czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 32

- Ponieważ ja chyba coś do niego czuje. Ale nie jestem jeszcze na 100% pewna tego uczucia. - powiedziałam powoli

- Wiedziałam, że tak będzie. Że kiedyś ulegniesz. - uśmiechnęła się słodko.

- To co mam zrobić? - spytałam, jednak ona mnie nie zrozumiała - No wiesz, żeby coś między mną a Justinem Drgnęło.

- Najlepiej mu to powiedz. Niedługo masz urodziny więc co ci zaszkodzi by w dzień twoich urodzin być najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. - rzekła.

- No nie wiem. - pomyślałam. - Chociaż może masz racje.

- Bądź będzie tak, że on pierwszy powie ci, że cię kocha. - pstryknęła mnie w nos.

- No dobra a co między tobą, a Fredo? Jest coś. Bo jak słyszałam to on nie jest dobry w związkach. - odparła.

- Może nie jest w tym świetny, ale stara się. Mam nadzieje, że lepszym będzie tatusiem - uśmiechnęła się do mnie, a mnie szczęka opadła z wrażenia.

- Jesteś w ciąży? - spytałam zakrywając usta.

- Głupia jesteś. - zaczęła się śmiać. - Szkoda, że nie widziałaś swojej miny. - śmiała się jeszcze, a ja siedziałam z naburmuszoną miną. 

- Nie lubię cię. - powiedziałam wkurzona. 

- Nie, kochasz mnie. Wiesz o tym - powiedziała ogarniając się. 

- Lily! - krzyknęły dwa głosy. 

- Skąd to? - spytałam 

- Chyba z dworu. - odpowiedziała. Podeszłam do balkonu i otworzyłam go po czym obie z Ashley wyszłyśmy na taras, jednak szybko tego pożałowałyśmy gdyż zostałyśmy ochlapane z węża przez Justina I fredo. 

- Bieber! Fredo! Macie przesrane . - krzyknęłam. 

- Jak ty mi nic nie zrobisz - odkrzyknął. 

- Jeszcze się przekonamy. - dodałam ciszej. - Idź się przebież w struj. Ktoś tu chce dostać nauczkę. - zaśmiałam się. Ashley szybko wybiegła z pokoju i poszła do siebie. Ja w tym czasie szybko przebrałam się w strój i zrobiłam sobie koka na głowie. Wyszłam z pokoju i poszłam do Ashley, która była już przebrana. - Chodź - szepnęła. Podeszłam do mnie i razem zeszłyśmy na dół po czym wyszłyśmy przed taras. 

- No no takie ślicznotki to mogą mi każdą karę zadać. Godzę się na wszystko. - powiedział Justin patrząc mi w oczy. Przejechał języczkiem po swojej dolnej wardze lubiłam jak to robi ponieważ to słodkie. Jednak nie dałam za wygraną. Uśmiechnęłam się krzywo i wskoczyłam do basenu bez żadnego ostrzeżenia. Na szczęście woda była w miarę przyzwoita i szybko się do niej przyzwyczaiłam. Ashley też po chwili do nas dołączyła. 

- No i co nam teraz zrobicie? - zapytał Fredo uśmiechając się od ucha do ucha. Spojrzałam na Ashley, a ona na mnie i od razu wszystko było jasne. Ja rzuciłam się na Justina zaczynając go topić, więc Ashley zrobiła to samo. Justin nie dawał za wygraną ponieważ ciągle się wyrywał przez co trudniej było mi go topić. Gdy uwolnił się wypłynął na powierzchnię. Natomiast Ashley cały czas topiła Fredo. 

- Byłam dzisiaj na prawdę niegrzeczną dziewczyną. - zaśmiał się do mnie bieber. Widziałam gniew w jego oczach, ale nie taki że chciałby mnie zabić czy coś. - Lepiej dla ciebie zanim wyjdziesz z wody. - jednak ja stałam w wodzie po mimo tego co mnie zaraz czekałam. - Nie wychodzisz. Oj to niedobrze. - zaśmiał się jeszcze bardziej. Przegryzłam dolną wargę gdyż on był cholernie seksowny gdy był zły. Podszedł do mnie powoli i energicznie, aż zaczęłam się go bać. Serce stanęło mi w gardle i nie wiedziałam co zrobić. Przyciągnął mnie bliżej, poczułam, że cała robię się czerwona. - Jaką panienka chce karę? - spytał. 

- Nie wiem tu zadecyduj. - uśmiechnęłam się uwodzicielsko, kręcą sobie pacem w jego włosach. Wiedziałam, że był zadowolony z tego dotyku. Jego ręce zaczęły jeździć wzdłuż moich pleców po czym zatrzymał je na moich pośladkach. - I co niby to jest ta kara. Jeżeli tak to możesz mnie tak kazać cały ... - nie dane było mi dokończyć, gdyż bieber wpił mi się delikatnie w usta. Chciałam się wyrwać, ale nie mogłam. On opanował całe mojego ciało. Zacisnął lekko ręce na moich pośladkach przez co jęknęłam cicho  w jego usta dając mu tym pozwolenie by wepchnął jeżyk do mojej buzi. Nasze języki walczyły o dominację, jednak ja nie chciałam przerwać tej bitwy. Zanim zrobiłby coś o wiele intymnego ze mną odepchnęłam go i zaczęłam topić. Szybko go puściłam i wbiegłam cała przemoczona do domu, szybko pobiegłam do swojego pokoju i zakluczyłam drzwi. Oparłam się o nie próbując wyrównać oddech. Po chwili uspokojenia podeszłam do szafy i ubrałam się w suche cichy.

- Lily! - Krzyknął Justin spod mych drzwi. Stanęłam cicho tak by myślał, że mnie tu nie ma - Chciałem cię przeprosić, za to co zrobiłem. Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Na prawdę jest mi przykro - powiedział już trochę spokojnie. - Nie chce nic mówić, ale lepiej wyjdź i posprzątaj tą wodę, którą po sobie zostawiłaś, a jak to zrobisz to chciałbym byś poszła z nami do sali kinowej ponieważ robimy maraton filmowy.

- Okej - szepnęłam cicho by usłyszał.

- To spoko. - rzekł - A i żeby nie było. Wiedziałem, że jesteś w pokoju.

- Już idź nooo! - westchnęłam głośno.

- Nie ma mnie! - zaśmiał się. Po 30 sekundach podeszłam do drzwi i lekko je otworzyłam. Wychyliłam się i na szczęście go nie było. Zeszłam na dół, wzięłam mopa i przemyłam wszystkie zakątki gdzie była woda. Odłożyłam mop po czym poszłam do piwnicy. Gdy znalazłam się przed drzwiami z napisem " Sala Kinowa" zawahałam się by wejść ponieważ słyszałam śmiechy. Powoli bezszelestnie weszłam. Sala była nie duża, ale i też nie mała. Fotele były podwójne oraz pojedyncze. Na moje nieszczęście, bądź szczęście oni usiedli na po środku gdzie były podwójne miejsca. Wiedziałam, że usiądę obok Justina. Spojrzałam na ekran, gdzie zaczynam się film.

- Idę po Lily. Zanim ona się doczłapie to minie cały film - powiedział wstając Justin, leczy gdy się obrócił zobaczył mnie. - Myślałem, że się zgubiłaś. - zaśmiał się. - Chodź już do mnie - pokazała gest rękami bym podeszłą do niego. Przegryzłam lekko wargę schodzą po schodkach. Ścisnęłam lekko końcówkę bluzki. Bieber cały czas się patrzał. Gdy się znalazłam na środku weszłam do nich, przeszłam obok Fredo oraz Ashley, którzy byli objęci i usiadłam sobie nie patrząc nawet na Justina.

- Co to za film? - spytałam ciekawa.

- Horror - odpowiedziała Ashley wtulając się mocno w Fredo. Boże jaka słodka z nich para. To znaczy nie para, bo nie wiem co to jest ale i tak słodko. Nagle poczułam dwie silne ręce, które oplatają moje ciało. Dobrze, że było ciemno bo na pewno w tym momencie wyglądałam ja burak.

- Ślicznie wyglądasz. - szepnął mi do ucha Justin - Jak mała Księżniczka, która się zgubiła. - zaśmiał się i pocałował w mojego ucho.

- Dobrze już oglądaj. - odpowiedziałam. Miałam ochotę być z kimś blisko, że nawet nie zauważyłam kiedy wtuliłam się w Justina mocno. Najwidoczniej chyba mu się to podobało, to tak jak mnie. I tak zminął nam dzień, na oglądaniu filmów, gdzie rozbiliśmy sobie mnóstwo zdjęć oraz Justin bezczelnie macał rękami mój tyłek. Chociaż nie wiem czemu bezczelnie ponieważ mnie się to podobało, ale mniejsza z tym. Natomiast dwa mała gołąbeczki, mówię w tej chwili o Fredo i Ashley. Przez całe dwa filmy miziali się na końcu sali jakbyśmy tego nie słyszeli.Niestety maraton filmowy dobiegł końca. Bez słów wyszliśmy z sali i każdy poszedł do swojego pokoju. Jedyne co zrobiłam to zdjęłam ciuchy, założyłam koszulę nocną, która sięgała mi do pośladów, położyłam się na łóżku, przykryłam kołdrą i próbowałam zasnąć. Kiedy powoli zaczynałam zasypiać poczułam czyjeś dłonie na swoim brzuchu. Podniosłam się do góry.

- Cichutko to tylko ja - powiedział cicho znajomy głos. - Nie mogłem zasnąć - szepną mi do ucha, gdy się położyłam.

- Okey Justin śpij już. - odpowiedziałam pół szeptem i zamknęłam oczy. Jednak przez pierwsze pięć minut nie mogłam nawet zasnąć. Coś się działo w moim brzuchu dziwnego.

- Dobranoc księżniczko. - Kiedy szepnął mi do ucha te proste słowa pocałował mnie w czoło na co ja udając, że śpię położyłam się na jego klatce piersiowej i nasłuchiwałam się biciu jego serca. Jednak po paru chwilach odpłynęłam.





__________________________________________________

Macie rozdział :D
I co jak to jest ? Myślicie, że Justin i Lily będą razem.
Że Fredo i Ashley będą razem.
Oj co do Fredo i Ashley to powiem wam , że będzie się działo.
Jednak co do Justina i Lily to zobaczycie.
Zdziwicie się co Justin zgotuje Lily.
A uwierzcie mi to będzie okropne.
Dobranoc państwu.
Idę spać.
A i jeszcze jedno. Jeżeli ktoś przeczytał ten rozdział, to chciałbym by nawet zwykłą "." go skomentował. Jest mi przykro, że nic nie piszecie. I mnie to boli. Te wejścia to nie wszystko, gdy moi czytelnicy ignorują mnie. Bądź są tu tylko po to by przeczytać rozdział i zamknąć go. 

piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 31

Oczami Justina.


Obudziłem się w wielkim bólem głowy i ogromnym kacem. Nie pamiętałem nic z poprzedniej nocy. Tylko to, że wyszedłem cały zalany z clubu. Nawet nie wiem jak dostałem się do domu. Usiadłem prostując się lecz ból głowy był coraz mocniejszy. Jednak za wszelką cenę starałem się go ignorować. Wstałem z łóżka chwiejąc się. Podszedłem do garderoby i wziąłem pierwsze lepsze dresy i koszulkę. Jedyne czego chciałem to chłodnej kąpieli pod prysznicem. Wszedłem do łazienki i rozebrałem się do naga po czym wszedłem pod prysznic i puściłem chłodną wodę. Ciecz spływała po moim ciele. Czułem, że wszystko po mnie spływa, cała zła energia, to wszystko co było we mnie negatywne. Zawsze kąpiel mnie uspakajała. Po krótkim lecz miłym prysznicu wyszedłem z kabiny owijając moje ciało ręcznikiem. Wytarłem się po czym założyłem świeże bokserki oraz ciuchy. Wysuszyłem swoje włosy i ułożyłem je tak jak zawsze. Od razu poczułem się lepiej. Wyszedłem z łazienki i skierowałem się na dół. Powolnie schodzą po schodach słyszałem kłótnię Scootera sam nie wiem z kim, ale słyszałem po jego głosie, że był bardzo wściekły. Wszedłem do kuchni ignorując go ponieważ nie chciałem go jeszcze bardziej wkurzyć. Podszedłem do lodówki przez chwilę przyglądając się co w niej się znajduję jednak wszystko przyprawiało mnie o mdłości. Bez zastanowienia wziąłem sok pomarańczowy i wypiłem go duszkiem z kartonu.

