się źle. Bałam się bardzo. Strach ogarnął moje ciało, nie mogłam normalnie funkcjonować. On zaczął całować mnie po szyj. Nie mogłam pozwolić by strach ogarnął moje ciało w całości bo wtedy nie zrobiłabym już nic. Musiałam się bronić. Wiedziałam, że to będzie zły pomysł, ale warto. Zaczęłam go od siebie odpychać ale na marne. - Kurwa nie ruszaj się bo cię zgwałcę suko - powiedział i docisnął swoje ciało do mojego jeszcze bardziej, aż nie mogłam oddychać. Szarpałam się nadal ale on nie dawał za wygraną i dalej robił swoje. Nagle poczułam jak jego ręce dotykają mojego rozporka od spodni. Nie mogłam do tego dopuścić. Nie jestem taka łatwa i szybko się nie poddaję. Poczułam, że jedną nogę mam wolną więc uderzyłam do z kolana w kroczę, a on z bólu skulił się i zaczął wyzywać mnie od najgorszych, nawet jego słowa mnie nie bolały. Szybko wstałam i wybiegłam z pokoju zbiegając jak najszybciej na dół i gdy miałam już zamiar otwierać drzwi on złapał mnie z całej siły za biodra i próbował odciągnąć od drzwi. Cały czas starałam się z nim siłować. Spojrzałam w bok na szafkę i dostrzegłam szklany wazon. Dosięgłam go tak by on tego nie zauważył i z całej siły rozbiłam wazon na jego głowie, a on opadł na podłogę. Puściłam szybko odłamki szkła i otworzyłam drzwi. Zaczęłam biec jak najszybciej do Ashley. W dupie miałam to, że było ciemno i zimn. Chciałam być jak najdalej od niego i jego rodziny. Przez całą drogę płakałam, a wiatr rozwiewał moje włosy. Droga strasznie mi się dłużyła jednak ucieszyłam się w głębi duszy gdy zobaczyłam dom Ashley. Wbiegłam jak najszybciej po schodach i weszłam do drzwi bez pukania jak zwykle. Jej babcia siedziała i spała chyba na fotelu. Nie czekając na nic poszłam do pokoju Ashley lecz nie zastałam jej tam. Jednak usłyszałam jak śpiewa pod prysznicem. Usiadłam spokojnie na jej łóżku. Siedziałam tak bezczynnie i patrzałam się na ścianę cały czas. Nagle drzwi od łazienki zaczęły się otwierać i momentalnie spojrzałam się na nie, a w drzwiach stanęła zdezorientowana Lily. Popatrzałam na mnie z niedowierzaniem i przetarła oczy.

- Co ty tu robisz? - spytała podchodząc do mnie. Kucnęłam na przeciw mnie. Spojrzałam w jej oczy i bez wahania się do niej przytuliłam. Odwzajemniła uścisk. Znów zaczęłam płakać - Kochanie co się stało. Czemu płakałaś? Powiedz mi proszę. - odsunęłam mnie od siebie i spojrzała w oczy. - Czy on ci coś zrobił? - spytała na co ja pokiwałam głową i od razu mnie do siebie przytuliła. - Chcesz coś zjeść, albo napić się? - ponownie przecząco głową - Proszę powiedz coś - powiedziała dość spokojnie gładząc mnie po włosach.

- Chce do do mamy - powiedziałam, a kolejne porcje łez spływały po moich policzkach. Siedziałyśmy tak z 15 minut nie odzywając się.

- Słoneczko dam ci jakieś ubrania, pójdziesz się wykąpać i coś zjesz. A wtedy wszystko mi opowiesz. - rozkazała odsuwając się od mnie.

- Dobrze. - powiedziałam zachrypniętym głosem. Ashley wstała i podeszła do szafy. Wyciągnęła z niej piżamę i podała mi ją.

- Idź się wykąpać, a ja pójdę zrobić coś do jedzenia i picia - powiedziała i pocałowała mnie w czoło. Po chwili już jej nie było, a ja siedziałam jeszcze jakieś 2 minuty. Po chwili jednak wstałam i poszłam do łazienki. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i się przeżegnałam. Wyglądałam jakbym uciekła z psychiatryka albo jeszcze gorzej. Odgarnęłam ten dziwne myśli i rozebrałam się. Weszłam pod prysznic i puściłam gorącą wodę by wszystko co złe spłynęło. Po kilku minutach wyszłam i wytarłam się lekko. Czułam jeszcze jego ręce na swojej skórze. Nie chciałam już płakać. Wzięłam głęboki oddech.Ubrałam się oraz rozczesałam swoje włosy. Gdy wyszłam z łazienki Ashley siedziała już w łóżku z tacką pełną jedzenia. Weszłam pod kołdrę i obie spojrzałyśmy na siebie.

- Smacznego - powiedziała Asley i uśmiechnęła się do mnie.

- Dziękuję - odpowiedziałam i wymusiłam uśmiech na twarzy. Wzięłam kanapkę i zaczęłam jeść.

- Powiesz mi? - spytała

- Ale co? - zapytałam marszcząc czoło gryząc kanapkę, którą popiłam herbatą.

- Co ci zrobił. Powiedz mi to. Powiedz wszystko od początku. Co się stało. Tylko nie płacz bo nie warto. - powiedziała. Spojrzałam na nią niepewnie - obiecuję ci, że on się do ciebie już nie zbliży. Jesteś bezpieczna. On nie wie gdzie mieszkam. - spojrzała się na nią i zaczęłam jej wszystko od początku, a ona słuchała i potakiwała.

- Na końcu wzięłam wazon i rozbiłam go na jego głowie, a on opadł na podłogę i szybko wybiegłam - dokończyłam i wytarłam łzy z mojego policzka które i tak poleciały.

- Co za sku*wiel. Do paki z nim!- krzyknęła - A tych sierot nie było? - zapytała i od razu wiedziałam o kim mówiła.

- Nie, nawet nie wiem gdzie są. I szczerze nie obchodzi mnie to. - wymamrotałam. Nawet straciłam poczucie czasu. Nie wiem która jest godzina. - powiedziałam

- 2:35 - rzekła Ashley

- Już ta godzina? - zdziwiłam się - o kurcze

- No czas spać. - dodała za mnie.

- A co zrobimy jutro. Przecież on się ocknie i będzie po mnie. Ja nie chce tam wracać - powiedziała, a obraz powoli zaczął mi się rozmazywać z powodu łez. Wytarłam je szybko nie chcąc znów płakać.

- Mam pomysł - rzekła i wzięłam swój telefon z szafki. - znasz numer do twojej mamy?. - spytała, a ja się zdziwiła. Po co jej numer mojej mamy.

-A po co ci? - zapytałam

- Zadzwonimy do niej teraz w tej chwili i powiesz co ten człowiek chory psychicznie oraz jego zasrana idealna rodzina tobie zrobiła.

- Ale co jeśli on się dowie? - zapytałam. W tej chwili bałam się strasznie.

- Uwierz mi jeśli mama się o tym dowie to nie pozwoli mu cię nigdy dotknąć. - powiedziała. - I może w końcu wrócisz do niej - dodała.

- A co z nami? Naszą przyjaźnią? Nie chcę cię tu samej zostawić. Ja się nigdzie bez ciebie nie ruszę. - rzekłam.

- Oj no nie gadaj tylko podaj mi ten numer. - powiedziała. Podałam jej numer mojej mamy,a ona od razu bez wahania nacisnęłam zieloną słuchawkę i dała mi telefon.

Pierwszy sygnał - nic
Drugi sygnał - nic
Trzeci sygnał - nic
Czwarty sygnał - nic
" Poczta głosowa, proszę zostawić wiadomość"

- Nie odbiera - powiedziałam

- Spróbuj jeszcze raz - dodała. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam aż nagle usłyszałam ciche " Halo"

Rozmowa telefoniczna :

- Mamo? - zapytałam
- Lily? - zapytała - nie śpisz?
- Mamo proszę zabierz mnie stąd - powiedziałam błagalnie
- Lily co się dzieje? czemu płaczesz kochanie. - spytała. Spojrzałam na Ahley, a ona zrozumiała. Wzięła od mnie telefon i zaczęłam gadać z moją mamą tłumacząc jej wszystko od początku do końca. A gdy skończyła mówić tylko słuchała i przytakiwała. Ja w tym czasie ze strachu obgryzałam paznokcie. Po kilku minutach wyciągnęła telefon w moją stronę. Wzięłam go niepewnie patrząc Ashley w oczy i przyłożyłam do ucha.