- Dzień dobry - usłyszałem znajomy głos i odwróciłem się. W progu kuchni stała Lily nadal w piżamach  i opierała się o ścianę ziewając słodko.

- Cześć. - odpowiedziałem ponieważ Scooter zignorował ją tak jak i mnie dalej kłócąc się z kimś. Jednak gdy Lily usiadła naprzeciw niego on wstał i wyszedł po prostu z kuchni.

- A temu co się stało? - spytała Lily oglądając się za siebie.

- Nie mam pojęcia. Jak tu wszedłem to się z kimś kłócił.- odparłem bezinteresownie. - W ogóle jak ci się spało? - spytałem siadajać naprzeciwko niej.

- Koszmarnie. W nocy co chwilę się budziłam. Do tego jeszcze ty. - westchnęła.

- Co masz na myśli mówiąc " Do tego jeszcze ja"? - spytałem ponownie

- Przyjechałeś cały narąbany. Nawet nie wiem jak ty się w takim stanie do domu dojechałeś.

- Sam chciałbym to wiedzieć. Jedyne co pamiętam to, to, że wyszedłem z klubu i wsiadłem do mojego samochodu, a później to nie wiem co się działo.

- Trochę śmiesznie to wyglądało. Ty pijany i przepraszający mnie. - zaśmiała się, a ja wraz z nią

- Trzeba było mnie nagrać. - dodałem

- Niestety byłam bardzo zajęta wnoszeniem cię do góry, że zapomniałam o tym totalnie - powiedziała sarkastycznie.

- No ja. O tym nie pomyślałem - ponownie się zaśmiałem.

- Nie wiem co ze sobą zrobić. - rzekła po krótkiej chwili ciszy wzdychając. Położyłam głowę na zimnym blacie i zamknęła oczy - Nic mi się nie chce.

- Nie tylko tobie. - powiedziałem.

- Chyba idę jeszcze się trochę przespać. - wymamrotała spod nosa wstając.

- Mogę iść z tobą? - spytałem poruszając znacznie brwiami.

- W twoich snach Bieber - zaśmiała się i odeszłam zostawiają mnie samego. Po chwili także wstałem i udałem się do pokoju Fredo, który smacznie spał. Mój kac powoli mijał, a głowa przestała mnie boleć podczas rozmowy z Lily więc było okey. Patrząc jak Fredo smacznie spał nabrałem ochoty by zrobić mu żart. Gdy Lily i Ashley z nami nie było zawsze Fredo rano wchodził do mojego pokoju gdy spałem i budził mnie wylewając na mnie zimną wodę. Jednak role się odwróciły, gdyż teraz ja chciałem to zrobić. Wziąłem szklankę ze stolika i wypełniłem ją lodowatą wodą z kranu. Podszedłem do łóżka i nie zastanawiając się wylałem na niego całą zawartość szklanki.

- Co? Co? Co? Co się dzieje?! - Krzyczał Fredo wstając jak poparzony na co wybuchnąłem ogromnym śmiechem, .

- Karma jest suką Fredo - powiedziałam nadal śmiejąc się z jego reakcji.

- Liczę do pięciu więc lepiej uciekaj. - warknął wkurzony - Jeden, Dwa , Trzy, masz dwie sekundy Bieber spierdalaj. - Nie zastanawiając się uciekłem z jego pokoju biegnąc na dół. - Cztery, Pięć. - Krzyknął i chyba także za mną wybiegł. Wkurzony Fredo to bardzo zły Fredo. Wybiegłem z domu przez teraz i pobiegłem w stronę ogrodu i schowałem się za ogromnymi krzakami. Gdy go zobaczyłem schowałem się jeszcze głębiej.

- Bieber widzę cię. - krzyknął i zaczął biec w moją stronę. Wstałem jak poparzony i zacząłem uciekać. Jedyne co mi zostało przed mną to ogromnym basen.

- Raz kozie śmierć. - rozpędziłem się i gdy Fredo był tuż za mną ponieważ ten chłopak jest bardzo szybki wskoczyłem do wody, a on wpadł zaraz po mnie. Wynurzyłem się wody i zobaczyłem moje kumpla, który rzuca się na mnie, Po chwili znów byłem pod wodą. Pociągnąłem go za nogę i on również znalazł się pod wodą.



Oczami Lily.


Nie wiem czemu ale czułam się okropnie. Nie chciałam być sama. Nadal byłam w przekonaniu, że Justin jest tylko moim przyjaciele, lecz to wszystko szybko się wykruszało bo z dnia na dzień zaczęło mi brakować jego towarzystwa. Wiem, że dba o swoją karierę, ale chciałabym by zwracał uwagę też na mnie. Może brakuje mi jego ciągłych komplementów i ciągłych zobaczonych odzywek. Albo tego, że mnie chciał. Może ja na prawdę coś do niego czuje. Albo nie mam towarzystwa ponieważ moja przyjaciółka zabawia się w najlepsze. Odgarnęłam wszystkie problemy i zmartwienia gdy zamknęłam oczy. Obróciłam się na bok tyłem do drzwi i próbowałam ponownie zasnąć. W pewnym momencie drzwi się otworzyły i słyszałam jak ktoś wchodzi do mojego pokoju.

- Nie teraz Justin. - odpowiedziałam sucho.

- To nie Justin - usłyszałam zajomy głos. Szybko się obróciłam by zobaczyć w drzwiach swoją przyjaciółkę - Czego chcesz? - spytała oschle.

- Porozmawiać. Jeżeli można oczywiście. - powiedziała pół szeptem patrząc w moje oczy.

- Mów - rzekłam siadając. Zrobiła to samo i przez chwilę siedziała cicho.

- Wiesz\/ - westchnęłam - Żałuję wszystkiego co się wydarzyło.

- No na przeprosiny to już trochę za późno nie uważasz? - spytałam

- Wiem, że zachowywałam się jak zwykła dziwka. Ale co ja mogłam na to poradzić skoro on tak mnie omotał. Nim się obejrzałam leżałam na jego łóżku naga. To wszystko moja wina. Gdybym została w domu z babcią i nigdzie się z tamtą nie ruszała nie było ty teraz takiego wielkiego dramatu i nadal byśmy ze sobą rozmawiały. Jednak ja jak zwykle musiałam coś zjebać. - powiedziała patrząc w moje oczy. Jej oczy wyglądały jak ocena, ponieważ za chwilę po jej policzkach spływały strumienie łez.

- Nie mów tak - odparłam smutno. - Wiesz dobrze, że cieszę się, że tutaj jesteś ze mną. No bo co bym zrobiła bez rad mojej najlepszej przyjaciółki? - zaśmiałyśmy się.

- Wiem, że nie potrafisz mi wybaczyć. Ale brakuje mi ciebie jak cholera dziewczyno. Brakuje mi tych rozmów. Naszych wypadów, tych zwał. Tego wszystkiego. - westchnęła

- Mnie też. - powiedziałam smutno - Pamiętasz gdy mi powtarzałaś, że kocham Biebera i sobie tylko wmawiam, żę go nie kocham. Pamiętasz jak za każdym razem mówiłą mi, że coś do niego czuje, a ja mówiłam ci, że coś cię pojebało? - spytałam.

- No Baa. Byłaś w niego zapatrzona jak w obrazek. Jednak miałaś racje. Jednak nic do niego nie czułaś. To było po prostu zwykłe zauroczenie chyba. - rzekła wycierając łzy.

- Nie to chyba ty miałaś racje - palnęłam.

- Czemu? - spytała wytrzeszczając oczy, aż zachciało mi się śmiać lecz powstrzymałam się.

- Ponieważ ja......




Macie 31 rozdział xD

Dziwne nieee? Nie mogę się pozbyć tego opowiadania nawet jakbym chciała. Bo to od niego się wszystko zaczęło :) 

wtorek, 15 lipca 2014

KONIEC.

Definitywnie kończę tego bloga.
Dlaczego?
Ponieważ dostaję masę hejtów. Ostatnio jakaś dziewczyna dzwoniła do mnie i wyzywała mnie. Że nie nadaje się do tego wszystkie. Bardzo bolało.
I mam dość tego, że co chwilę ktoś do mnie pisze, kiedy nowy rozdział, kiedy ja sama nie wiem kiedy będą ponieważ mam 18 lat i mam w domu dużo obowiązków. Nie będę siedziała bóg wie ile przed komputerem by napisać dla was rozdział, który i tak zostanie przez was zhejtowany. Więc sory, że to opowiadanie nie dotrwa do końca ale po prostu mam dość. Zajęłam się czymś inny.
Czym? Już wam mówię. Otóż od parę tygodni temu znalazłam stronę gdzie znajdują się opowiadania takie jak After, Danger, no i inne zagraniczne blogi, Znalazłam pewien blog który nie został jeszcze przetłumaczony na język Polski i dlatego postanowiłam go przetłumaczyć.


http://under-harry-styles.blogspot.com/

Tutaj macie linka możecie przeczytać pierwszy rozdział :) Zapraszam serdecznie i jeszcze raz przepraszam za to, że kończę tego bloga

środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 30

Kiedy się budzę słyszę trzask i stukanie do drzwi. Jednak po chwili wszystko ucicha. Usiadłam na łóżku i przez chwilę nasłuchiwałam się ciszy. Cóż, to nie trwało zbyt długo bo znów usłyszałam trzaski i walenie do drzwi. Stałam więc z łóżka i biorę telefon do ręki sprawdziłam która jest godzina. Na moje nieszczęście była godzina 3. Zawsze bałam się tej godziny. Ponieważ bałam się duchów. A ta godzina jest godziną duchów. Podeszłam po cichu do drzwi i ponownie usłyszałam stukanie do drzwi. Otworzyłam je powolutku by nie było słychać i co ujrzałam? Justina, który walił do drzwi swojego pokoju.


- Justin - szepnęłam cicho. Jednak on nie drgnął - Justin! - krzyknęłam trochę głośniej i wtedy się odwrócił. Od razu zobaczyłam te jego czerwone przechlane oczy. 

- Lily - powiedział. 

- Justin co ty do cholery robisz? - spytałam kiedy on podszedł do mnie i klęknął na kolanach. 

- Ja tak bardzo cię przepraszam. Nie wiem co się ze mną dzieje. Wiem, że jestem chamski, niedobry dla ciebie i przepraszam cię za to ja po prostu sam nie wiem. - mówił. 

- I dlatego pojechałeś się upić? - spytałam. 

- Nie wiedziałem co innego zrobić. Wkurzyłem się jak wyszłaś z samochodu bez słowa. Wiem to moja wina, to ja wszystkiemu jestem winien, ale proszę cie wybacz mi to. Na prawdę zależy mi na tobie, na naszej przyjaźni, która jest popieprzona od początku do końca, ale warta tego wszystkiego - powiedział na jednym oddechu. 

- Przecież ja nie jestem na ciebie zła. No dobra może trochę byłam, ale już mi przeszło. - rzekłam uśmiechając się do niego. - A teraz wstań z tej ziemi i idź się położyć - mówiłam podnosząc go z podłogi. 

- Dziękuję. Tak bardzo cię kocham - odparł ledwo wstając. Wzięłam go pod pachę i poprowadziłam do jego pokoju. Od razu gdy weszliśmy on wolny lecz chwiejnym krokiem dotarł do łóżka i od razu gdy zdjął z siebie koszulkę oraz spodnie położył się do łóżka. Gdy wychodziłam nie usłyszałam nic oprucz jego pochrapywania. Zamknęłam drzwi od jego pokoju i udałam się do siebie. Położyłam sie na łóżku i po chwile ponownie odpłynęłam.



Przepraszam, że takie krótkie :c 

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Podziękowania :D

Chciałam wam bardzo serdecznie podziękować, za już 1000 wejść na mojego bloga :)
Nie mam pojęcia ile was jest ile osób czyta moje opowiadanie, ale jestem dumna z siebie, że mam tyle wejść :) Wczoraj było wejść aż 337, aż zamarłam normalnie. Zawsze ta liczba wahała się od 20 do 50 wejść, a wczoraj i przed wczoraj było więcej niż 200 wejść. Bardzo wam z całego serduszka dziękuje i mam nadzieje, że szybko dobijemy do 2000 tysięc wejść :D

<3


Następny rozdział dzisiaj, jutro lub w środę. Zależy jak się z czasem wyrobię :D 

niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 29

- A do mnie to co?

- Tobie nie wskoczyłam. - Odparłam krzyżując ręce na piersiach

- Mi wleciałaś. - zaśmiał się Justin.

- Tak się składa niestety, że nie. - odpowiedziałam zwycięsko.

- Kiedyś na pewno wlecisz. - powiedział.

- No chyba jedynie w twoich snach, które później się okażą koszmarem - rzekłam

- Dlaczego niby koszmarem? I dlaczego tylko w snach? - spytał

- Ponieważ w każdym śnie uwierz mi będę chciała cię zabić, a co do tego drugiego pytania to w snach ponieważ od dzisiaj z tobą nie śpię. - powiedziałam.

- Będziesz ze mną spała. Zobaczysz jeszcze. - odparł.

- Trzeba było od razu zrobić tak, byśmy mieli wspólny pokój - palnęłam

- Niestety to nie jest możliwe. - oznajmił.

- A dlaczego? - spytałam zaciekawiona

- Ponieważ nie chce byś oglądała mnie podczas stosunku z jakąś laską. No chyba, że w tym czasie kiedy my będziemy to robić będziesz wychodzić. - ogłosił, a ja przez chwilę myślałam, że ogłuchłam. Jednak po chwili dotarło do mnie, że on to mówił na poważnie.

- W sensie, że Z Seleną jak będziecie? - spytałam ponownie.

- Nie tylko z nią - odparł.

- Yhymmm spoko. - rzekłam.

- Chyba nie masz nic przeciwko. Jesteśmy przyjaciółmi więc nie powinno ci to przeszkadzać, że będę chciał kochać się z jakąś dziewczyną. - stwierdził.

- No co ty. Nie przeszkadza mi to. Z resztą to twoje życie i masz prawo robić co chcesz. - powiedziałam, jednak było mi trochę smutno, że będzie brał dziewczyny na ja jedną noc.

- Zmieniając temat. Jakie masz plany na dzisiaj jeszcze? - spytał.

- Żadne. - odpowiedziałam patrząc się w szybę za którą przechadzało się pełno ludzi - Chyba.

- To nie będzie ci przeszkadzało jak pojedziemy do jakiejś restauracji na obiad, bo jestem bardzo głodny. - zaśmiał się patrząc na mnie. Jednak ja nadal patrzałam na miasto za szybą.

- Możemy pojechać. - odpowiedziałam.

- To spoko. - rzekł i skręcił w jakąś uliczkę. 10 minut później Justin zaparkował przed jakąś wielką ekskluzywną restaurację. Wyszliśmy z samochodu i od razu weszliśmy do restauracji, która była przepiękna. Stanęłam jak wryta ponieważ nigdy nie byłam w takiej restauracji. Na pewno mojego ojca nie byłoby stać by w ogóle wejść swoim nogami do tej restauracji. Po chwili odszepnęłam się i spojrzałam na Justina, który gadał coś do lokaja jedna szybko do mnie wrócił.

- Chodź - rozkazał. Bez słowa ruszyłam za nim i już po chwili siedzieliśmy przy stoliku. - Mam nadzieje, że nie czujesz się niezręcznie. - powiedział.

- Niestety tak się czuję. Mogłeś mnie zabrać do macdonalda albo do jakiejś knajpy, a nie do drogiej restauracji. Tu jest tak drogo, że nawet na wodę by nie było mnie stać. - wymamrotała cicho.

- Na szczęście mnie stać i nie musisz się o to martwić. - uśmiechnął się. Czy ja dobrze zrozumiałam? On mi każe za siebie zapłacić? Chyba tak. Nie no szczerze mówiąc nie spodziewałam się tego, ale spoko.

- Dobra w takim razie. Może ja wyjdę. Bo normalnie apetytu mi narobisz. - zaśmiałam się i zaczęłam podnosić się z krzesła jednak Justin złapał mnie za rękę. Spojrzałam się na niego pytająco.

- Usiądź. Przecież za ciebie zapłacę. Nie robi mi to wielkiej różnicy. - odparł. Usiadłam niechętnie. Ten człowiek doprowadzał mnie dzisiaj do szału. Denerwowało mnie każdy wyraz wypowiedziany z jego ust. No jak ktoś może być tak chamski? Nie dość, że mówi mi, że będzie ruchał się za przeproszeniem z dziewczynami to jeszcze płaci za mnie chociaż pewnie by nie chciał tego robić. Przez sekundę myślałam, że się zaraz popłacze ponieważ nie powiem, przykro mi się zrobiło jak to powiedział. Więc postanowiła się już nie odzywać. Aż dotarł do naszego stolika kelner z kartą menu. I odszedł. Otworzyłam kartę i jedyne co mnie zaskoczyło to te ceny. Które zaczynały się od 50 wzwyż. Niczego nie było po 20 złotych nawet.

- Co sobie zamawiasz? - spytałam.

- Homara i Łososia grillowanego- odpowiedział.

- Przecież ty za to zapłacisz prawie 200 złotych. - powiedziałam.

- No i co z tego? Stać mnie. Jak by mnie stać nie było to bym tu w ogóle nie przyjeżdżał.

- Dobra już nic nie mówię. - podniosła ręce w geście obrony.

- A ty co zamawiasz? - spytał.

- Sznycla po wiedeńsku z frytkami i wodę. - odparła.

- Dobrze. -  Justin zawołał kelnera, który szybko się obok nas pojawił i powiedział mu jakie dania chcemy. Następne minuty przesiedzieliśmy w milczeniu. Ponieważ ja nie chciałam powiedzieć czegoś głupiego, a on zapewne nie chciał wybuchnąć, ponieważ widziałam po jego minie, że jest trochę zdenerwowany. Robiłam wszystko by tylko na niego nie patrzeć. 10 minut później dostaliśmy swoje dania.

- Smacznego - powiedziałam mu.

- Wzajemnie - odpowiedział i oboje zaczęliśmy jeść swoje dania.

- Smaczne - rzekła po jakiś 10 minutach. - Na prawdę super. - dodałam

- No widzisz. - odparł z uśmiechem jedząc dalej danie które dla siebie zamówił. Zrobiłam to samo i wróciłam do konsumowania swojego dania. Jednak po kolejnych 10 minutach mój talerz był pusty, a brzuch pełny. Duszkiem wypiłam wodę i odłożyłam szklankę. Oparłam się o krzesło i zaczęłam rozglądać się po restauracji, która mnie oczarowała.

- Idę się przewietrzyć. - dodałam po chwili. Wstałam z krzesła i odeszła się nie patrząc na Justina. Wyszłam z restauracji i usiadłam na pobliskiej ławce która była obok.




Oczami Justina..

- Idę się przewietrzyć. - powiedziała Lily i po chwili już jej nie było. Trochę głupio było mi tak to ty wszystkim z nią rozmawiać. Nie wiem czemu napadło mnie gadanie, o tym, że będę sypiał z jakimiś dziewczynami. Trochę mnie wkurzyła, ale wiem, że to ja trochę przesadziłem. Kiedy zjadłem swoje dania wyciągnąłem z portfela 300 złotych + zostawiłem napiwek dla kelnera i wyszedłem. Zobaczyłem ją. Siedziała taka sama na ławce. Było widać smutek na jej twarzy i to na pewno było wszystko moją winą. Podszedł powoli i usiadłem. Nawet na mnie nie spojrzała.

- Przepraszam - powiedziałem po chwili ciszy. Jednak ona nic nie odpowiedziała. - Nie wiem co mnie dzisiaj napadło. Najpierw było wszystko dobrze. A później no sam nie wiem dlaczego to wszystko mówiłem. Ale przepraszam cię za to. - powiedziałem wszystko na jednym oddechu.

- Nie no nie mam ci nic za złe. Z resztą każdy ma gorsze dni. A ty nie musisz mi się z niczego tłumaczyć. - rzekła wstając - chce jechać do domu, jest już godzina 18. Jest zmęczona i chce się położyć.

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. - oznajmiłem i ukłoniłem się jej, na co ona się zaśmiała. Wsiedliśmy do auta i znów zapadła cisza dlatego też włączyłem radio i zacząłem sobie śpiewać, a lily patrzała się na mnie czasami ukradkiem. Po pół godzinie dojechaliśmy do mojej posiadłości, gdzie zaparkowałem samochód przed domem. Gdy tylko stanąłem, lily wyszła z samochodu i poszła do domu. A ja zostałem sam jak taki kołek w samochodzie. Odpaliłem samochód i ruszyłem z piskiem opon.


Oczami Lily..


Gdy tylko samochód zatrzymał się pod domem wysiadłam z niego i weszłam do domu. Zdjęłam buty i weszłam do do kuchni. Niestety nikogo tam nie zostałam. Nalałam sobie do szklanki soku i poszłam do salonu, gdzie był wszyscy włącznie z Ashley, niestety wszyscy byli tak zapracowania, że tylko fredo i ashley spojrzeli się na mnie.

- Gdzie Justin? - spytał fredo kiedy usiadłam sobie na fotelu.

- Nie wiem. - odpowiedziałam.

- A w ogóle gdzie byliście, bo długo was nie było. - powiedział.

- Byliśmy w restauracji na obiedzie. - rzekłam. - Możesz już nie zadawać pytań? - spytałam.

- Luzik - odparł i wrócił do oglądania jakiegoś filmu.

- Co oglądacie? - spytałam.

- Transformers, wszystkie części. - odpowiedziała Ashley.

- ciekawe, ciekawe nie powiem. - rzekła popijając sok. Pół godziny później siedziałam już z fredo i Ashley na kanapie, wszyscy przykryci kocami, oglądaliśmy film, śmialiśmy się i przeżywaliśmy każdą scenę gdzie było niebezpiecznie. Kolejne części były jeszcze ciekawsze. Jednak te 3 części wszystko się skończyły, a na dworze było już ciemno. Trochę się martwiła o Justina ponieważ odkąd przyjechaliśmy go jeszcze nie było, nie wrócił. Jednak stwierdziłam, że nie będę się martwić ponieważ znając życie znalazł sobie jakiś fajny nocleg i jakiejś modelki lub seleny. Kolejnym i ostatni filmem, którego obejrzeliśmy był film piątek 13, który nie powie był straszny i kilka razu musiałam zasłonić oczy ponieważ sceny były bardzo drastyczne. Jednak ten film taki jak poprzednie szybko się skończył. A godzina, która była mówiła sama za siebie, że trzeba iść już spać. Więc ja jako jedyna wyszłam z salonu nie żegnając się z nikim i poszłam do swojego pokoju. Jedyne na co miałam ochotę to gorąca kąpiel. Wzięłam więc piżamy i weszłam do łazienki. Puściłam do wanny gorącą wodę i rozebrałam się. Weszłam do wanny i od razu zamoczyłam się po samą szyję. Przez 10 minut leżałam nieruchomo z zamkniętymi oczami delektując się gorącą wodą. Niestety moja chwila przyjemności się skończyła kiedy woda zaczynała się ochładzać. Usiadłam więc i pierwsze co zrobiłam to umyła włosy na następnie swoje ciało. Gdy byłam już czysta wyszłam z wanny i odkręciłam korek by woda mogła spłynąć do ścieków. Wytarłam się mięciutkim ręcznikiem i ubrałam się w piżamy. Posmarowałam twarz oraz ręce kremem i opuściłam łazienkę. Zamknęłam drzwi na klucz i położyłam się do łóżka. Przykryłam się kołdrą. Jednak przez dłuższy czas nie mogłam zasnąć. By nie nudzić się za bardzo wzięłam telefon, słuchawki i puściłam sobie pierwszą lepszą piosenkę. Zamknęłam oczy i starałam się zasnąć. A kiedy zasnęłam? Nawet tego nie wiem.



_______________________________

Końcówka dziwna. Ogólnie chciałam was wkurzyć i napisać coś co by zraniło jeżeli bardziej lily, ale nie zrobię tego teraz kiedy między nimi jest tak dobrze. Nie będę wam zdradzać czy oni będą razem czy nie. Jedyne co mogę wam powiedzieć to to, że życie lily zmieni się o 180 stopni. 

sobota, 31 maja 2014

Rozdział 28

Dostrzegłam, że to Ariana Grande.Nie mogłam uwieżyć, że ją widzę.Zawsze chciałam ją spotkać. Obie wstałyśmy.