- Mamo - powiedziałam
- Lily, czemu mi tego wcześniej nie powiedziałaś? 
- Bo mi zagroził - odpowiedziałam 
- Jutro będziemy przelatywać obok kanady to wylądujemy gdzieś na lotnisku. Przyjadę po ciebie. Obie pojedziemy do ojca i ja się z nim rozmówię. Niech se te swoje córki trzyma w dupie. A teraz idź spać bo jest późno. My za jakieś 6 godzin będziemy w Kanadzie. To o 12 będę po ciebie. 
- Dobrze - odpowiedziałam do słuchawki uśmiechając się - Kocham cię mamo. 
- Ja ciebie córeczko bardziej. Pa kochanie - powiedziała i się rozłączyła. 

Koniec rozmowy telefonicznej. 

Oddałam telefon Ashley i od razu się do niej przytuliłam. 

- Dziękuję ci bardzo. Kocham cię, kocham i dziękuję - cały czas mówiłam, a ona się tylko śmiała ze mnie. 

- Czego się nie robi dla siostry - powiedziała

- No to w takim razie moja siostra musi lecieć ze mną. Nie ma mowy bym gdzie bez ciebie wyleciała. 

- Ale Lily ja nie mogę przecież - rzekła smutno

- Ty mi pomogłaś to teraz ja ci pomogę. Załatwię to jakoś z moją mamą. Przecież to ja Lily. A ja zawsze coś wymyślę - powiedziałam i obie się zaśmiałyśmy. 

-Pogadamy jutro. A teraz czas spać. - wymamrotała Ashley.

- No Baaa. - dodałam. Położyłyśmy się na jej łóżku. Przykryłyśmy kołdrą , chwilę jeszcze pogadałyśmy i udałyśmy się w krainę morfeusza.

_______________________________________________

Jest kolejny rozdział :D Mam nadzieje, że się podoba :D 

Rozdział 1

Siedzą tak przy oknie gdzie słońce padało wprost na moją twarz rozmyślałam sobie. To już 4 lata tutaj jestem. Nie wierzę, że tak długo wytrzymała. Za 2 miesiące miałam stać się w pełni pełnoletnia z jednej strony tego chciałam bo wiedziałam, że nikt nie będzie mną już rządził, a z drugiej strony bałam się ponieważ za parę dni zaczynają się wakacje, a wraz z tym koniec mojej przygody z liceum. Tak wiem to dziwne. Mam 17 lat i kończę liceum. Już wyjaśniam. Otwórz gdy byłam mała moim rodzice byli razem wysłali mnie rok szybciej do przedszkola ponieważ byli bardzo zapracowani i wtedy poznałam moja przyjaciółkę, która także jest w moim wieku i kończy liceum.
- Dobra koniec tego rozmyślania mała bo ci się mózg przegrzeje. - powiedziałam sama do siebie śmiejąc się w duchu. Wstałam i podeszłam zwinnie do mojej szafy. Otworzyłam ją i wzięłam pierwsze lepsze ciuchy po czym weszłam do łazienki. Położyłam ciuchy na szafce i weszłam pod prysznic. Puściłam wodę a ciepłe krople spadały po moim ciele. Nie miałam czasu na siedzenie w prysznicu pół godziny więc szybko umyłam się i wyszłam owijając swoje ciało ręcznikiem. Wytarłam moje długie włosy i wysuszyłam je, następnie wytarłam się i założyłam przygotowane ciuchy. Zrobiłam sobie lekki makijaż, a włosy związałam w kucyk. Wyszłam z łazienki kierując się na dół. Zeszłam po cichu tak by nikogo nie obudzić i weszłam do kuchni. Zrobiłam wszystkim śniadanie, a sama zjadłam w czasie robienia ponieważ mój ojciec jest zbyt chamski i nie pozwala mi jeść z nimi śniadań. Gdy skończyłam weszłam do łazienki na dole i umyłam zęby. Gdy wyszłam zobaczyłam moją macochę oraz jej córki. Wszystkie trzy jadły śniadanie i nawet nie zwróciły na mnie uwagi. 