- Ja, ja, ja jaa Przepraszam - jąkałam się. - Nic ci się nie stało?

- Nie, jest dobrze. - powiedziała otrzepując się.

- Przepraszam, na prawdę, nie zauważyłam cię.

- Na prawdę nic się nie stało. - uśmiechnęła się do mnie.

- Lily jestem - wyciągnęłam w jej kierunku rękę.

- Ariana, ale to już pewnie wiesz. - zaśmiała się i uścisnęła moją rękę. - Wiesz, powiem ci szczerzę, że gdzieś już cię chyba widziałam. Dokładnie nie wiem to gdzie, ale wiem, że wiedziałam. Nie mogę sobie przypomnieć tylko gdzie. - rzekła.

- Może ci się z kimś pomyliłam. Albo coś. - zaśmiałam się.

- Jestem pewna, że cię gdzieś widziałam. - przez chwilę wpatrywała się w niebo - Już wiem. Ty jesteś
ta od Bebsa.

- Od Bebsa? - spytałam.

- No jesteś jego przyjaciółką , koleżanką, nie wiem jak cię tam nazwać. Wiem, że was razem widziałam. Zgadłam?

- No niestety tak.

- Czemu niestety? - spytała.

- To skomplikowane. - rzekłam.

- Masz ochotę na lody, po drodze mi wszystko powiesz. - uśmiechnęła się.

- Czemu nie. - odparłam i ruszyłyśmy w stronę butki z lodami.

- No to opowiadaj co się tam w twoim życiu dzieje. I żeby nie było, to zostanie tylko między nami. - Powiedziała.

- Nie wiem od czego mam zacząć.

- Może od początku.

- Może powiem w ten sposób. Moje życie teraz wywróciło się do góry nogami. Moja przyjaciółka zmieniła się. Jeszcze parę tygodni temu nikt nie mógł jej tknąć, a teraz ona sama chłopak wskakuje do łóżek. Do tego Justin. To znaczy teraz jest między nami dobrze, ponieważ jesteśmy przyjaciółmi więc on aż takim dużym kłopotem nie jest, za to bardziej boje się o moja przyjaciółkę. - powiedziałam.

- Co do twojej przyjaciółki to powiem iż to dziwna sytuacja. Ale nie wiń jej za nic bo to pewnie wszystko wina chłopaków. To oni nią manipulują. Zapewniają jej wszystko, a tak na prawdę gdy tylko się z nią prześpią to z nią skończą. Ona to prędzej czy później zobaczy. - uśmiechnęła się do mnie. Po kilku sekundach byłyśmy już koło budki z lodami.

- Ja poproszę waniliowe- rzekła Ariana - a dla ciebie? - spytała

- Toffi poproszę. - dodałam,. Po chwili dostałyśmy swoje zamówienie. Ariana zapłaciła i poszłyśmy dalej. Zaczęłam konsumować swojego loda.

- A co do Justina to ci powiem, że z niego jest świetny przyjaciel. Tylko selena jest nachalna i on się przez to często denerwuje. Widać, że ona za wszelką cenę chce zatrzymać Justina przy sobie. Ale wiesz co? Nie daj jej wygrać. Twoje szczęście powinno być dla ciebie najważniejsze. A skoro ty  jesteś szczęśliwa będąc jego przyjaciółką to powinnaś go ochraniać przed złymi dziewczynami.

- A co jeżeli on znów się w nie zakocha? - spytałam

- To będzie miała pewność, że on nie jest prawdziwym przyjaciele.. - odpowiedziała - W ogóle która to już godzina? - spytała. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz.

- Za 20 minut będzie 14.

- O Jejku to już ta godzina. Będę musiała cię przeprosić, ale muszę już iść. - powiedziała.

- No dobrze skoro musisz. To leć. - westchnęłam.

- Dam ci moją wizytówkę, jak będziesz chciała pogadać to zadzwoń. - podała mi swoją wizytówkę, pocałowała w policzek i poszła. Chwilę jeszcze tak spacerowałam, aż doszłam do Galerii Handlowej. Wchodziłam do każdego sklepu po kolei i z każdego sklepu wychodziłam z jedną rzeczą. Po zakupach wyszłam z centrum. Nie miałam sił iść. Usiadłam na pobliskiej ławce stawiając torby obok siebie by nikt mi ich nie ukradł i wybrałam numer do Justina, po czterech sygnałach odebrał

Rozmowa telefoniczna.
- Hej co robisz? - spytałam jako pierwsza.
- Cześć skarbie, siedzę w studiu z chłopakami i nagrywamy nową piosenkę, a ty co robisz? Nie miałabyś ochoty wpaść? - spytał.
- No mogę, ale mógłbyś po mnie przyjechać pod centrum handlowe, obkupiłam się tak, że to masakra. - zaśmiałam się do telefonu
- Przepraszam cię skarbie, ale teraz aktualnie ja nie mogę. - odpowiedział smutno
- No trudno, będę musiała sobie dać radę sam. - westchnęłam.
- Nie, ani mi się rusz z tamtą. Zaraz wyśle po ciebie Fedo. - rzekł.
- No dobrze, to ja czekam. Pa. - powiedziałam
- Pa słoneczko - pożegnał się i rozłączył. Schowałam telefon do spodni. Usiadłam na ławce i czekałam na Fredo. Zdziwiło mnie to, że Justin odzywa się w taki miły sposób do mnie. Na fredo nie czekałam zbyt długo bo już po 10 minutach pojawił się koło centrum Wysiadł z auta i zaczął się rozglądać.. Od razu wstałam podeszłam do niego.

- Za tobą głupku - krzyknęłam do niego, a on od radu się obrócił i stanął jak słup soli.

- Co ty całe centrum Handlowe obkupiłaś? - spytał.

- No w połowie - zaśmiałam się. - Fredo wziął do moje wszystkie torby i łożył je do bagażnika. Usiadłam sobie na miejscu pasażera, a po chwili Fredo usiadł na miejsce kierowcy. Odpalił samochód i ruszyliśmy. Po 10 minutach byliśmy już pod studiem. Wysiadłam z auta i szłam w stronę drzwi lecz gdy chciałam wejść zatrzymał mnie ochroniarz.

- A panienka dokąd? - spytał.

- Jak śmiesz pytać jeszcze. To przecież dziewczyna Justina Biebera. Oj Justin nie będzie zadowolony jak mu powiem, że nie chciałeś jej wpuścić. - powiedział fredo podchodząc do nas.

- Nie wiedziałem. Przepraszam panienko. - ochroniarz otworzył mi drzwi.

- Ale ja ... - nie zdążyłam powiedzieć, bo fredo wepchnął mnie do środka. Przeliśmy przez wąski korytarz, weszliśmy do windy, po chwili jednak wyszliśmy. Kolenie znów przeszliśmy przez korytarz i weszliśmy do pomieszczenia pełnego ludzi. Było tu parę osób które znam, parę osób których nie znam i jedna osoba znienawidzona przez mnie osoba. Selena. Skrzywiłam się od razu gdy zobaczyłam jak ta stoi nad nim i masuje jego plecy. Nikt oczywiście nie widział nas bo każdy patrzał się na ekran i słuchał piosenki Justina. Po chwili fredo chrząknął, a wszyscy razem z Justinem i Seleną na nas spojrzeli. Spojrzałam w jego oczy, uśmiechnął się do mnie, jednak jak wymusiłam uśmiech na twarzy widzą, że selena nadal trzyma rękę na jego plecach. Chyba to wyczuł ponieważ spojrzał się groźnie na selene, jednak ta tylko się do niego uśmiechnęła.
"On jest twój. Nie pozwól by jakaś dziewczyna popsuła twoją przyjaźń." - powiedziałam sobie w myślach. Otrzęsłam się z myśli i podeszłam bliżej niego. Reszta ludzi wróciła do swojej pracy.

- Ślicznie wyglądasz. - szepnął mi do ucha.

- Dziękuję - powiedziałam uśmiechając się.

- Dostanę buzi na Dzień Dobry? Bo jeszcze się chyba nie witaliśmy. - uśmiechnął się zadziornie oblizując usta na co zaśmiałam się. Na jego życzenie pocałowałam go w policzek.

- Dzień dobry - przywitałam się i usiadłam na kanapie która stała pod ścianą. Po chwili znalazł się na niej także Justin.

- A ty nie powinieneś tam przy nich stać i nimi zarządzać? - spytałam.

- Poradzą sobie, ja muszę się zająć tobą. - uśmiechnął się cwaniacko szczerząc ząbki.

- O której kończysz? - spytałam go bawiąc się jego palcami u rąk.

- Za pół godziny. - odpowiedział.

- Nie zgadniesz kogo dzisiaj poznałam. - wyszczerzyłam się,

- No kogo? - spytał'

- Ariane, szłam sobie dzisiaj parkiem i na nią wpadłam, a potem gadałyśmy i dała mi swoją wizytówkę. Powiedziała, że jak będę chciała to mogę do niej zadzwonić i pogadać z nią. - mówiłam, a Justin bawił się moim włosami.

- To się cieszę, że ci się dzień udał. A co później robiłaś, bo przecież byłaś w centrum handlowym.

- Ty wiesz, że ona obkupiła prawie pół centrum handlowego? - powiedział Fredo siadając obok nas.

- To prawda? - spojrzał na mnie. Przegryzłam słodko dolną wargę.

- No chciałam sobie coś kupić. To kupiłam - uśmiechnęłam się słodko.

- Potem sobie obejrzę. - uśmiechnął się do mnie. Przytuliłam się do niego. Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się bo poczułam ręce Justina na mojej talli. Siedzieliśmy tak wtuleni przez 15 minut aż w końcu wszyscy skończyli swoją pracę.

- Dobra koniec na dzisiaj powiedział jakiś koleś. Możemy rozejść się do domów. - klasnął. w ręce.

- Skoro możemy już iść to chodźmy. - Powiedział bebs wstając razem ze mną. Wzięłam swoją torebkę i razem z justinem wyszłam z pomieszczenia. Lekko złapał mnie za rękę, a ja splotłam nasze palce. Wszyliśmy ze studnia i wsiedliśmy do samochodu. Justin odpalił samochód i ruszyliśmy. Przez pierwsze kilka minut panowała cisza, ale nie była to niezręczna cisza. Jednak po chwili Justin się odezwał.

- Gadałaś już z Lily?

- Niestety nie. Rano tylko zamieniłyśmy parę słów. Ale nie chce z nią gadać.

- Wiem, że to dla ciebie trudne ale będziecie musiały pogadać.

- Rozumiem, że ona ma potrzeby, ale ja tez je mam i jakoś nie wskakuje do łóżka pierwszemu lepszemu.

- A do mnie to co?

- Tobie nie wskoczyłam. - Odparłam krzyżując ręce na piersiach.

- Mi wleciałaś. - zaśmiał się Justin.

Rozdział 27


Oczami Justina.


Obudziłem się dość wypoczęty, a to dlatego, że spałem dzisiaj z najpiękniejszą kobietą na ziemi, nie licząc moje mamy oraz siostry.  Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się. Pocałowałem ją w czoła, na co na mocniej zacisnęła ręce na mojej klatce piersiowej. By jej nie budzić, lekko wysunąłem się z jej objęć.  Skorzystałem z okazji i udałem się pod prysznic.  Umyłem swoje ciało żelem arbuzowym. Wyszedłem spod prysznica, owinąłem ręcznik wokół swoich bioder. Wyciągnąłem suszarkę i zacząłem suszyć włosy układając je lekko do góry. Nie musiałem stosować, żadnych żelów, ponieważ one po pewnym czasie same zaczęły układać się w górę.
 
- No cześć Justin, kolejny dzień, a ty znów wyglądasz tak świeżo. Jaki masz sposób na tą świeżość. - mówiłem do lustra jak dziennikarz, czy bóg wiem kto tam.
 