- O dzień dobry słodziutka. Mam nadzieję, że przez noc wypoczęłaś bo dzisiaj czeka cię ciężka praca gdyś my z dziewczynami wychodzimy na zakupy, a tata wróci dopiero wieczorem - powiedziała milutko - więc do twoich dzisiejszych obowiązków jest posprzątanie całego garażu - zaczęłam liczyć na palcach, aż myślałam, że zabraknie jej niedługo tych palców ale po chwili wróciłam do rzeczywistości - posprzątać na dachu oraz wymyć kochanie oraz salon do błysku. - powiedziała i słodko się uśmiechnęła aż myślałam, że wybuchnę śmiechem, ale się powstrzymała ponieważ wiedziałam, że to może się dla mnie źle skończyć. 

- Mamo mogłaby jeszcze nasze pokoje posprzątać bo po ostatniej imprezie tego się nazbierało, a nam się nie chce sprzątać - powiedziała jedna z dziewczyn. Już nawet nie pamiętam ich imion bo się nie da zapamiętać są tak identyczne. I do tego brzydkie, chociaż one twierdzą inaczej. A w szkole to już w ogóle niby uważają się za takie fajne, jednak nie zauważają tego, że każdy się z nich śmieje.  

- Spoko, posprzątałam - powiedziałam żeby nie zaczęła płakać. 

- To dobrze bo i tak nie masz innego wyjścia - rzekła dumnie druga siostra szczerząc się do mnie -  I weź się przebież - wskazała na moje ciuchy palcem - bo wyglądasz w tym jak jakiś biedak, a my nimi nie jesteśmy. - dodała i obie ze swoją siostrą zaczęły się śmiać. - To co mamo idziemy? - spytała 

- Tak kochane moje - powiedziała macocha do swoim córek. - A ty pamiętaj, ma błyszczeć jak wrócimy za jakieś 7 godzin- powiedziała gdy wychodziła z dziewczynami. Usłyszałam tylko trzask zamykanych się drzwi, a potem pisk opon i to był koniec. Odjechali. Odetchnęłam z ulgą i zabrałam się za prace które miałam dzisiaj do zrobienia. Na początku wyczyściłam do błysku kuchnię ponieważ aż taka brudna nie była. Następnie posprzątałam salon i zajęłam się pokojem dziewczyn, który wygląda jak po trzeciej wojnie światowej. Na początku pozbierałam wszystkie śmieci wkładając je do czarnego worka, pościeliłam łóżka, starłam kurze, odkurzyłam i nie powiem bo ich pokój od razu wyglądał o niebo lepiej. Włączyłam sobie telewizor i przełączyłam na Mtv, gdzie leciała piosenka Example - Kids Again. Zaczęłam sobie tańczyć i nagle usłyszałam ten okropny zegar, który wisiał na ścianie i wybijał pełne godziny. Spojrzawszy na niego nawet się nie przejęłam gdy zobaczyłam godzinę 11. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Posiedziałam jeszcze chwilę przed telewizorem słuchając piosenek po czym wzięłam się za sprzątanie garażu. Zanim go zaczęłam sprzątać obejrzałam go całego i stwierdziłam, że to będzie najgorsze sprzątanie w moim życiu. Kiedy wzięłam do ręki lampę która stała najbliżej usłyszałam głośny pisk i odwróciłam się, a moim oczom ukazała się moja przyjaciółka.

- Lily medno. Siema mordeczko - podeszła do mnie Ashley i powitała mnie całusem w policzek. 

- Siema ździro - odpowiedziałam jej. Ale my się kochamy 

- Widzę, że sprzątasz jak zwykle. A miałam takie fajne plany co do ciebie. - westchnęła - Taka ładna pogoda a ty musisz sprzątać. Współczuje ci - poklepała mnie po ramieniu. - Ale wiesz co? - spytała szczerząc się do mnie. 

- Nie, nie wiem. Oświeć mnie. - powiedziałam z sarkazmem i wywróciłam oczami. 

- No pomogę ci, a później pójdziemy do centrum handlowego. - powiedziała klaskając w ręce jak małe dziecko. 

- Nie wiem czy to dobry pomysł - odparłam. 

- O której ta twoja rodzinka wróci? - spytała 

- O 19, albo coś po. - Odpowiedziałam. 

- No widzisz, to mamy kupę czasu. - rzekła. I zaczęłam sprzątać. Westchnęłam tylko głośno i zaczęłam jej pomagać. Albo to raczej ona mi. Po prawie godzinie uporałyśmy się z garażem. Zamknęłyśmy go i wyszłyśmy na słoneczko. Przetarłam czoło po którym pływały kropelki od potu. 

- Coś jeszcze? - spytała zmęczona Ashley. 

- Tylko dach mam posprzątać jeszcze - powiedziałam już padnięta. 

- No to do roboty, bo do 13 musimy się wyrobić. - rzekła. 

- Ja nie wiem czy to dobry pomysł. One pojechały na miasto, boję się, że gdzieś je spotkamy. - powiedziałam troszeczkę przejęta, ale chciałam jechać do miasta i to w dodatku z Ashley. 

- Weź ty nie marudź, miej wyrąbane po całości. Z resztą jesteś już prawie pełnoletnia. Możesz robić co ci się podoba - wymamrotała dając mi tym otuchy i poklepała mnie po policzkach. - A teraz chodź posprzątać ten dach - dodała. 

- Oki oki. - podniosłam ręce w geście obrony. Dając jej pewność, że wygrała. Weszłyśmy obie do domu i od razu skierowałyśmy się na dach, odsunęłyśmy drabinę i weszłyśmy po małych schodkach na górę. Od razy zabrałyśmy się do pracy w między czasie jedząc żelki które przyniosła Ashey. Po skończonej pracy wyszłyśmy z poddasza, umyłyśmy ładnie ręce i poszłyśmy do mojego pokoju gdzie moja kochana przyjaciółka od razu padła zmęczona na łóżko. A ja usiadłam na fotelu. 

- Widzisz, nie było tak źle - powiedziała Ashley. 

- To koniec. - odetchnęłam z ulgą. 

- Uwierz mi ja też się z tego cieszę. - zaśmiała się, a ja razem z nią. 

- To co jesteś gotowa na trochę rozrywki? - spytała mnie 

- Oczywiście. - odparłam, a uśmiech nie znikał z mojej twarzy. Tylko moja przyjaciółka była powodem dla którego się uśmiecham. Zawsze robi wszystko by na mojej twarzy zagościł uśmiech, a nie smutek. 

- To chodź. - Wstałam i pociągnęłam mnie za rękę. Nie opierałam się. Wstałam z fotela, wzięłam swój portfel  i wyszłyśmy z pokoju. Kilka minut później szłyśmy sobie już w stronę centrum do którego miałyśmy z 10 minut na pieszo. 

- Gadałaś ostatnio z mamą? - spytała po chwili ciszy. 

- Tak ale tylko przez 10 minut bo była zbyt zajęta. - odpowiedziałam 

- Czemu jej tego nie powiesz. Że wiesz. Wykorzystując cię do prac domowych. Ledwo co miałaś czas na naukę. Powiem szczerze pracujesz więcej niż twój stary przez całe jego życie. 

- Nie mogę jej tego powiedzieć. Gdybym to zrobiłam dostałoby mi się od taty i jeszcze nie daj boże w szpitalu wyląduję. A tego nie chcę za nic na świecie. Wolę już im sprzątać i służyć niż..... - chciałam coś powiedzieć ale Ashley wtrąciła mi się. I dodała swoje 3 grosze 

- Niż podróżować ze swoją mamą do różnych krajów. No i oczywiście z tym gwiazdorem. - rzekła

- Ale to nie jest takie proste jak tobie się wydaje. Tam co chwilę coś się dzieje, a ja tylko bym im przeszkadzała. - powiedziałam niepewnie. 