- Ohhh to moja słodka tajemnica. - rzekłem szczerząc swoje boskie białe kły. Zaśmiałem się. Wyszedłem z łazienki i wszedłem do garderoby. Ściągnąłem ręcznik i ubrałem się. Wyszedłem, a ona nadal spała. Podszedłem do niej, musnąłem lekko w usta i wyszedłem z pokoju. Zszedłem na dół i wszedłem do kuchni, gdzie była mama Lily.
 
- Dzień dobry - przywitałem się nalewając sobie soku do szklanki.
 
- Hej, jak się spało.? - spytała
 
- Wspaniale. - Odpowiedziałem przerywając picie soku.
 
- No to się cieszę. - rzekła. Po chwili do kuchni wszedł scoot.
 
- Justin o której jedziemy?
 
- Nie wiem. - powiedziałem - Możemy nawet zaraz.
 
- No dobra, a co z Lexi? - spytał.
 
- Jak na razie to śpi, a potem jak się obudzi to może zadzwoni. Z resztą musze dać jej trochę swobody. - Uśmiechnąłem się do niego., po czym wypiłem resztę soku i wsadziłem szklankę do prawie pełnego zlewu. Wyszedłem z kuchni kierując się w stronę wyjścia. Jednak gdy zobaczyłem schodzącego w dół po schodach Fredo zwolniłem i podszedłem bliżej schodów.
 
- Jak tam Bro? - Chciałem przybić mu grabę ale on mnie walnął w tył głowy. - Ałł, a to za co? - pomasowałem bolące miejsce.
 
- Za to że mnie wczoraj wystawiłeś. - powiedział ze złością.
 
- Nie denerwuj się tak. Przecież nic się nie stało.
 
- Ale mogłeś mnie uprzedzić, że ci się nie chce.
 
- Wtedy ty tez byś nie poszedł, a ja chciałem pobyć sam w towarzystwie Lily
 
- Dobra jako że jesteś głupi wybaczam ci to.
 
- Dzięki. - rzekłem od niechcenia - Chcesz się przejechać do studia? - spytałem
 
- Dobra. Daj mi 5 minut. - wybełkotał i polecał do góry. Ja w tym czasie wziąłem kluczyki od swojego samochodu i ruszyłem do garażu. Gdy już tam byłem wsiadłem do samochodu, otworzyłem elektryczny garaż i wyjechałem na podjazd czekając na Fredo, który też po chwili się pojawił. Wsiadł i bez słowa ruszyłem w stronę studia. Tutaj ulice nie było aż ta tłoczne.
 
- No więc jak było? - spytał z Nienacka Fredo.
 
- Ale z czym? - zapytał marszcząc brwi ponieważ nie miałem zielonego pojęcia o co mu chodzi.
 
- No wiesz, z Lily. Pewnie się działo. - oznajmił. W tym momencie przegiął.
 
- Nic nie było. Jedynie co widziałem to jej cycki. Bo miała prześwitującą koszulkę.
 
- I wiesz. Jerry nie ruszył? - spytał
 
- Ej jestem jej przyjacielem.  A po za tym nie zależy mi na tym żeby zdjąć z niej majtki tylko żeby była szczęśliwa.
 
- Widzę że jednak dałeś sobie spokój.
 
- Bo mi zależy, to czemu nie. Zmieniając temat co działo się po imprezie? - spytałem
 
- A jak myślisz. Wylądowaliśmy w łóżku.
 
- Chcesz z nią coś więcej czy wolisz tylko przelotny romans?
 
- Raczej to drugie. Nie chce się do niej zbytni przywiązywać. Bo potem będzie miała nadzieje na cos więcej.
 
- Nie chce się wtrącać bo to nie moja sprawa. Ale jeżeli ja tak teraz zostawisz to cię znienawidzi, a razem z nią Lily, a potem będzie tak, że jako, że ja jestem twoim kumplem to Lexi przestanie się do mnie i do ciebie odzywać, a wtedy to ja się na ciebie obrażę i zostaniesz sam. Masz z tym coś zrobić.
 
- Porozmawiam z nią. - powiedział i odwrócił głowę w stronę szyby. Do końca naszej podróży żaden  nas się nie odezwał. Gdy dojechaliśmy do studia, wysiedliśmy z samochodu, oczywiście nie obeszło się bez fotoreporterów, który robili nam zdjęcia. Weszliśmy do studia i od razu poczułem się lepiej. Wjechaliśmy na górę windą, po czym weszliśmy do studia.
 
- Siema - przywitałem się z każdym.
 
- To co nagrywamy?
 
- Oczywiście - odpowiedziałem i wszedłem do pustego pomieszczenia, gdzie byłem teraz tylko ja, słuchawki, woda, piosenka.


Oczami Lexi


Otworzyłam powolnie oczy. Światło dostawał się do pokoju. Pomacałam drugą stronę łóżka, lecz czułam tylko prześcieradło. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Powoli zaczęłam przypominać wydarzenia z dzisiejszej nocy. Chciałam by to był tylko sen lecz na marne. Wyślizgnęłam się z łóżka i poszłam do swojego pokoju. Odbyłam szybką poranną toaletę i ubrałam się. Zeszłam na dół. Lecz nikogo tam nie zastałam. Zawsze myślałam, że w domu takich sławnych gwiazd wszędzie przechadzają się ludzie, a tu cisza i spokoju. Wszyscy gdzieś powybywali. Weszłam do kuchni, zrobiłam sobie kanapki z pomidorem oraz herbatę. Szczerze dzisiejszy dzień zapowiadał się nudno. Justin pojechał do studia, mogłam też jechać, ale nie chciałam widzieć krzywej mordy Seleny. Pewnie teraz sobie siedzi i gapi się na Justina. Ehhh. Wytrzymam. Po zjedzonym śniadaniu, umyłam zęby. Postanowiłam, że pójdę na miasto, gdziekolwiek. Usiadłam sobie na zimnej podłodze i zaczęłam zakładać buty. 
 
- Hej gdzie idziesz? - spytał znany mi głos, odwróciłam się i spojrzałam na tą osobę. 
 
- Na spacer - odparłam bezinteresownie 
 
 
- A mogę iść z tobą, nudzi mi się.? - spytała 
 
- Nie sądzę, by to był dobry pomysł - rzuciłam do niej i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Wiem, może i źle zrobiłam zostawiając Ashley samą w domu bez nikogo, bo może chciała teraz komuś się wyżalić. Ale to jej sprawa. Sama tego chciała. Wyszłam po za terytorium teraz to już mojego domu. Wyciągnęłam telefon i słuchawki i włączyłam sobie Piosenkę Bednarka - Cisza. Szłam wąskimi uliczkami, ludzie przechodzili koło mnie. Mówi się, że to ty, tylko ty masz problemy lecz prawda jest taka, że to wszyscy ludzie na całym świecie mają problemy, więc nie jesteś sam. Mówisz, że masz najgorzej, a spójrzcie prawdzie w oczy. Wy, my, nie głodujecie nie głodujemy, mamy wszystko czego chcemy, a dzieci w Afryce. Czemu ludzie są tak podli, czemu nie mogą się podzielić. Zawsze ludzie mi powtarzali, twoje życie jest idealne, masz mamę która zna Justina. Możesz mieć wszystko, możesz mieć Justina bo jesteś ładna. Ale gdyby oni wiedzieli jak jest na prawdę, nie mówiliby że dobrze mi się żyje. Nie potrzebne mi są pieniądze do szczęścia, przystojny chłopak. Tylko rodzice, dwójka rodziców, którzy będą zawsze przy mnie. Przyjaciółka z którą nawet o najgorszych rzeczach będę porozmawiać. Mam wrażenie, że się staczam, że wszyscy bardzo mi bliscy odchodzą od mnie. Kilka minut byłam w strefie wielkiego miasta. Wszędzie pełno sklepów. Jednak wolałam iść gdzie indziej. Przeszłam chyba przez pięć ulicy i w końcu znalazłam się w parku, obok był skejtpark, gdzie pełno chłopaków z grzyweczkami jeździło sobie na deskach. Szłam powolnie,wsłuchując się w słowa piosenki, mój wzrok był spuszczony na moje buty. Nagle na kogoś wpadłam i chyba oboje się przewróciliśmy. Po chwili gdy spojrzałam na tą osobę dostrzegłam, że to.....  

_________________________________________

Rozdział 26

Usłyszałam cichy trzask .Otworzyłam oczy lecz zrobiło się cicho. Obróciłam się na bok w stronę Justina i przykryłam się kołdrą. Powoli znów zaczęłam zasypiać, lecz tym razem usłyszałam czyiś krzyk. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Przetarłam oczy. W całym pokoju było ciemno. Spojrzałam na Justina, spał słodko. Włosy miał całe rozczochrane, a usta lekko rozchylone. "Cały Idealny". Pomyślałam. Każda mogłaby go mieć. Niby każda mi zazdrości. Ale ja nie chce być taka. Strasznie boje się, że Fani by mnie nie zaakceptowali. Wolę by ludzie o mnie nie wiedzieli.  Wiem, że do puki Selena będzie blisko Justina, ja nie mogę być. Mam wrażenie, że oni będą jeszcze ze sobą. Mam takie przeczucia, a dlaczego. Ponieważ to była jego pierwsza najdłuższa miłość. Byli ze sobą 2 lata a to strasznie dużo. Na pewno gdzieś w jego sercu jest jeszcze Selena. Pomyślałam i ponownie tej nocy usłyszałam coś dziwnego. To był raczę Jęk, kilka sekund później Jęki były coraz głośniejsze.

-Justin! - szepnęłam mu cichutko do ucha. Mruknął i odwrócił się na drugi bok. - Justin! - powiedziałam trochę głośniej - jednak on nawet nie drgnął. Walnęłam się z otwartej dłoni w czoło. Wstałam z łóżka, po czym wyszłam z pokoju. Powoli bezszelestnie próbowałam zejść na dół. Jęki były coraz głośniejsze. Podeszłam do drzwi w których dwie osoby uprawiały miłość xd. Przysunęłam ucho do drzwi.

- Mocniej Fredo, mocniej ! - krzyczał mi bardzo znany głos. Otworzyłam szeroko usta. " Ashley " Pomyślałam. - Boże - szepnęłam do siebie i odsunęłam się kilka centymetrów w tył. Ashley się puszcza. To nie jest moja przyjaciółka. On ją zmienił. Poczułam jak słona substancja spływa po moich policzkach. Zawsze obiecywałyśmy sobie, że będziemy miłe. Nie będziemy zachowywać się jak te niektóre pustaki. Zawiodłam się na niej całkowicie. Stałam dłuższą chwilę. Postanowiłam, że odejdę. Lecz zamiast iść spać zeszłam na dół. Gdy zeszłam o dziwko światło w kuchni było zapalone. Weszłam i zobaczyłam scoota. Siedział sobie tyłem do mnie i pił picie.

- Hej ty tez nie możesz spać? - spytał i dopiero wtedy obrócił się w moją stronę.

- Ja wcale nie spałem.- odpowiedział - A ty? Płakałaś? - spytał

- Nie, to znaczy tak, troszeczkę - rzekłam.

- Justin? - zapytał

- Co justin?- zapytałam marszcząc brwi

- Justin ci coś zrobił, albo powiedział i się pokłóciliście? - zapytał

- Nie. Nie przez niego. Między nami jest dobrze. - odpowiedziałam

- To co się stało?

- Ehhh to długa Historia. - westchnęłam.

- Hej, mamy czas, noc jest młoda i długa. - powiedziałam poruszając brwiami, jednak mój humor był taki sam jak kilka minut temu. Wzięłam sobie puszkę coli z lodówki i usiadłam na przeciw niego.

- Nie wiem od ciebie zacząć - rzekłam otwierając puszkę.

- Może od początku - powiedział

- Kiedy miałam paręnaście lat. Moja mama dostałe pracę u was. Kiedyś też pracowała jak charakteryzatorką ale takich mniej znanych gwiazd, aż trafiła na Justina. Kiedy jeszcze wam nie pomagała i pracowała u innej gwiazdy z rodzicami żyłam w zgodzie. Chociaż moi rodzice byli już po rozwodzie kochali mnie. Miałam wszystko co sobie zamarzyłam. Dla mojego wtedy aż tak bardzo nie liczyły się córki mojej drugiej macochy, bardziej ja. Z ashley zawsze trzymałyśmy się razem. Wszędzie razem wychodziłyśmy. To była istna bajka po mimo, że nie miałam chłopaka. Z resztą jeszcze kilka lat temu chłopacy mnie nie interesowali. ashley zawsze mi powtarzała, że każdy chłopak się za mną ogląda, ale ja wiedziałam, że to nie pora i czas na chłopaka. Co weekend raz to ja u ashley nocowałam, raz to ona u mnie. Była jak moja siostra.