- Tego nie wiesz. Nie wiesz nawet czego się spodziewać. - odparła. 

- Dobra nie ważne. Nawet bym sobie nie robiłam nadziei na takie coś. Bo to tylko strata czasu  - dopowiedziałam wchodząc do centrum handlowego. Uśmiechnęłam się ale w głębi serca było mi źle ponieważ chciałabym być teraz z mamą, ale co by było z Ashley. Przecież bym jej nie zostawiła. 

- To co? gotowa na mega zakupy? - spytała wyrywając mnie z moich myśli 

- Hymm? - spojrzałam na nią. 

- Spytałam czy jesteś gotowa na mega zakupy? - ponownie spytała. 

- Oczywiście moja przyjaciółeczko - powiedziałam do niej uśmiechając się. Zaczęłyśmy do sklepów z butami po sklepy z ciuchami i biżuteriami. Nawet nie zauważyłam ile kasy wydała, ale patrząc na te wszystkie torby to dość sporo. Na koniec poszłyśmy do Macdonalda i zamówiłyśmy sobie duże porce kurczaków oraz sosy słodko kwaśne oraz colę. 

- Dawno tego nie jadłam - powiedziałam przełykając kurczaczka. 

- Ale i tak smakuje tak samo - rzekła Ashley. 

- Racja - zaśmiałam się. 

- Inny by się porzygali gdyby cały czas jedli kurczaki. 

- Nam one się raczej nigdy nie znudzą. - rzuciłam uśmiechając się. Wróciłam do jedzenia rozglądając się po centrum. Patrzałam się na różnych chłopaków. Niektórzy przechodzili i uśmiechali się do mnie lecz ja tego nie odwzajemniałam ponieważ wiedziałam, że takie fagasy nie są warci mojej uwagi. Rozpieszczone bachory. Powiedziałam do siebie w myśli. Sama no nie powiem, bo miałam dużo kasy, gdyż co miesiąc moja mama przesyłała na kartę 5 tysięcy złotych. A to dość sporo. Ale jak dla mnie pieniądze to nie wszystko. 

- Lily spójrz na tamtych - przekręciła głowę - cały czas się tu gapią na ciebie. Przekręciłam głowę by na nich spojrzeć, uśmiechnął się jedne z nich i mi pomachał. A moja reakcja była natychmiastowa i dziwna. Zrobiłam wielkie zdziwienie i zaczęłam udawać, że się cieszę. Zaczęłam wzdychać, a po chwili uniosłam brew patrząc na niego i pokazałam mu środkowego palca uśmiechając się. Odpowiedział mi tym samym i razem z kolegą odeszli. - Czemu mnie to nie dziwi - poklepała mnie po ramieniu. 

- Ashley nie możesz zrozumieć, że typ faceta geja nie jest dla mnie? - spojrzałam na nią oburzona. 

- No dobra dobra. Ja nic nie mówię - podniosła ręce w geście obrony. - Idziemy? - spytała mówiąc z kurczakiem w buzi. Aż zaczęłam się z niej śmiać. 

- Możemy - odparła. Wstałyśmy i odniosłyśmy swoje tace po czym ruszyłyśmy w stronę wyjścia. Gdy byłyśmy już na zewnątrz ruszyłyśmy w stronę mojego domu po drodze obgadując wszystkich napotkanych ludzi. Niestety po jakimś czasie doszłyśmy do mojego domu gdzie zobaczyłam przy garażu samochód taty. Przestraszyłam się bo wiedziałam co będzie mnie czekać. Obie z Ashley spojrzałyśmy na siebie. 

- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. - powiedziała Ashley lecz ja tego taka pewna nie byłam. 

- Wątpię. - dodałam i weszłyśmy do domu. Chciałyśmy przejść jakoś niezauważone, ale jednak to się nie udało. 




Rozdział 1 napisany i zmodyfikowany. xD Miłego dnia życzę :)