-A teraz nie jest? - spytał.

- Mogę dokończyć? - zapytałam, a on podniósł ręce w geście obrony. Uznałam to za pozwolenie. - Kiedy moja mama dostała u was pracę, musiałam przeprowadzić się do taty. Na początku wszystko było normalnie. Mogłam chodzić do szkoły, spotykać się ze znajomymi. I robić to na co mam ochotę. Chciałam spełniać marzenia. Tak jak każdy. Jednak to prysło jak bańka mydlana. Mój tata się zmienił. Zaczął przychodzić pijany do domu. Słuchał tylko i wyłącznie tej swojej nowej żony, a mojej macochy. Następnie powiedział, że nie mogę chodzić do szkoły ponieważ jest dużo roboty w domu. I od tego się zaczęło. Musiałam robić to co mi każą inaczej byłam zamykana na jeden dzień w piwnicy o bochenku chleba i szklance wody. Miałam tego dość. Inni znajomi chodzili do szkoły, na imprezy. Ja nie mogłam. To było nie do zniesienia. Za każdym razem gdy dzwoniła do mnie mama musiałam kłamać jej że wszystko jest w porządku. A Ashley była wtedy moim aniołem. Pomagałam mi to znosić. Jednak tego wieczoru kiedy uciekłam z domu mój ojciec był tak pijany. A że jego zony nie było musiał się poznęcać nad mną. Chciał mnie zgwałcić. Wtedy już wiedziałam, że to koniec. On mnie zabije. Ale kiedy zawsze się poddawałam głos mamy pojawiał się w mojej głowie " Podążaj za swoimi marzeniami. Nie poddawaj się. Bo tylko na to czekają ludzie. Byś się poddała. Chcą zobaczyć strach w twoich oczach. " I wtedy po prostu kopnęłam go i uciekłam. Nie wiedział gdzie Ashley mieszka więc nie mógł mnie znaleźć i wtedy tej samej nocy zadzwoniłam do mamy, wtedy to ona mnie do tego zmusiła. Ona wykręciła numer ona mi pomogła. To wszystko to jej zawdzięczam. Kiedy już znalazłam się w waszym świecie. W tym wielkim świecie. Poznałam Justina. On całkowicie zmienił moje życie. Na początku była nieśmiała bo co. Taka światowa gwiazda jak on spojrzy na taką zwykłą prosta dziewczynę jak ja. Było jak w bajce. Był moim kolegą. Teraz jest przyjacielem, takim od serca. Kiedy była ta afera, że niby to ja jestem jego dziewczyną. Co się pierwszy raz całowaliśmy wtedy miałam mieszane uczucia. Czy to na prawdę jest mój przyjaciel czy też ktoś więcej. Jednak uświadomiłam sobie, że on był błędem w moim życiu gdy zobaczyłam go z Seleną. Wtedy straciłam do niego zaufanie. Jednak kiedy dowiedziałam się prawdy, że to wszystko jest jedną wielką ściemą to postanowiłam, że mu wybaczę. Jednak późniejsze wydarzenia. To było za szybko. Teraz jesteśmy przyjaciółmi jest mi z tym dobrze, mu chyba też. Tak mi się wydaję. Ale  kolejne nie było aż tak przyjemne. Przez ten cały czas kiedy tu byłam moje kontakty ze Ashley się pogorszyły. A kiedy dowiedziałam się, że ona i Fredo robią to. Wściekłam się na nią, lecz na niego bo on ją wykorzystał. Było mi jej żal bo to moja przyjaciółka. Ale dzisiaj to się zmieniło kiedy wiedziałam, że oni kolejny raz to robią. To jest okropne kiedy myślisz, że znasz swoja przyjaciółkę na wylot. Kiedy wiesz, co zrobi i kiedy zrobi. A jednocześnie nie znasz jej wcale i tak do końca nie wiesz jaka jest. Zawiodłam sie na niej. To nie jest już ta sama Ashley co dwa miesiące temu. Ehh to jest takie popie*dolone. - westchnęłam.
- Wiesz każdy człowiek się zmienia. Ashley, może nie znam jej długo ale wiem, że to dobra dziewczyna i nie zrobiła by tego bez powodu. Ona jest teraz jakby w transie. Ona jest tylko dla Fredo. Ona go kocha, a on ją. Ja to widzę. Ciągnie ich do siebie. On nigdy nie miał dziewczyny takiej której mógłby zaufać. Daj jej czas.
- Może i masz rację, z resztą ja tez nie jestem najlepsza. Mówię sobie nie dasz się nabrać na gierki Justina, a jednak za każdym razem popełniam ten sam błąd. Czasami mam wrażenie, że on próbuje ze mną flitować, ale nigdy nie jestem do końca pewna.- uśmiechnęłam się do niego. Kilka minut później gadaliśmy o czym tylko popadnie. Opowiadał mi o swoim życiu. Tak jak ja opowiadałam mu o moich chwilach spędzonych tutaj.

- Dobra czas się zdrzemnąć chociaż 3 godzinki. - powiedział wstając.

- A która jest godzina? - spytałam

- Dochodzi 4. 3 godziny tu siedzimy. - zaśmiał się gdy zobaczył moje usta które były w kształcie " O" .

- Masz rację. - powiedziałam wstając - Dobranoc - rzekłam i szybko powędrowałam do Justina pokoju. Wskoczyłam do łóżka. Oczywiście co zobaczyłam. Justina przytulającego się do poduszki. Dobra jestem mięciutka wiem o tym, ale żeby z poduszkę? No proszę was. Jak on morze mnie z tym czymś zdradzać. Wyrwałam mu lekko poduszkę z objęć i sama położyłam się obok niego. Od razu przytuliłam się do niego, a jego ręce znalazły się na mojej talli. Uśmiechnęłam się ponieważ osiągnęłam to co chciałam. Zamknęłam oczy i postanowiłam ponownie tej nocy oddać się Morfeuszowi. .

Rozdział 25

W salonie było ciemno lecz całkiem ładnir ponieważ na niektórych półkach były postawione świeczki zapachowe. Na podłodze pełno leżało poduszek, wiec jak zauważyłam będziemy siedzieć na podłodze. Postawiła popcorn oraz napoje na szklanym stole.

- Postarałeś się Bieber - słodko uśmiechnęłam się do niego.

- Moim zamiarem było wywołanie uśmiechu na twojej twarzy i oto i się udało. Uwielbiam patrzeć jak się uśmiechasz - posłał i jedno ze swoich seksownych spojrzeń.

- Jakie filmy wybrałeś? - zapytałam siadając na podłodze

- Kilka Horrorów. - odpowiedział

- Tak też myślałam. Ciemno, romantycznie. Chcesz, żeby się bała. Prawda? - spytałam szczerząc się.

- Uwierz mi. Te filmy nie są jak inne. One są na serio straszne - wybełkotał siadając obok mnie

- Tssaa, Jasne. Wy chłopacy zawsze tak mówicie. - powiedziałam gdy ten włączył film.

- Zobaczymy w trakcie filmu - powiedział - Będziesz krzyczeć " Justin, Justin ratuj mnie, albo przytul mnie " - dodał

- Cokolwiek mówisz. - wywróciłam oczami, po czym wzięłam miskę z popcornem i położyłam ją sobie na kolanach bo jaśnie pan bebs przysunął się bliżej mnie. Nie zwracając juz na nic uwagi, zaczęłam oglądać film jedząc popcorn. Niektóre akcje na serio były straszne. Niektóre zabawne, a przy niektórych to wszystko z żołądka podchodziło mi pod gardło.

- Aaaaaaa - w pewnym momencie krzyknęłam i zakryłam oczy rękoma.

- A nie mówiłem, a nie mówiłem, będziesz się bała. - odparł. Przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło.

- Ja się nie boję - opuściłam dłonie z oczu - Po prostu to straszne. Jessy i Tom są zaręczeni. Jessy jest w ciąży i tu chcą ją zabić bo Tom wisi im kasę, a nie wie co zrobić. Jak tam można. Niech go zabiją, a nie ją. Ona jest ważniejsza, bo w jej brzuszku tworzy się piękna istota, która niedługo przyjdzie na ten świat.- powiedziałam na jednym oddechu

- Boże Lily, to tylko film. - rzekł - A z resztą może nie zabiją jej. To nie jest koniec filmu. - dodał

- Dobra nooo. - powiedziałam przeciągając " ooo" i oboje wróciliśmy do oglądania filmu, tylko tyle, że teraz była bardziej wtulona w Justina. Z resztą nie przeszkadzało mi to, że był taki ciepły i kochany, przecież sam powiedział, że będzie mnie chronił więc nie mam nic przeciwko przytulaniu. Kiedy film dobiegł szczęśliwe do końca wstałam podekscytowana i zaczęłam skakać ze szczęścia.

- Jak się cieszę, że oboje żyją. Jeszcze kilka sekund i było by po nich obu. Tak się bałam. Dobrze, że ta policja się zjawiła. - powiedziałam podekscytowana, a Justin jak by nigdy nic podszedł tylko do dvd, wyjął płytę i włożył nową. - Co teraz będziemy oglądać? - spytałam siadając znów na swoje miejsce.

-  Komedię romantyczną. - odpowiedział i zasiadł obok mnie. - A potem spać - dodał z błyskiem w oku.

- Osobno - powiedziałam wytykając do niego język.

- Jak będziesz wytykać ten  jęzorek to sam cię zaciągnę do swojego pokoju. - powiedział żartobliwe puszczając do mnie oczko. Robił to zbyr często, że aż czasami myślałam, że chce ze mną flitrtować.

- Nie dasz rady. - powiedziałam

- Dlaczego? - spytał

- Ponieważ, jestem strasznie gruba. - odpowiedziałam.

- A założymy się? - ponownie zapytał

- O co?

- O to, że jeżeli cię podniosę i przebiegnę z tobą cały ogródek to będziesz dzisiaj ze mną spałą. - poruszał brwiami i wyszczerzył swoje śnieżno białe zęby.

- Po pierwsze: Jesteś głupi.
  Po drugie: Kiedyś ci te wszystkie zęby powybijam i nie będziesz się tak ładnie uśmiechał.
  Po trzecie: Nie myśl za dużo bo ci się mózg przegrzeje. A ja już wiem co ty sobie tam w tej główce wyobrażasz.
 No i po czwarte: tak zgadzam się na to, bo wiem, że ty i tak nie dasz rady. Ważę 50 kilo więc wątpię, że dasz radę przebiec ze mną cały ogród. - powiedziałam.

- Ohhh ja pokażę ci na co mnie stać... - rzekł. Podniosłam palca w górę i chciałam coś powiedzieć, ale nie było mi to dane ponieważ justin przerzucił mnie przez swoje ramie. I tak o to zamiast oglądać filmu Justin biegał ze mną po ogródku. Moje włosy opadły na oczy tak, że niczego nie wiedziałam, ale i tak nie mogłam przestać się śmiać. Czasami się o coś potykał. Ale nie przestawał biec. Kilka minut później gdy już krew dopływała mi po woli do głowy dobiegliśmy z powrotem na taras i wtedy Justin postawił mnie na ziemie.

- Śpisz ze mną - rzucił krótko dysząc.

- Nienawidzę cię - warknęłam

- Nie okłamuj samej siebie. Nie lubię tego. - powiedział. Jednak ja go nie słuchałam ponieważ bardziej byłam zajęta zabijaniem muszki która bezczelnie pobierała sobie krew z mojej ręki. Uderzyła w miejsce, gdzie ona była. Czerwona małą plamka pojawiła się na mojej ręce. - Co ty robisz? - spytał zdezorientowany Justin.

- Zabijam muszkę. Suka bezczelnie wbiła mi się w skórę. - odpowiedziałam

- To lepiej chodź do domu - rzekł. Wstałam i jako pierwsza weszłam do domu.

- Dokańczamy spać? - spytałam

- Jak mamy dokończyć spać, skoro jeszcze wcale nie poszliśmy? - zapytał

- A ja co powiedziałam?

- Noo czy idziemy dokończyć spać. - rzekł, a ja walnęłam się z otwartej dłoni w czoło.

- Chciałam powiedzieć a raczej zapytać się czy idziemy dokończyć film. - powiedziałam

- No jasne. Jak ty już przekręcasz wyrazy śpiąca księżniczko. A po za tym nie chce widzieć wściekłem miny Fredo kiedy wróci z Ashley do domu. No chyba, że będzie tak narąbany, że by nawet nas nie zauważył tylko poszedłby z ashley do jego łóżka. - wymamrotał.

- Dobra, możemy iść spać. - powiedziałam niechętnie.
 
- To dalej. - rzekł wyłączając telewizor. Poczekałam chwilę na niego i gdy znalazł się blisko mnie ruszyliśmy do góry, tym razem windą. Gdy znaleźliśmy się u góry zaczęłam iść w stronę swojego pokoju, jednak nie było mi to dane ponieważ Justin przyciągnął mnie do siebie.
 
- Gdzie się księżniczka wybiera? - spytał muskając moją szyję
 
- Księżniczka idzie się wykąpać i ubrać w piżamki Lokaju. Ta scena jak coś ciebie nie dotyczy. - powiedziałam i odepchnęłam go.
 
- Ej noooo - wyszeptał smutny
 
- Spokojnie przyjdę zaraz do ciebie. - zażartowałam patrząc się na niego seksownie. Przegryzłam wargę i kiedy wiedziałam, że on zaraz oszaleje, weszłam do swojego pokoju. Zrobiłam to wylko po to by go wkurzyć. Szybko zamykając za sobą drzwi. Wzięła pierwszą lepszą piżamę i weszłam do łazienki. Szybko rozebrałam się i weszła pod prysznic. Po 2 minutach z niego wyszłam. Wytarłam swoje mokre włosy oraz ciało i ubrałam piżamkę z włosów zaplotłam warkoczyka. Wyszłam z łazienki nawet nie sprzątając po sobie ponieważ już w tym prysznicu zasypiałam. Wzięłam tylko swój telefon i wyszłam z pokoju. Nie pukając nawet weszłam do pokoju Justina i przyłapałam go na ubieraniu bokserek.
 
- Oł Maj Gasz. - wyjąkałam i odwróciłam się do niego tyłem. Poczułam, że moje policzki są już całe czerwone. Dobrze widziałam tylko jego dupeczkę, która była niczego sobie.
 
- Hahaha nic się nie stało. Najważniejsze, że nie widziałaś Jerrego. - zaśmiał się. Jednak ja stałam w miejscu, nawet się nie ruszałam.
 
- Mogłam zapukać chociaż. - rzekłam.
 
- Trudno. Stało się, czasu nie cofniesz. A teraz chodź tu spać. - rozkazał. Uspokoiłam się i dopiero wtedy się odwróciłam. Justin siedział, a raczej leżał już w pół na łóżku.
Wtedy dopiero obczaiłam jego ośmiopak, następnie jego coś w gaciach. Poczułam się niepewnie. Ja w takiej piżamie a on tylko w bokserkach. Przełknęła ślinę.
 
- Piękne widoki co niee?- spytał poruszając brwiami, na co ja wywróciłam oczami. Podeszłam do łóżka i położyłam się obok Justina.
 
- Dobranoc - powiedziałam odwracając się do niego plecami. Przykryła się kołdrą po samą szyję i  czekałam na dalszy bieg wydarzeń.
 
- Dobranoc księżniczko - powiedział.Chwilę później był już pod kołdrą. Przysunął się bliżej mnie i poczułam, że jego ręce oplatają się wokół moje brzucha. Uśmiechnęła się i zamknęłam oczy.
 
- A tak na serio, Masz seksy dupcię. - Powiedziałam i ugryzłam się w język. Wiedziałam, że zaraz on palnie jedno z tych swoich tekstów.
 
- Ty masz za to bardzo ładny biust. Taki duży. - zaśmiał się muskając moje ramie.
 
- Skąd wiesz, przecież....
 
- Masz prześwitującą koszulkę kochanie. - rzekł. Poczułam, że moje policzki znów robią się czerwone.
 
- Zboczeniec. - wymamrotałam.
 
- Kto tu jest zboczeńcem?. To nie ja widziałem twoją gołą dupcię. - powiedział - A z resztą zboczony chłopak to nie chłopak.
 
- No też racja. Ehh nie ważne. Dobranoc - powiedziałam ziewając. Na szczęście on już się nie odezwał. Poprawiłam sobie poduszkę i pozwoliłam by morfeusz zabrał mnie do siebie.

Rozdział 24

Trwaliśmy tak w milczeniu dobre parę minut. Patrzał się na mnie z szeroko otworzonymi oczami, że aż bałam się, że mu one wypadną.
 
- Naaaaa...... Praaaa. wdę ? - spytał jąkając się do mnie po czym odwrócił się tak, że patrzeliśmy sobie w oczy. Teraz sama nie wiedziałam jak się wykręcić, Jego oczy były jak iskierki, świeciły mocniej niż gwiazdy nocą na niebie. 
 
- Czy ty jesteś jakiś naiwny czy tylko udajesz? - spytałam
 
- Chyba jestem zbyt naiwny- powiedział - i głupi - dodał
 
- Czemu niby. Przecież cię kochusiam bardzo mocno. Jak można nie kochac swojego przyjaciela.  - uderzyłam go w ramię. - A co do tego czy jesteś głupi. To tak zdecydowanie jesteś. - zaśmiałam się.
 
- Ach to tak jest. - powiedział półszeptem - Więc wiesz... - przeciągał 
 
- Co wiem? - spytałam 
 
- Teraz musisz ponieść karę! - krzyknął i rzucił się na nie z rękami.Tak że ja leżałam a on siedział na mnie okrakiem. Zaczął mnie gilgotać. Wiłam się jak wąż na każde możliwe strony. 
 
- Justin.. proszę ...... przestań.... bo.... nie ..... wytrzyma ... - powiedziałam, a raczej krzyczałam ze śmiechu. Przestał mnie gilgotać. 
 
- To powiedz - rzekł 
 
- Ale co? - spytałam 
 
- Że mnie kochasz 
 
- Nie, nie ma mowy. - mruknęłam. 
 
- W takim razie nie mam innego wyjścia. - stwierdził i zanim coś powiedziałam on znów zaczął mnie gilgotać. - Nigdy nie zadzieraj z Bieberem. - wrzasnął przez zaciśnięte zęby. 
 
- Justin przestań proszę cię. Tak bardzo cię kocham, bardzo tylko przestań. - łzy leciały już po moich policzkach. Przestał mnie gilgotać. 
 
- Powtórz to tak bym wyraźnie usłyszał. - szepnął mi do ucha, tak że przeszedł przez mnie przyjemny dreszcz. Przymrużyłam oczy i westchnęłam 
 
- Kocham cię noo ty cymbale jeden. - powiedział. 
 
- Ja ciebie też kocham księżniczka - szepnął.
 
- No mnie się nie da nie kochać. - rzekłam.
 
- A z tym to się zgodzę. - Wymamrotałem.  - Wiesz dopóki będziemy przyjaciółmi ja chcę cię chronić, chce dbać o ciebie i nazywać cię księżniczką. Bo zasługujesz na szczęście. I jeżeli ktoś mi cię zrani to własnoręcznie go zabije.
 
- Tak? To już mam kandydata - zaśmiałam się.
 
- Kogo? Gadaj! - podniósł się zaciskając zęby.
 
- Ciebie - wytknęłam język.
 
- To się nie liczy. A po za tym ja cię nie zraniłem.
 
- Nie, wcale nie zraniłeś. Ani razu.
 
- Nie no dobra. Może raz - odparł.
 
- Serio? - uniosłam brwi.
 
- No dobra dwa lub trzy razy zachowałem się jak palant, ale teraz się staram być dobrym przyjacielem. - rzekł.
 
- No wiem o tym. - wymamrotałam i cmoknęłam go w czoło. 
 
 

Oczami bebsa. 
 
Patrzę na nią i widzę wszystko. Widzę kogoś kogo kocham, kogoś bez którego życia nie wyobrażam sobie. Nawet gdyby nie byłaby moja to i tak chce by w 100% była w moim życiu, ponieważ jest moją przyjaciółką, jest dla mnie wszystkim. Zawsze gdy będzie miała jakieś kłopoty pomogę jej, doradzę, nawet w sprawie chłopaka. Będę kupował jej drogie prezenty bo lubię uszczęśliwiać dziewczyny, a zwłaszcza ją.
 
- Juuuustin - przeciągnęła moje imię. 
 
- Słucham? - spytałam patrząc się w jeden punkt. 
 
- Nie mów słucham bo cię wyrucham - palnęła, a ja od razu na nią spojrzałem
 
- To dawaj - zaśmiałem się. 
 
- Nie. - odpowiedziała cicho i spojrzała się na swoje ręce. Przegryzła dolą wargę i znów na mnie spojrzała. Była, jest i będzie jak piękny obrazek w który mógłbym się patrzeć, za pewne nie tylko ja. - Czemu się tak na mnie patrzysz? Jestem brudna czy co? - spytała zasłaniając twarz dłońmi.
 
- Nie. Po prostu lubię się na ciebie patrzeć. - odpowiedziałem na co ona jęknęła i przewróciła oczami.
 
- Tsaa jasne. W dupie byłeś gówno widziałeś- wymamrotała, a po chwili wybuchła śmiechem.
 
- Te ty mi tu nie podskakuj mała - stwierdziłem.
 
- Mała to jest twoja pała - wytknęła język.
 
- Nie wytykaj tego języka tak bo ci go odgryzę. - I znów nastała między nami cisza. - Idziemy na dół. Oni już pewnie pojechali. - dodałem po chwili.
 
- Okey - odparła schodząc z łóżka. Jednak kiedy miała zamiar otworzyć drzwi od mojego pokoju ja zrobiłem to za nią - Dziękuję lokaju - zaśmiała się słodko wychodząc z pokoju, na co ja wywrócił oczami. Tym razem powolnie zeszliśmy po schodach na dół.
 
- Jestem ciekawa jak będą się bez nas bawić. Już widzę ich miny kiedy się skapną, że nas tam nie ma z nimi. - powiedziałam wchodząc jako pierwsza do salonu. - Wiesz co? - spytałam, a on tylko kiwną głową - Pozwolę ci wybrać nawet filmy jakie będziemy oglądać. - uśmiechnęłam się do niego.

- Oj dziękuję za pozwolenie. - westchnął głośno i podszedł do wielkiej szafy z filmami. Zaczął je praktycznie wszystkie przeglądać.

- Dobra, to ja idę zrobić coś do picia i jedzenie. - rzekłam, lecz on nic nie powiedział. Wstałam więc i powędrowałam do kuchni, gdzie był scoot i moja mama.

- Hej co robicie? - spytałam nawet na nich nie patrząc.

- A siedzimy sobie i rozmawiamy o trasie.- powiedziałam mama

- Ej a czy wy nie mieliście iść na jakąś imprezę? - zapytał scoot

- Nooo mieliśmy. Ale jakoś tak się stało, że nie poszliśmy. - odpowiedziałam. - Z resztą nie ważne - dodałam. Zrobiłam popcorn oraz nalałam  nam colę do dużych szklanek i wyszłam zanim oboje zaczęliby zadawać jakieś głupie pytania. Wyszłam do salonu a to co zobaczyłam zwaliło mnie z nóg.
 

rozdział 23

Oczami Justina.

Leżeliśmy już tak od dłuższego czasu. Nagle patrzę, a tu Lily śpi. Przyznam zdziwiło mnie to, ale miło się leżało na jej brzuchu. Jeszcze w dodatku trzymała rękę na moich włosach. Wstałem po ciuchu. Zdjąłem jej buty z nóg i wygodnie przesunąłem ją na środek łóżka. Zacmokała ustami i przytuliła się do poduszki. Zaśmiałem się. Przykryłem ją kocem. Wziąłem kilka pudeł i wszystkie na raz otworzyłem. Zacząłem wykładać z nich różne książki, albumy, pamiątki, figurki i inne jej pierdoły. Poukładałem wszystko na szafkach. Po skończonej pracy wyszedłem po cichu z jej pokoju. Akurat wtedy zobaczył mnie Fredo.

- Stary idziemy dzisiaj na tą imprezę? - spytał

- Nie. Idź sam z Ashley. - powiedziałem

- Dlaczego? - ponownie zapytał

- Bo zostaje z Lily w domu, chcemy spędzić ze sobą trochę czasu - rzekłem wkurzony.

- Ooo będzie się działo. Stary trzeba było tak od razu mówić. - odparł.

- Niczego nie będzie. - powiedziałem stanowczo - Ona nie jest łatwa, a po za tym jest tylko moją przyjaciółką.- dodałem i wyminąłem go ale te zaczął iść za mną.

- Słyszałem wszytko co powiedziałeś Lily wtedy w kuchni.  - powiedział wchodząc ze mną do windy

- Spoko - wymamrotałem

- Okey - odparł pisząc sms's

- A u ciebie jak ta sprawy sercowe? - spytałem

- Dobrze. Sam się zdziwiłem, że tak szybko mi do łóżka wskoczyła. - rzekł z dziwną miną. - Myślałem, że ty pierwszy zaliczysz Lexi.

- Niczego nie będę zarywać - powiedziałem sucho i zacisnąłem pięści.

- Spoko spoko. Tylko się nie denerwuj.

- Ja się nie denerwuję - wymamrotałem wychodząc z windy.

- Dobra stary, chodź coś zjemy i idziemy się przejść. - powiedział klepiąc mnie po plecach.

- Niech ci będzie - powiedziałem wchodząc do kuchni.

- A tak apropo, nie mieliśmy iść dzisiaj z Seleną na spacer? - spytał wyciągając garnek.

- Była mała zmiana planów. Musiałem pomóc lily układać ciuchy. - machnąłem ręką.

- Robimy spaghetti ? - spytał

- Tak - odpowiedziałem. Wyciągnęliśmy potrzebne składniki i zaczęliśmy bawić się w kucharzy. Po pół godzinie obiad był zrobiony. Zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść.

- Może Ashley namówi Lily by poszła tez na imprezę, to by się wzięło parę osób jeszcze i by się zrobiło tak, że one by weszły pierwsze kilka minut przed nami, a potem my i byśmy się spiknęli. Nie chce iść sam z Ashley.

- No nie wiem. Lily na pewno się nie zgodzi. Z resztą śpi, a ja nie chce żeby tam ktoś wchodził i budził ją. Niech odpocznie. Jak się obudzi to może Ashley z nią pogadać, ale żeby na nią nie naciskała. - powiedziałem a wtedy do kuchni weszła Ashley, świeża, ładna i w ogóle.

- Ooooo obiad! - krzyknęła podekscytowana. Nałożyła sobie na talerz więcej jedzenia niż ja i usiadła obok Fredo. Stykali się ranieniami aż mi się niedobrze zrobiło.
 
- Będziesz mogła namówić jakoś Lily żeby poszła z nami na imprezę? - spytał Fredo, a ja przewróciłem oczami - Bo inaczej Justin nie pójdzie, a ja nie chce sam iść.
 
- Mogę popróbować. - powiedziała przełykając obiad.
 
- Co popróbować? - z myśli wyrwał mnie słodki głosik. Spojrzałem w stronę drzwi i zobaczyłem Lily przecierającą oczy. Stała taka delikatna jak porcelanowa lalka, w pogniecionych ciuchach i rozwalonym koku. Bałem się, że coś jej się stanie. W końcu jest moją przyjaciółką, więc musze ja chronić.
 
- Idziesz z nami na imprezę? - spytała Ashley
 
- Nie. - odpowiedziała bez zastanowienia
 
- Dlaczego? - spytała ponownie lily
 
- Bo na dzisiejszy wieczór mam inne plany. - mruknęła niezadowolona. Wzięłą talerz i zaczeła sobie nakładać sphagetti po czym usiadła obok mnie
 
- Weź nam tego nie rób. Jeżeli ty nie pójdziesz to Jb też nie idziesz. A chce żeby poszedł. To nasza druga noc po powrocie. Wczoraj nigdzie nie byliśmy. Proszę cię Lily. - błagał Fredo.
 
- Jeżeli ona nie chce to jej nie ... - zacząłem
 
- Niech wam będzie.- machnęła ręką i zabrała się za jedzenie.
 
 
 
Z perspektywy Lexi .

Gdy się obudziłam nic mi się już nie chciało. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pomieszczeniu drapiąc się po karku. Wstałam, założyłam na siebie buty i wyszłam z pokoju. Weszłam do windy, a po chwili była już na dole. W tym momencie zobaczyłam scootera.
 
- Siema scoot ! - krzyknęłam do niego zaspana.
 
- Ooo cześć. A co ty dopiero wstałaś? - spytał zdziwiony.
 
- Nie no co ty. Sprzątaliśmy w moim pokoju i tak jakoś wyszło, że położyliśmy się potem i ja zasnęła
a gdy się obudziłam tego pacana nie było. - wymamrotałam - A ty co robisz? - spytałam po chwili
 
- A no zaraz jadę do Studia. Muszę załatwić parę spraw i jutro już Jb będzie nagrywać nowe piosenki. - powiedział
 
- Ale fajnie. - rzekłam podekscytowana.
 
- Ale pojedziesz ze mną pierwsza. Potem Justin z Seleną przyjedzie. - mruknął.
 
- To lepiej nie. - wymusiłam uśmiech na twarzy. - Potem sobie jeszcze ktoś coś pomyśli i będzie afera. - powiedziała.
 
- No jak chcesz. - powiedział - A ty co dzisiaj będziesz robiła? - spytał zaciekawiony
 
- Będę z Jussem oglądała filmy. - odparłam
 
- Ej, a Justin nie miał dzisiaj iść na jakąś imprezę? - spytał
 
- Miał. Ale woli zostać ze mną niż patrzeć jak Alfredo obściskuje się z Lily. - stwierdziłam
 
- Wiesz, że oni w nocy ze sobą....
 
- Tak wiem . - zaśmiałam się, a on razem ze mną. - Dobra idę bo jestem głodna.
 
- No idź śpiochu - powiedział i poszedł w inną stronę. Zaczęłam iść w stronę kuchni. Nagle usłyszałam jakieś głosy i gdy weszłam do kuchni zauważyła całą boską trójkę.
 
- Mogę popróbować. - odezwała się ashley.
 
- Co popróbować? - spytałam.
 
- Idziesz z nami na imprezę? - spytała Ashley
 
- Nie. - odpowiedziałam bez zastanowienia
 
- Dlaczego? - spytała ponownie.
 
- Bo na dzisiejszy wieczór mam inne plany. - mruknęłam niezadowolona. Wzięłam talerz i zaczęłam sobie nakładać sphagetti po czym usiadłam obok Justina.
 
- Weź nam tego nie rób. Jeżeli ty nie pójdziesz to Jb też nie idziesz. A chce żeby poszedł. To nasza druga noc po powrocie. Wczoraj nigdzie nie byliśmy. Proszę cię Lily - błagał Fredo.
 
- Jeżeli ona nie chce to jej nie ... - zaczął Juju ale mu przerwałam
 
- Niech wam będzie.- machnęła ręką i zabrała się za jedzenie
 
- Jest! - krzyknął Fredo - Idziemy na imprezę. - dodał po chwili.
 
- Weź się nie wydzieraj - powiedział wkurzony bieber.
 
- Spoko, spoko już jestem cicho. - rzekł podnosząc ręce w goście, że się poddaje. - Idę się szykować.
 
- Tak będzie najlepiej - szepnęłam do siebie tak, że tylko Justin to usłyszał i zaśmiał się. Po kilku minutach Ashley też już nie było. Wolałam się nie odzywać do niej, chociaż tak jak ona wiedziałam, że czeka nas poważna rozmowa. Siedziałam tam mieszając widelcem w talerzu, obok siedział Justin który popijał Herbatkę.
 
- Dzięki za posprzątanie do końca pokoju - powiedziałam z uśmiechem na twarzy patrząc się na niego.
 
- Nie ma za co. Przynajmniej mogłem pooglądać twoje zdjęcia z dzieciństwa - rzekł - wyglądałaś bardzo uroczo - szepnął mi do uszka, a mnie przeszedł miły dreszczyk
 
- Nie podlizuj się. - walnęłam go w ramię.
 
- Przecież ja nic nie robię. Grzeczny jestem. Pomogłem ci posprzątać. A ty mnie bijesz. - odparł z miną szczeniaczka
 
- Przepraszam. Wystarczy? - spytałam
 
- Nie chce. Buziaczka. O tutaj - wskazał na policzek. Przewróciłam oczami i przybliżyłam usta do jego policzka. Gdy już prawie go cmoknęłam on odwrócił głowę i w tej chwili pocałowałam go w te jego miękkie usta.
 
- Porąbaniec - syknęła odsuwając się od niego.
 
- I tak wiem, że mnie kochasz  - uśmiechnął się łobuzersko Bebs. Nastała między nami cisza. Ja jadłam nadal obiad a on udawał, że pije herbatę lecz ja wiedziałam, że on coś do mnie jeszcze ma. - A tak w ogóle - zaczął - Jak nie chcesz iść na tą  imprezę to nie musisz. Nikt nie będzie cię zmuszał.
 
- Szczerze, to nie chce mi się iść. Wolę posiedzieć w domu tutaj. Z tobą. A nie zabawiać się z jakimiś typami. - powiedziałam poważnie
 
- W takim razie mam plan - powiedział justin - dokończ to i idziemy do mnie do pokoju. - dodał. Zrobiłam to co kazał. Czyli szybko dokończyłam swój obiad i odstawiłam do zmywarki.
 
- No więc jaki jest twój genialny plany? - spytałam.
 
- Zajebisty, ale musimy być cicho. - szepnął. Złapał mnie za rękę tak mocno, że nie mogłam się wyrwać. Szliśmy po woli jak jacyś tajni agenci. Dziwnie się czułam. Weszliśmy do widny.
 
- Co ty żeś wymyślił? - syknęłam zła
 
- Zobaczysz - oświadczył
 
- Gówno zobaczę - powiedziałam wkurzona jeszcze bardziej.
 
- Oj nie złość się księżniczko. - szepnął.
 
- Zamknij się - warknęłam. Przez dalszą jazdę windą justin już się nie odzywał. Gdy dojechaliśmy na sam szczyt. Wyszliśmy z windy i od razu skierowaliśmy się do o dziwo Justina pokoju, w którym jeszcze nie była. Gdy weszłam jego pokój był całkiem inny niż mój. Miał okrągłe łóżko, ale ono stało przy ścianie. Pokoju był jasno filetowy.
 
- No i co będziemy w nim robić? - spytałam poddenerwowana
 
- Ukrywać się. - rzekł
 
- Przed kim?
 
- Przed Alfredo i ashley. Skoro ani ty ani ja nie chcemy iść na tą głupią imprezę to się schowamy u mnie w pokoju i za jakiś czas napisze Fredo esmesa że my już pojechaliśmy na imprezę i się świetnie bawimy. Wtedy oni też pojadą i będziemy mieli dom dla siebie. Bo z czego wiem twoja mama gdzieś poszła z moją mamą, mojego rodzeństwa nie ma bo jest z tatą. Kenny na pewno pojedzie z Fredo, scoota też chyba nie ma. Z resztą on to ma pełne ręce roboty. - powiedział. - Więc będziemy sami - dodał
 
- Spoko plan, ale możesz puścić już moją rękę. Bo mam całą spoconą. - wymamrotałam podnosząc i
pokazując mu nasze splecione dłonie.
 
- A no tak, sory - puścił moją dłoń, a ja wytarłam ją o spodnie. Podeszłam do drzwi. - Gdzie idziesz? - spytał
 
- Do drzwi, by je zamknąć. Sory ale nie mam zamiaru być zdemaskowana. W każdej chwili Fredo lub ashley mogą tu wejść i po naszym, a raczej twoim zacnym planie. - powiedziałam przekręcając klucz w drzwiach.
 
- Też racja - odparł siadając na łóżku. Nie wiem co mnie napadło, ale usiadłam na łóżku tuż za Juistinem i przytuliłam się do niego od tyłu.
 
- Bieber - szepnęłam po krótkiej chwili.
 
- Hymmm - spytał zamyślony
 
- Kocham cię pulpecie. - powiedziałam i cmoknełam jego plecy tuląc się jeszcze bardziej.